Według policyjnych kontrolerów, podczas zajścia nie doszło do naruszenia przepisów prawa ani przepisów służbowych dotyczących techniki i taktyki działań funkcjonariuszy.

Po analizie tej sytuacji uznali, że policjanci mieli prawo zaprowadzić posłankę do radiowozu, bo ta nie wylegitymowała się na początku interwencji. Jak stwierdzili, miała na to kilkanaście sekund, zanim za ręce chwycili ją funkcjonariusze.

Reklama

Co ciekawe, oficerowie policji, z którymi rozmawiał dziennikarz RMF FM, mają jednak problem z tym incydentem. Podtrzymują wprawdzie, że funkcjonariusze działali prawidłowo, ale nie musieli wykazywać się aż taką gorliwością. - Być może to pokłosie zdarzenia sprzed roku, gdy stanowisko stracił zastępca szefa krakowskiej policji, bo nie odebrał megafonu jednemu z demonstrantów przeszkadzającemu delegacji PiS, która przyjechała do Krakowa - stwierdził jeden z rozmówców Krzysztofa Zasady.

Posłanka Gajewska zawiadomiła prokuraturę

W środę Kinga Gajewska zawiadomiła prokuraturę w związku z działaniami policji wobec niej. Posłanka Koalicji Obywatelskiej twierdzi, że funkcjonariusze, którzy we wtorek zatrzymali ją z megafonem nieopodal wiecu wyborczego Prawa i Sprawiedliwości w Otwocku, popełnili trzy przestępstwa.

Adwokat posłanki Kingi Gajewskiej - mec. Jacek Dubois twierdzi, że policjanci dopuścili się przekroczenia uprawnień przez zatrzymanie osoby chronionej immunitetem. Uważa, że miało też miejsce użycie przemocy wobec funkcjonariusza publicznego, a także bezprawne pozbawienie wolności - przetrzymywanie w radiowozie.

Od razu zostali poinformowani, że mają do czynienia z posłanką. Wiedząc o tym, użyli wobec niej przemocy, trzymając ją za ręce, wlokąc, uniemożliwiając sięgnięcie po legitymację poselską - mówił w RMF FM mec. Dubois.