Jak poinformowała rzeczniczka prokuratury Iwona Śmigielska-Kowalska, śledztwo umorzono "wobec braku znamion czynu zabronionego", określonego w artykule 231 par. 1 kodeksu karnego, mówiący, że funkcjonariusz publiczny, który przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.

Śledztwo, które płocka Prokuratura Okręgowa prowadziła od marca 2008 r. miało wyjaśnić m.in., czy dochodziło do przekroczenia uprawnień, a w efekcie do wywierania nacisków na prokuratorów, w okresie, gdy ministrem sprawiedliwości był Ziobro. W sprawie przesłuchano m.in. byłych i obecnych prokuratorów z różnych placówek w kraju, a także Janusza Kaczmarka - od października 2005 r. do sierpnia 2008 r. kolejno: Prokuratora Krajowego, a następnie ministra spraw wewnętrznych i administracji.

W śledztwie, w którym status pokrzywdzonych uzyskało 6 osób, nie postawiono nikomu zarzutów. Ziobro zeznawał w tym postępowaniu jako świadek dwukrotnie: w kwietniu i w czerwcu 2009 r.

Śmigielska-Kowalska poinformowała, że w trakcie śledztwa badano trzy wątki, dotyczące: delegowania prokuratora Prokuratury Krajowej na okres sześciu miesięcy do pracy w prokuraturze rejonowej - jednostce najniższego szczebla, domniemanego wymuszania na niektórych prokuratorach Prokuratury Krajowej rozwiązania umów cywilno-prawnych najmu lokali służbowych oraz domniemanego wszczynania bez uzasadnienia postępowań dyscyplinarnych lub służbowych wobec prokuratorów.

"Po przesłuchaniu świadków i po zapoznaniu się z dokumentacją prokurator uznał, że nie zostały wypełnione wszystkie znamiona przestępstwa urzędniczego, określonego w artykule 231 par. 1 kodeksu karnego" - powiedziała PAP Śmigielska-Kowalska. Dodała, że chociaż opisane w trzech wątkach postępowania działania wobec niektórych prokuratorów były faktycznie podejmowane to jednak odbywało się to w ramach kompetencji przysługujących przełożonym i na podstawie obowiązujących przepisów prawa.

W tym kontekście Śmigielska-Kowalska podała jako przykład delegowanie na pół roku prokuratora Prokuratury Krajowej do prokuratury rejonowej - w tym przypadku delegowany prokurator odebrał taką decyzję jako degradację zawodową, w efekcie naruszającą jego interes prywatny, ale przepisy jednoznacznie mówią, iż bez zgody prokuratora można delegować go do innej jednostki na okres nie dłuższy niż sześć miesięcy.

"W tym przypadku nie było działania na szkodę interesu publicznego, było natomiast działanie na szkodę interesu prywatnego. Do zaistnienia przestępstwa spełnione muszą być jednak wszystkie znamiona, a nie tylko jedno ze znamion czynu zabronionego" - wyjaśniła Śmigielska-Kowalska. Uściśliła, iż o przestępstwie można byłoby mówić wtedy, gdyby np. prokuratora delegowano do innej jednostki bez uzyskania jego zgody i jednocześnie na okres dłuższy niż sześć miesięcy.

Śmigielska-Kowalska poinformowała, iż przed decyzją o umorzeniu śledztwa ws. domniemanych nacisków do odrębnego postępowania wyłączono wątek, dotyczący ujawnienia w jednej z gazet codziennych danych osobowych jednego z prokuratorów. Sprawa ta została przekazana przez Prokuraturę Rejonową Warszawa-Mokotów płockiej Prokuraturze Okręgowej w trakcie prowadzonego już tam śledztwa ws. domniemanych nacisków. Wątek ten nie dotyczy zeznań, jakie w całym postępowaniu składał Ziobro.

Sprawa domniemanych nacisków na prokuratorów pojawiła się w 2007 r. Wtedy czynności sprawdzające wszczęła Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie. Stało się tak po piśmie Stowarzyszenia Prokuratorów RP, które zaapelowało do prokuratorów o nieuleganie naciskom politycznym. W sprawie tej przesłuchano wtedy ówczesnego prezesa Stowarzyszenia Prokuratorów RP płk. Krzysztofa Parulskiego.

Ostatecznie czynności prowadzone przez warszawską Wojskową Prokuraturę Okręgową zakończyły się postanowieniem o odmowie wszczęcia śledztwa. Sprawą zainteresował się jednak Rzecznik Praw Obywatelskich, który uznał, iż przedwcześnie podjęto decyzję o niepodejmowaniu śledztwa. W efekcie sprawa na wniosek warszawskiej Prokuratury Apelacyjnej trafiła do płockiej Prokuratury Okręgowej, która ostatecznie podjęła decyzję o wszczęciu śledztwa.

















Reklama