RAFAŁ WOŚ: Władze chińskie robią wszystko, by rozpoczęta właśnie w Szanghaju międzynarodowa wystawa Expo była największa, najdroższa i najbardziej efektowna w całej historii. Dokładnie tak samo jak Brytyjczycy i Francuzi, którzy wymyślili targi światowe w połowie XIX wieku, by licytować się, kto jest potężniejszy. Po 150 latach wróciliśmy do punktu wyjścia?
ALEXANDER C.T. GEPPERT: Dokładnie tak. Gdy w 1851 roku Londyn zorganizował pierwszą wystawę światową, chodziło o pokazanie światu chwały Imperium Brytyjskiego, znajdującego się u szczytu swojego międzynarodowego znaczenia. Marzący o odbudowie mocarstwowej potęgi Francji cesarz Napoleon III nie mógł pozostać w tyle. Dlatego następne targi światowe zorganizował oczywiście Paryż. Kolejne znów Londyn, a następnie znowu Paryż. Wkrótce dołączyli inni: stolica monarchii Habsburgów Wiedeń (w 1873 roku) i raczkujące mocarstwo zza oceanu Stany Zjednoczone (Filadelfia, 1876 rok). I machina ruszyła. To, co wówczas działo się przy okazji wystaw światowych, można spokojnie nazwać pierwowzorem nowoczesności z kiełkującą globalizacją i agresywnym pompowaniem narodowej dumy zarówno przez gospodarzy, jak i uczestników. Analizując motywacje Anglików i Francuzów sprzed półtora wieku i dzisiejsze prężenie muskułów przez Pekin, widać więc zadziwiające podobieństwo.

Reklama

Kto wymyślił międzynarodowe targi?
W pamiętnikach głównego organizatora pierwszych targów Henry’ego Cole’a jest fragment opisujący przypadkowe spotkanie z małżonkiem królowej Wiktorii, księciem Albertem z niemieckiej dynastii Sachsen-Coburg-Gotha. Cole zapytał księcia, czy Londyn powinien się specjalizować w targach narodowych czy międzynarodowych, na co monarcha miał się zaperzyć i odpowiedzieć: „Londyn? Międzynarodowych, oczywiście. I to takich, jakich świat jeszcze nie widział!”. Przez zbudowany na tę okazję ogromny pawilon ze szkła i stali (tzw. Crystal Palace) przewinęło się 6 milionów osób, jedna trzecia ówczesnej brytyjskiej populacji. A Londyn nieźle zarobił na całym przedsięwzięciu.

Jak wyglądały pierwsze wystawy światowe?
W tamtych czasach biznesowo-polityczne elity po obu stronach Atlantyku były wręcz owładnięte wiarą w postęp technologiczny. Dlatego też wiele zdobyczy techniki, które miały zrewolucjonizować świat, miało na wystawie światowej swoje premiery. W 1876 roku w Filadelfii można było podziwiać pierwszy telefon, a w 1900 roku w Paryżu kinematograf pokazywał pierwsze filmy. Przy innych okazjach zaprezentowano także gramofon, maszynę do prześwietleń czy telegraf. Na targach rodziła się globalizacja. Bez zbytniej przesady można powiedzieć, że targi z lat 1851 – 1900 spełniały taką funkcję społeczną czy gospodarczą, jak dzisiaj internet.

Czy tamte wystawy przypominały te dzisiejsze?
Początkowo nawet architektura wystaw światowych sprzyjała międzynarodowej konkurencji. Pierwotna koncepcja zakładała, że wszystkie państwa ustawiają swoje stoiska w jednej ogromnej hali zbudowanej na planie koła według specyficznego wzorca: każdy pawilon zaczynał się w środku okręgu i rozciągał się do jego brzegu. W ten sposób każdy kraj otrzymywał jakby swoją część tortu. To ułatwiało poruszanie i przeskakiwanie pomiędzy ekspozycjami. Dopiero po wojnie zaczęto stopniowo wprowadzać zasadę, że każdy kraj ma swój własny pawilon.

Reklama

Jak ówczesne mocarstwa dowodziły swojej potęgi?
Mocarstwa mocno chwaliły się swoimi koloniami, które uchodziły wówczas za synonim międzynarodowego znaczenia. Już w Londynie w 1851 roku Brytyjczycy z dumą pokazywali towary pochodzące z Indii. Na kolejnych targach pojawiały się wręcz całe historyczne i etnograficzne rekonstrukcje. Budowano na przykład wioski, które miały obrazować, jak żyją dzikie afrykańskie plemiona. Wypełniali je oczywiście rdzenni mieszkańcy. Często później okazywało się, że tubylcy byli opłaconymi za pieniądze aktorami.

