Punkt wyjścia – wcześniej nie było woli

Wybory w 2022 r. miały być pierwszymi, w których stronnictwa przeciwne polityce Viktora Orbána miały pójść pod jednym szyldem. Opozycja dotychczas wybory przegrywała dwukrotnie – w 2014 i 2018 roku. Plan współpracy pojawił się już w 2014 r., jednak finalnie nie został wdrożony. Powołana nagle i bez przygotowania koalicja lewicowo-liberalna powstała w styczniu 2014 r., na niespełna trzy miesiące przed wyborami. Tuż po powstaniu sojusz pod nazwą „Wspólnie 2014” od razu pogrążył się w konflikcie. W „opozycyjnym” trójkącie znajdowało się dwóch byłych premierów: Ferenc Gyurcsány, lider Koalicji Demokratycznej oraz Gordon Bajnai, przewodniczący partii Razem oraz aspirujący do funkcji premiera Attila Mesterházy, lider największej partii – Węgierskiej Partii Socjalistycznej. Nawet w dniu wyborów wyborcy pozostawali zdezorientowani tym, w jaki sposób mają głosować. Ze startu wspólnego nic nie wyszło.

Reklama

Punkt drugi – na Węgrzech nie było innego wyjścia

Po dwunastu latach rządów Viktora Orbánaopozycja postawiłą na jedną listę i bardzo szeroką opozycję. Liderzy rezygnowali z osobistych aspiracji na rzecz budowania sojuszu „antyfidesz”. O ile w wyborach w 2014 r. współpracę próbowały podjąć stronnictwa lewicowo-liberalne, o tyle w 2022 r. Sojusz był „od prawa do lewa”. W jednym bloku znalazła się i niegdyś skrajna prawica z Jobbiku i liberalna lewica – Koalicja Demokratyczna. Podłożem współpracy były protesty, jakie w 2018 r. przetoczyły się przez Węgry w związku z protestami przeciwko tzw. ustawie niewolniczej (nowelizacji kodeksu pracy). Wówczas po raz pierwszy na protestach pojawiły się flagi wszystkich ugrupowań, a świadomość tego, że nie ma alternatywy wobec wspólnego startu stała się powszechna. W 2019 r. W wyborach do Parlamentu Europejskiego partie startowały osobno, ale pierwszym testem nowego formatu były wybory samorządowe. Sukcesem było zwycięstwo Gergelya Karácsonya w wyścigu o fotel nadburmistrza Budapesztu. Media zachodnie okrzyknęły go wówczas liderem opozycji. Pokładały w nim także nadzieje na to, że pod jego skrzydłami opozycja pokona Viktora Orbána.

Jesienią 2021 r. odbyły się opozycyjne prawybory. Przed ich przeprowadzeniem kandydaci tak na posłów, jak i premiera, zobowiązani zostali i do ujawnienia swojego oświadczenia majątkowego, a także podpisania deklaracji dotyczącej wyboru przez kandydata frakcji parlamentarnej, w której zasiądzie po wyborach. Nadrzędnym celem organizatorów prawyborów była zmiana jakościowa kultury politycznej, która zostanie w pełni oparta o transparentność i przejrzystość procesów politycznych. Wyborcy mogli oddać głos w jednym z ponad ośmiuset punktów wyborczych. Stworzono własny system teleinformatyczny umożlwiający przeprowadzenie głosowania internetowego. W obsługę prawyborów zaangażowało się kilkuset wolontariuszy. Wyborcy wybrali swoich kandydatów w każdym spośród 106. okręgach jednomandatowych. Kandydatem opozycji na premiera w drugiej turze prawyborów został Péter Márki-Zay.

Reklama

Wspólny program opozycji skoncentrował się na kwestiach związanych przede wszystkim z odsunięciem Fideszu do władzy, ale także rozliczenia ponad dekady rządów Fidesz-KDNP, przede wszystkim korupcji. Pojawiały się nawet pomysły związane z uchwaleniem nowej konstytucji i jej uchwalenia w drodze referendum. Opozycja chciała przywrócenia reguł demokracji liberalnej i obrania ponownie proeuropejskiego i proatlantyckiego nurtu w polityce zagranicznej. Im bliżej jednak było wyborów, tym bardziej rewolucyjny charakter programu słabł.

Punkt trzeci – przyczyny porażki

Spośród 199 posłów na Węgrzech, 106 wybiera się w okręgach jednomandatowych (jak w przypadku polskiego Senatu), a 93. z listy krajowej (jak w polskim parlamencie). Z listy krajowej do parlamentu weszły dwa bloki: koalicja Fidesz-KDNP (54,10 proc. głosów) i zjednoczona opozycja (34,46 proc.). Obok nich próg wyborczy przekroczyła skrajnie prawicowa partia Mi Hazánk (5,88 proc.).

