Stone, wraz z inną amerykańską aktorką Angeliką Houston, została zaproszona do Oslo, aby w poniedziałek poprowadzić galę, z której dochód zasili konto organizacji Grameen Bank, przyznającej tak zwane mikrokredyty najbiedniejszym. Stone jednak do stolicy Norwegii przyjechała już dzień wcześniej, by w sali ratusza być świadkiem wręczenia pamiątkowego dyplomu Janusowi. Gdy tegoroczny laureat zakończył przerywany oklaskami odczyt, apelem, by kolejne pokolenia poznawały biedę w muzeach, aktorka wybuchnęła płaczem. Mimo że siedzący obok burmistrz Oslo próbował uspokoić Stone, na sali słychać było jedynie jej szloch, przerywany dźwiękiem aparatów fotograficznych.

"Przepraszam za swoją reakcję. Ale Mohammad jest po prostu święty, trudno słuchając tego, co mówi, pozostać obojętnym" - tłumaczyła aktorka dziennikarzom po zakończeniu uroczystości. Stone przypomniała, że z Janusem zna się od lat i wielokrotnie wraz z innymi amerykańskimi aktorami wspierała jego organizacje.

Deklarowana przyjaźń z noblistą ani wrażliwość na nędzę mieszkańców krajów trzeciego świata nie były jednak jedynymi powodami obecności Stone w Oslo. Jak twierdzi norweska gazeta "Afterposten", komitet noblowski bardzo chętnie zaprasza na swoje uroczystości gwiazdy show-biznesu.

"O laureatach Nagrody Nobla mówi się właściwie tylko w październiku, gdy komitet ogłasza zwycięzców w poszczególnych kategoriach. Oficjalne wręczenie nagród dwa miesiące później nikogo już nie interesuje. Komitet liczy pewnie, że dzięki obecności gwiazd ceremonia wręczenią nagród stanie się wydarzeniem towarzyskim" - pisze dziennik.

Rzeczywiście, na gwiazdy można liczyć. Gdy wieczorem para królewska wydała uroczystą kolację na cześć Janusa, w której wzięły udział koronowane głowy z Hiszpanii i Szwecji, Stone spóźniona 10 minut, w otoczeniu fotoreporterów weszła na salę. "Trzeba mieć niezły tupet, żeby przeszkadzać królowi w toaście" - skomentował zachowanie aktorki rzecznik Haralda V.







Reklama