Która z tych pionierskich wystaw światowych uchodzi za najważniejszą?
Trudno wymienić jedną z nich. Liczyło się przede wszystkim to, że organizatorzy każdej kolejnej wystawy próbowali pobić poprzedników. Londyn 1851 wystawiał się na 10 hektarach, więc Paryż cztery lata później próbował zbudować swój pawilon na 15 hektarach. I tak dalej. Państwa szybko postawiły sobie za punkt honoru podczepienie targów pod jakąś patriotyczną rocznicę. W 1876 roku Amerykanie zorganizowali wystawę w Filadelfii pod hasłem 100-lecia Deklaracji niepodległości. Paryż 1889 miał upamiętnić setną rocznicę Wielkiej Rewolucji (to wówczas powstała wieża Eiffla). W 1893 roku Chicago świętowało pod hasłem czterechsetnej rocznicy odkrycia Ameryki. Pierwsze wystawy światowe stały się też katalizatorem rozwoju nowożytnych igrzysk olimpijskich. W 1900 roku Paryż gościł, niejako w ramach podczepionej pod targi atrakcji, drugie po Atenach nowoczesne igrzyska. Cztery lata później tradycję podtrzymało amerykańskie St Louis. Olimpiada i Expo do dziś są dwoma najważniejszymi wyznacznikami międzynarodowego znaczenia. Nieprzypadkowo dwa lata po historycznych igrzyskach w Pekinie mamy historyczne Expo w Szanghaju.

Z pańskiej opowieści wynika, że pierwsze wystawy światowe były wielką bitwą Francji, Wielkiej Brytanii i Ameryki. W tym zestawieniu dziwi brak Niemiec, które od czasu zjednoczenia w 1871 roku próbowały w szybkim tempie nadrabiać mocarstwowe zaległości, wywołując po drodze dwie wojny światowe.
Rzeczywiście. Pierwsze niemieckie Expo to dopiero targi w Hanowerze w 2000 roku, zresztą niezbyt udane. Sam długo szukałem odpowiedzi na to zastanawiające pytanie.

Reklama

Niemcy od początku byli do Expo nastawieni podejrzliwie. Już na targach w Filadelfii w 1876 roku wybuchł skandal: lokalne media wyśmiały niemiecką ekspozycję jako tanią, pretensjonalną i złej jakości. Patriotycznie usposobieni niemieccy korespondenci w odpowiedzi relacjonowali do kraju, że sama wystawa jest nic niewarta. Potem wszelkie próby blokował pryncypialny sprzeciw samego cesarza Wilhelma II. W pamiętnikach z epoki znalazłem na przykład fragmenty, w których Kaiser zżyma się, że wystawa może i pasuje do miast burdeli, takich jak Paryż, ale nie do porządnego Berlina. Z kolei Hitler, który zorganizował przecież dwie mocarstwowe olimpiady, letnią w Berlinie i zimową w Garmisch Partenkirchen, prawdopodobnie planował wielkie niemieckie Expo po zakończeniu wojny. Tak przynajmniej wynika z pamiętników Josefa Goebbelsa. Z Hitlerem w tej dziedzinie rywalizował zresztą Benito Mussolini, który chciał zorganizować Expo w Rzymie w 1942 roku, ale jego plany pokrzyżował wybuch wojny.

Który zawiesił też organizację Expo na prawie 20 lat. Targi powróciły w 1958 roku w Brukseli. Czy przez te dwie dekady zmieniła się ich koncepcja i znaczenie?
Druga wojna światowa wcale nie była decydującą cezurą. Wystawy ewoluowały już wcześniej. W latach 20. XX wieku utworzono na przykład w Paryżu specjalne międzynarodowe biuro, które miało decydować o tym, kto będzie gospodarzem kolejnych wystaw. Wcześniej bowiem organizowano je w dość dowolny sposób, najczęściej kanałami dyplomatycznymi i obawiano się, że targi utracą swoje znaczenie, rozmywając się w morzu podobnych inicjatyw. Stopniowo ewaluowała też sama koncepcja. O ile pierwsze wystawy były przede wszystkim nastawione na technikę, rolnictwo i przemysł, o tyle od roku 1900 Expo przestawia się bardziej na rozrywkę, by stać się wielkim spektaklem. W latach 20. i 30. wystawy zaczynają się z kolei mocno komercjalizować. W roli wystawiających pojawiają się już nie tylko państwa, ale też potężne firmy, jak np. Ford czy Chrysler.

Druga wojna światowa rozbija też europejski monopol na Expo. Po targach w Brukseli w 1958 roku Europa musi czekać na kolejne aż do roku 1992, czyli wystawy w Sevillii. Dlaczego?
W pewnym sensie to wyraz postępującej marginalizacji wykrwawionej bratobójczym konfliktem Europy. Na horyzoncie pojawiają się inni gracze: Kanada, Japonia, Nowa Zelandia. Ameryka urasta do roli supermocarstwa i w latach 60. czy 70. monopolizuje Expo tak, jak robiły to kiedyś Wielka Brytania i Francja. W Europie z kolei panuje przekonanie, że Expo to model, który się już zużył. Komunikacja robi znaczące postępy. Nikt już nie obawia się, że nieobecność na Expo eliminuje go z gry.