System wyborczy

Jeszcze jesienią 2021 r. opozycja wygrywała z Fideszem w sondażach. Nie była to duża różnica, jednak na tyle istotna, by koalicja Fidesz-KDNP zaczęła obawiać się utraty większości konstytucyjnej. Od początku jasnym było, że całkowite przejęcie władzy w zasadzie nie będzie możliwe, ale sukcesem stanie się odebranie Fideszowi większości konstytucyjnej, a tym samym zdecydowanego ograniczenia inicjatyw związanych ze zmianą konstytucji albo nowelizowania ważnych aktów prawnych, które by zostały zmienione, muszą zostać uchwalone większością 2/3 głosów (133 spośród 199). Poza błędami po stronie samej opozycji, takich jak brak jedności komunikacyjnej, gafy popełniane przez Márki-Zaya, doszły do tego zmienne, których opozycja nie będzie w stanie przezwyciężyć.

Wybory na Węgrzech po nowelizacjach ordynacji wyborczej przestały być równe. Fidesz dysponuje nieprawdopodobną więc przewagą już na poziomie liczenia głosów i dostosowywania ordynacji do potrzeb partii władzy. Zastosowano system kompensacji zwycięzcy oraz przegranego, który w każdym z wariantów zapewnia Fideszowi setki tysięcy dodatkowych głosów. W 2022 r. w wyniku matematycznych przeliczeń w puli pojawiło się 3,2 mln dodatkowych głosów, z których 40 proc. dopisano do wyniku Fideszu. To nie wszystko. Węgrzy, którzy nie dysponują węgierskim adresem zameldowania mogą głosować korespondencyjnie. W 2022 r. było to dodatkowych 250 tys. głosów na Fidesz, to jest 93 proc. uprawnionych do głosowania korespondencyjnego. Przed każdymi wyborami Fidesz tak zmienia ordynację, by opozycja nie mogła zbudować koalicyjnego bloku.

Dostęp do mediów

Trwająca od 2010 r. koncentracja mediów odebrała opozycji możliwość kreowania przekazu do opinii publicznej. Na mocy ustawy na swobodną prezentację swojego programu ma zagwarantowane zaledwie 10 minut tygodniowo (dwa razy po pięć minut) w państwowej telewizji. Przez pozostały czas –167 godzin i 50 minut opozycja w mediach sympatyzujących z rządem określana jest mianem zwolenników Sorosa, a w związku z rozpoczęciem w lutym 2022 r. rosyjskiej agresji na Ukrainę, także jako zwolenników zbrojnego zaangażowania Węgier w wojnę. Instytut Mérték przeprowadził badania, z których wynikało, iż w telewizjach TV2 i DUNA TV udział wypowiedzi przedstawicieli rządzącej koalicji w czasie antenowym wyniósł średnio 87%. Jeśli o opozycji się mówiło to w 90 proc. negatywnie. Kandydat opozycji na premiera został zaproszony do państwowej telewizji raz. 11 dni po wyborach parlamentarnych.

Wojna

Ogromny wpływ na wynik opozycji miało rozpoczęcie wojny. Temat ten na szęść dni przed wyborami całkowicie zdominował kampanię. W narracji władzy w wyborach startowały dwa stronnictwa. Pierwszym byli zwolennicy pokoju i niezaangażowania w wojnę (Fidesz-KDNP), drugim zaś de facto podżegacze wojenni, a zatem opozycja. W opowieści tej nie ma skrajnej prawicy, bo i Fidesz nie przewidział jej dostania się do parlamentu. Poza umiejętnym wykorzystaniem swojej przewagi, Viktor Orbán wykorzystał także efekt flagi. Od początku wojny konsolidował się elektorat Fideszu, wspierała go także część wyborców niezdecydowanych. Kandydat opozycji nie potrafił argumentować swojego stanowiska, dawał się zaszufladkować jako zwolennik wysyłania węgierskich żołnierzy na ukraiński front.

Demokratyczny wybór lidera

Kolejną przyczyną porażki opozycji mógł być paradoksalnie demokratyczny sposób wyboru jej lidera. O ile wyborcy mogą najlepiej wiedzieć, kogo chcieliby poprzeć w swoim okręgu wyborczym, o tyle oddanie w ich ręce wyboru kandydata na premiera było zabiegiem odważnym. Gdyby kandydatką opozycji została Klára Dobrev (żona b. premiera Ferenca Gyurcsánya), nie popełniałaby z pewnością podstawowych błędów politycznych. Te były w dużej mierze wynikiem jego zbyt małego doświadczenia. Jednocześnie Márki-Zay w pewnym momencie zaczął promować samego siebie i swoje stowarzyszenie. Coraz częściej zajmował stanowisko w kwestiach, które ujawniały rozbieżności w poglądach zjednoczonej opozycji.