PSL pokazało statystyki dotyczące liczby kobiet na swych listach wyborczych. Wśród kandydatów Stronnictwa jest ich 27,5 proc. O 40 proc. pań na swoich listach mówi SLD, a o 30 proc. PiS. Według Hanny Gronkiewicz-Waltz na listach PO kobiet jest więcej niż w 2006 r.

Reklama

Szef sztabu wyborczego PSL Eugeniusz Grzeszczak poinformował na czwartkowej konferencji prasowej w Sejmie, że z list komitetu wyborczego jego ugrupowania startuje 25 tys. 516 kandydatów, z czego 27,5 proc. to panie.

Sprawa parytetu płci najgorzej wygląda w statystyce dotyczącej kandydatów na wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Pod szyldem Stronnictwa o te stanowiska będzie walczyć 698 osób, z czego tylko 83 (11,8 proc.) to przedstawicielki płci pięknej.

Najlepiej kwestia ta wygląda wśród ubiegających się o mandaty radnych w miastach na prawach powiatów. Z 1240 kandydatów do 28 takich rad 37 proc. to kobiety.

Poniżej jednej trzeciej kobiet jest na listach PSL do 16 sejmików województw. Stronnictwo zgłosiło tam 1113 kandydatów (23 proc. to kobiety). O mandaty w 225 radach powiatów starać się będzie 7788 kandydatów, w tym 24,7 proc. pań. Nieco lepiej jest w przypadku rad gmin. Ludowcy wystawili tam 14 tys. 677 kandydatów, z czego 28,6 proc. to kobiety.

Reklama

"Na listach mamy wiele kobiet, nie mówimy o parytetach, my je po prostu realizujemy" - przekonywał Grzeszczak.

Z zestawienia, które przygotowała czwartkowa "Gazeta Wyborcza", wynika, że z partii parlamentarnych najgorzej pod względem liczby kobiet na listach wyborczych wypada PSL; na listach PO jest 31,4 proc. kobiet, PiS 30 proc., a PSL 27,5; przoduje SLD z 40 proc. udziałem płci pięknej na swych listach wyborczych.

Reklama

"Zobaczymy jak będzie po wyborach, bo nie tylko samo prezentowanie kandydatów, ale realna, skuteczna możliwość zdobycia mandatu jest ważna" - odpowiadał na to szef Stronnictwa Waldemar Pawlak.



Wiceszefowa PO, prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz powiedziała w czwartek, że od pewnego czasu jest zwolenniczką parytetu w wyborach samorządowych. Dodała, że "kobietom w partiach jest trudniej przebić się na lepsze miejsca na listach wyborczych". Jak mówiła, w Warszawie są takie listy, że czasami nawet trzy pierwsze miejsca są zajęte przez kobiety, m.in. w jej okręgu wyborczym w Wawrze.

Odnosząc się do kwestii mniejszej liczby kobiet na listach w wyborach samorządowych, niż to miało miejsce cztery lata temu, Gronkiewicz-Waltz oświadczyła, że gdy chodzi o Platformę Obywatelską, to "jest więcej". Dodała, że w przypadku Warszawy, 40 proc. radnych jest kobietami, zaznaczając przy tym, że jest już powyżej 35 proc., ale jeszcze nie 50 proc., i że kandydatką na prezydenta jest kobieta.

O parytetach i obecności kobiet na listach PiS mówił w czwartek prezes tej partii Jarosław Kaczyński. Zaznaczył, że stanowią one 30 proc. kandydujących. "Przyjmujemy zasadę pełnego równouprawnienia. (...) Nie będziemy robić na panie łapanek, jak to się zdarza w niektórych krajach, gdzie są parytety" - powiedział.

"Uważamy, że pewne procesy społeczne powinny przebiegać w sposób naturalny. Z całą pewnością, jeżeli spojrzeć na Polskę w ciągu ostatnich 20 lat, to pod tym względem nastąpił znaczący postęp" - ocenił szef PiS. Kaczyński wyraził nadzieję, że w przyszłości kobiet na listach jego partii będzie jeszcze więcej niż dotychczas.

Liczną obecnością kobiet na listach wyborczych chwali się SLD. Szef kampanii samorządowej Sojuszu Tomasz Kamiński podkreślił na konferencji prasowej, że SLD na swoich listach w tegorocznych wyborach ma najwięcej kobiet z wszystkich partii, bo blisko 40 proc.

Jak dodał, na listach sejmikowych Sojuszu jest około 32 proc. kobiet, a na pierwszych miejscach około 30 proc. Pełnomocniczka wyborcza SLD Katarzyna Olszewska podkreślała, że np. w Krakowie na listach Sojuszu jest 50 proc. kobiet, a w Warszawie - 45 proc.