Jeśli do ziemi, to proszę mnie spalić. Nie będą mnie robaki jeść. Jeśli nad ziemią, to mogę być w całości. Chciałbym tylko zobaczyć wcześniej, jak to będzie wyglądało. Żebym mógł się pocieszyć: o, tu będę leżał. Może ludzie do mnie przyjdą, o coś się pomodlą, coś się naprawią - mówił Lech Wałęsa dla "Faktu".

Reklama

Były prezydent opowiadał o tym, jak proponowano mu miejsce pochówku w Bazylice Św. Brygidy w Gdańsku.

Bali się mi powiedzieć, że kombinują mnie pochować w Brygidzie. Zaprosili mnie tam, żeby pokazać, gdzie chcą mnie pochować – mówił Lech Wałęsa.

Wałęsa był pytany czy bazylika to godne miejsce.

Poprosiłem ich, by mi zdjęcie zrobili, jak to przygotują. Ale jakoś się nie spieszą. Prawdopodobnie myśleli, że ja to sobie sam wybuduję. A ponieważ jestem goły i wesoły, nie mam pieniędzy, to ta budowa nie ruszyła – opowiedział były prezydent.

"Ja się nawet nie spóźnię na swój pogrzeb"

Ja się nawet nie spóźnię na swój pogrzeb. Nie będę szczególnie się upierał, że chcę jeszcze godzinę dłużej pożyć – zażartował.

Nauczcie się prawdy o sobie. Ile pani jeszcze pożyje? Jeszcze 50 lat i tak musi pani przejść na drugą stronę. O takich rzeczach trzeba rozmawiać – dodał

Były prezydent martwi się, że nie zostaną uwzględnione jego prośby odnośnie pogrzebu.

Pewnie nie posłuchają. Ja już widzę, jakie te przemówienia będą. Już to słyszę. Bo nikomu nie będę przeszkadzał. Nie będą musieli się mnie bać. Będą takie teksty szły, że hej – ocenił.

Grób na Wawelu, w Warszawie?

I księża, i inni kombinowali też na Wawelu i gdzieś w Warszawie. Ale ja już ten pomysł zmodernizowałem. Otóż, dopóki moje dzieci będą żyły, żeby nie miały problemu do ojca przyjść to ja będę pochowany tu, w Gdańsku. Potem, jak dzieci odejdą do wieczności to wtedy możecie mnie przenieść, gdzie chcecie – mówił były prezydent.