Przed wejściem do muzeum marszałek złożył kwiaty pod tablicą upamiętniająca generała Tadeusza "Bora" Komorowskiego, po którego rozkazie rozpoczęło się powstanie warszawskie. Komorowski tłumaczył dziennikarzom, że zdecydował się na odwiedziny tego miejsca, by podkreślić siłę swojego związku z narodową, polską tradycją.

Reklama

"Chciałem bardzo zademonstrować niezgodę na próbę zawłaszczania tradycji niepodległościowej, solidarnościowej, w celach politycznych. Wszyscy mamy prawo do tej tradycji. Każdy z każdym nazwiskiem, a Komorowscy w szczególności" - stwierdził.

Wyraził nadzieję, że tak jak wspaniałej tradycji AK, tak i tradycji "Solidarności" nikt nie będzie chciał zawłaszczyć. "I że wszyscy nauczymy się traktować te najpiękniejsze karty historii jako rzecz wspólną, łączącą wszystkich, że nikt nikogo nie będzie chciał wypychać poza obszar tradycji narodowej" - dodał.

Mówił przy tym, że były próby wypychania niektórych z tradycji "Solidarności" czy ustawiania ludzi "tam gdzie stało ZOMO". Oświadczył, że coś takiego nie ma prawa się powtórzyć drugi raz. To nawiązanie do słów szefa PiS Jarosława Kaczyńskiego, który w 2006 r. mówił na wiecu poparcia dla rządu na terenie Stoczni Gdańskiej: "My jesteśmy tu gdzie wtedy, oni tam, gdzie stało ZOMO".

"Nie wolno budować pamięci narodowej przeciw komuś, trzeba ją traktować i budować jako rzecz, która ma jednoczyć i budować poczucie wspólnoty" - podkreślił Komorowski.

Adam Komorowski, syn gen. Tadeusza "Bora" Komorowskiego, który zwiedzał z marszałkiem muzeum mówił, że łączy go z nim wprawdzie dalekie, ale jednak pokrewieństwo. Zapewniał, że nie miesza się do spraw politycznych. Zaznaczył jednak, że ma nadzieję, że "Bronek zostanie naczelnym wodzem".

Na zakończenie marszałek mówił, że najbardziej podobali mu się zwiedzający muzeum ludzie. "To naprawdę robi ogromne wrażenie, to, że muzeum oraz przekaz, który jest efektem wystawy, chwyta za serce i to ludzi, którzy przecież nie pamiętają powstania. To już są następne pokolenia i to są piękni ludzie, którzy potrafią wzbudzić w sobie i tyle zainteresowania, ale i tyle pozytywnej emocji związanej z piękną tradycją" - podkreślał Komorowski.

Reklama

>>>Czytaj dalej>>>



Na uwagę dziennikarzy, że po muzeum oprowadzał go poseł PiS, który jednocześnie kieruje placówką - Jan Ołdakowski - odparł: "Daj panie Boże, żeby tak było jak najczęściej". "Ja pana dyrektora Ołdakowskiego bardzo cenię za jego własne dzieło i serce, które włożył w budowę ekspozycji" - powiedział Komorowski.

Marszałkowi Sejmu przypomniano, że swego czasu miał wątpliwości, czy Ołdakowski może być jednocześnie posłem i szefem muzeum. Komorowski zaznaczył, że wątpliwości są nadal, ale wynikają one z braku odpowiednich zapisów ustawowych.

Podczas wizyty w muzeum Komorowski dostał od powstańca książkę "Magik i lalka", opowiadającą historię rodzeństwa biorącego udział w zrywie mieszkańców stolicy w 1944 r. "Podczas powstania, mając 13 lat, byłem wyszkolonym żołnierzem" - wspominał w rozmowie z PAP Jerzy Bartnik, pseudonim "Magik".

Z przebiegu odwiedzin zadowolony był wiceszef Muzeum Powstania Paweł Łukielski. Jak mówił, marszałek raczej dyskutował i uzupełniał informacje, które on mu przekazywał podczas oprowadzania, niż zadawał jakieś pytania.

Przechadzka po muzeum trwała blisko godzinę. Komorowski na dłużej zatrzymał się przy gablocie z pistoletami, jakich używano podczas powstania. Mógł m.in. obejrzeć niemiecki pistolet maszynowy MP-40.

Komorowski, a także towarzysząca mu spora grupa dziennikarzy, operatorów kamer i fotoreporterów przeszli przez replikę podziemnego tunelu, jakim przemieszczali się walczący w powstaniu. Ciemności tam panujące rozświetlały tylko flesze aparatów fotograficznych.

Kandydat na prezydenta znalazł też czas na rozdawanie autografów turystom, którzy - gdy tylko pojawiał się w pobliżu - często przestawali zwiedzać i fotografowali marszałka.

Na zakończenie zwiedzania Komorowski zobaczył salę z wystawą: "Drzewa, które widziały Katyń 1940". Zobaczył zaciemnione pomieszczenie, w którym wystawione są zdjęcia z ekshumacji - z 1943 r. - zwłok ofiar zbrodni. Z głośników słychać szum lasu i śpiew ptaków przerywany co kilka sekund odgłosem wystrzału.