Chodzi o słowa Olejniczaka, które padły w poniedziałkowym programie "Tomasz Lis na żywo" w TVP2. W programie, który miał formę przedwyborczej debaty, wystąpiła trójka kandydatów na prezydenta stolicy: obecna gospodarz Hanna Gronkiewicz-Waltz (PO), Bielecki i Olejniczak.

Reklama

Kandydat SLD powiedział podczas debaty, że Warszawa wydała 1,5 miliona zł na projekt - autorstwa Bieleckiego - budowy Muzeum Komunizmu, które miało powstać w Pałacu Kultury i Nauki. Bielecki odparł, że miasto nic nie zapłaciło za projekt, ponieważ on przekazał go bez praw autorskich. Według Gronkiewicz-Waltz koszty miały być jeszcze większe niż 1,5 miliona złotych.

Przeciw słowom Olejniczaka Bielecki protestował na wtorkowej konferencji prasowej. "Mieliśmy do czynienia, niestety w telewizji publicznej, z przykładem gry nie fair, która znajdzie swój finał w trybie wyborczym w sądzie. Ponieważ Wojciech Olejniczak - który powołując się zresztą po wyjściu ze studia, na to, że to są wiadomości, które przychodzą od Hanny Gronkiewicz-Waltz - powiedział, że ja dla miasta zrobiłem projekt soclandu - Muzeum Komunizmu za 1,5 mln zł" - mówił.

Jak dodał, przekazał miastu projekt muzeum "za darmo, bez praw autorskich". Bielecki dodał, że jeżeli Olejniczak go nie przeprosi, pozew trafić do sądu do południa w środę.

Europoseł Sojuszu nie zamierza wycofywać się ze swych twierdzeń, ani przepraszać Bieleckiego. Bagatelizuje też zapowiedzi złożenia przez wspieranego przez PiS kandydata pozwu przeciwko niemu w trybie wyborczym.

"Zapraszam, przecież na temat milionów, które zarobił Czesław Bielecki na publicznych zamówieniach, m.in. z Warszawy, krążą już legendy. Może jeszcze przed wyborami dowiemy się ile brał za projekty toalet w Sejmie, zlecanych w czasie kiedy był w AWS, ile brał za Muzeum Komunizmu i za inne jeszcze projekty. To są pewne fakty, media o tym pisały" - mówił Olejniczak we wtorek dziennikarzom w Warszawie.

Ironizował jednocześnie, że Bielecki jest "jak dotąd jedynym, którego zna, a który zarobił na komunizmie".

Reklama

Europoseł Sojuszu nie zamierza też przepraszać Bieleckiego. "Dlaczego mam przepraszać? Te słowa padły w obecności pani prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz, która - rozumiem - będzie świadkiem w tej sprawie, ponieważ absolutnie, w stu procentach przytakiwała, że to prawda" - zaznaczył Olejniczak.

Decyzja o realizacji projektu budowy w PKiN Muzeum Komunizmu zapadła pod koniec 2003 roku, kiedy prezydentem Warszawy był Lech Kaczyński.