Zdaniem Jabłońskiego wynik debaty pomiędzy Bronisławem Komorowskim a Jarosławem Kaczyńskim to "minus jeden do minus jednego", ponieważ ze strony każdego z kandydatów zabrakło wyraźnego przesłania, mówiącego "po co są te wybory, jaka jest ich stawka, dlaczego jeden kandydat jest lepszy od drugiego".

Reklama

"Zamiast tego otrzymaliśmy wyrecytowane, prawdopodobnie wyuczone na pamięć formułki dwóch kandydatów, którzy siedzieli obok siebie, zamiast stać i się spierać. Nie doszło między nimi do żadnego dialogu" - powiedział Jabłoński.

Jabłoński zaznaczył, że formuła tej debaty była bardzo statyczna. "Jedynym akcentem dynamicznym był ekran, który poruszał się w tle" - ironizował.

"Poza tym nuda, nuda, nuda i myślę, że ta debata spowoduje, że frekwencja w głosowaniu za tydzień będzie najniższa w historii Polski po 1989 r., jeśli chodzi o wybory prezydenckie" - przewidywał.

Reklama

Zdaniem Jabłońskiego, w debacie zawiodła zarówno jej organizacja jak i kandydaci. "Obaj kandydaci nie są osobowościami telewizyjnymi, a zatem trzeba było im stworzyć takie warunki, żeby przynajmniej - zgodnie z ustaleniami sztabów - można było między tymi kandydatami dostrzec jakiś kontrast, jakąś wymianę poglądów, dać im możliwość na zaprezentowanie chociażby jakiegoś ciekawego cytatu. Niestety to się nie udało" - uważa Jabłoński.

Także według Eryka Mistewicza, w debacie nie było wyraźnego zwycięzcy.

"Technicznie Bronisław Komorowski był lepszy, sprawniejszy, bardziej dynamiczny, narzucał ton łamiąc reguły przyjęte wcześniej - myślę o zasadzie nie przerywania konkurentowi. To mogło sprawić wrażenie, że to on jest rozgrywającym to spotkanie" - ocenił Mistewicz.

Reklama

"Jarosław Kaczyński bardzo sprawnie rozpoznał kamerę, do której powinien mówić, w związku z tym mówił do ludzi, czego nie wykorzystał Bronisław Komorowski - jego wypowiedzi były kierowane trochę w pustkę" - zauważył Mistewicz.

Zdaniem Mistewicza, rozstrzygnięcie może przynieść dopiero następna debata, zaplanowana w środę. "Tak naprawdę, to, co widzieliśmy, to preludium pozwalające sztabowcom odkryć luki w przygotowaniu konkurentów przed najważniejszą, determinującą, być może, wynik wyborczy, debatą w środę" - powiedział.