Prawdziwy renesans nadchodzi jednak dopiero po zakończeniu zimnej wojny i pęknięciu podziałów dzielących świat przez ostatnie pół wieku.
Ma to związek z otwarciem się wielu odciętych do tej pory od kapitalistycznego krwiobiegu krajów. W czasie ostatnich Expo widać wyraźnie, że niesamowicie uaktywniły się na nich mniejsze lub w ogólne nowo powstałe kraje. Na Expo w Hanowerze wszyscy byli na przykład pod wrażeniem pawilonów zaprezentowanych przez państwa bałtyckie, dla których kolejne targi to szansa nawiązania nowych biznesowych kontaktów. Z tego powodu uaktywniły się także kraje, które mają ochotę robić interesy na tych wschodzących rynkach, jak np. Holandia czy Austria. Niespodziewanie zdynamizowało to Expo lat 90. Z tego względu wystawy przełomu XX i XXI wieku to także kontratak Europy. Dwukrotnie: w latach 1992 i 2008 Expo gościła Hiszpania. W 1998 roku sprawnie urządzili je Portugalczycy. W roku 2000 mieliśmy Expo w Hanowerze. Na tych ostatnich targach nie było za to na przykład Amerykanów. W USA Kongres ma prawo zablokować udział w takim przedsięwzięciu, jeśli uzna, że koszty są niewspółmierne do zysków. Chińczycy od dawna obawiali się, że podobnie będzie podczas tegorocznego Expo. Od dawna więc naciskali na Waszyngton kanałami dyplomatycznymi. Efekt tego lobbingu jest taki, że Amerykanie mają w Szanghaju swój pawilon. Chińska wystawa może więc otworzyć kolejny rozdział poważnych, wręcz imperialnych targów, który nie wiadomo dokąd nas doprowadzi.

Expo trwa kilka miesięcy, podczas których oczy świata są zwrócone na miasto gospodarza. Co się dzieje potem? Co zostaje po Expo?
Wpływ na rozwój miast jest porównywalny z igrzyskami olimpijskimi. Od lat wśród urbanistów i władz miejskich wielkich metropolii panuje przekonanie, że tylko organizacja Expo albo olimpiady może doprowadzić do realizacji najkosztowniejszych projektów infrastrukturalnych, które w normalnych warunkach politycznych i wiecznie napiętej sytuacji budżetowej byłyby nie do zrealizowania. Gdy jednak w grę wchodzi przygotowanie się do organizacji takiego megawydarzenia, pieniądze zawsze się znajdują i miasto dostaje nowy terminal lotniska albo obwodnicę. Często także same wystawowe pawilony są integrowane do przestrzeni miejskiej.

Jakie są najbardziej spektakularne przykłady?
Oczywiście wieża Eiffla, ponad 300-metrowa konstrukcja zbudowana na paryskie Expo w 1889 roku, wówczas najwyższa budowla na świecie (aż do 1930 roku, gdy wyprzedził ją nowojorski Chrysler Building – red.). Jej historia jest typowa dla budowli wznoszonych przy okazji pierwszych wystaw światowych: początkowo miała być tylko czasową ekspozycją i planowano jej rozbiórkę po zakończeniu targów. Zdecydowano się jednak ją pozostawić, wywołując ogromne kontrowersje pomiędzy paryżanami, którzy albo byli nią zachwyceni, albo jej nienawidzili. Rozwijająca się kultura masowa, a zwłaszcza kino, szybko jednak uczyniły z wieży Eiffla wizytówkę Paryża. Z kolei jednym z symboli Brukseli stała się słynna instalacja powiększonej cząsteczki atomu wystawiona przy okazji targów w 1958 roku w dzielnicy Heysel. Albo Space Needle w Seattle, prawie dwustumetrowy stalowy słup z latającym spodkiem na wierzchołku, który wzniesiono na wystawę w 1962 roku i do dziś mocno kojarzy się z miastem.

A jak jest dzisiaj?
Nastawienie do architektury Expo stopniowo się zmieniało: organizatorzy zaczęli od początku planować, że część budowli pozostanie na stałe. Zwłaszcza gdy Expo było udane. W ostatnich latach organizatorzy wręcz stawiają sobie za cel, by dzięki wystawowym pawilonom wydźwignąć i uatrakcyjnić dzielnice uchodzące za gorsze. Taka strategia udała się na przykład w Lizbonie w 1998 roku, ale poniosła fiasko w Hanowerze dwa lata później. Trudno powiedzieć, jak Expo zmieni architekturę Szanghaju. Jedno jest pewne: Chińczycy chcą w ciągu najbliższych miesięcy mocno podkreślić, że miasto jest nie tylko ogromną metropolią, ale wręcz megalopolis przyszłości.