Pierwsze sondażowe wyniki w II turze wyborów prezydenckich dają minimalne zwycięstwo Komorowskiemu. TNS OBOP dla TVP: Komorowski - 53,1 proc., Kaczyński - 46,9 proc.; SMG KRC dla TVN: Komorowski - 51,8 proc., Kaczyński - 48,2 proc.; Homo Homini dla Polsatu: Komorowski 51 proc., Kaczyński - 49 proc.

Reklama

68,8 proc. wyborców, którzy w pierwszej turze poparli Grzegorza Napieralskiego w niedzielę oddało głos na Bronisława Komorowskiego. Na Jarosława Kaczyńskiego zagłosowało 31,2 proc. wyborców Napieralskiego - wynika z sondażu TNS OBOP dla TVP.

Natomiast, według PKW, frekwencja na godz. 17 wyniosła 42,1 proc. Spośród dużych miast najwyższą frekwencję odnotowano w Warszawie - 49,91 proc. uprawnionych

"Frekwencja została zwiększona o dwa procenty, a przy zwiększonej frekwencji wygrywają na ogół siły racjonalne" - ocenił politolog z Uniwersytetu Humanistyczno-Przyrodniczego w Kielcach. W opinii Kika "wyraźnie widać, że Komorowski wygrał głosami lewicy".

Reklama

"Są pierwsze informacje, że prawie 80 proc. osób, które głosowały na Napieralskiego teraz oddało swój głos na Komorowskiego. W związku z tym wyraźnie i zdecydowanie można powiedzieć, że Komorowski wygrał dzięki głosom Napieralskiego" - uznał Kik.

W opinii politologa wyborcy Napieralskiego oddali swe głosy na Komorowskiego, pomimo tego, że nie opowiedział się on za żadnym z kandydatów. "Elektorat lewicy jest - w odróżnieniu od elektoratu prawicy - świadomy, samodzielny, nie potrzebuje wskazówek i kazań z ambony" - powiedział Kik.

"Te wyniki tworzą nową perspektywę dla kraju, być może będzie to szansa na stopniowe zasypywanie podziałów na polskiej scenie politycznej - na razie na lewym skrzydle sceny politycznej, pomiędzy centroprawicą a lewicą" - uznał politolog.

W jego opinii Kaczyński - pomimo tego, że sondażowe wyniki nie wskazują na jego wygraną - uzyskał bardzo dobry wynik wyborach. "Przegrał nieznacznie dzięki ogromnej mobilizacji w szeregach PiS, należy się jednak liczyć z tym, że ta mobilizacja - po klęsce wyborów prezydenckich - przejdzie w demobilizację" - ocenił.