Według rosyjskiej gazety, "tylu antyrosyjskich komentarzy i erupcji agresji pod adresem polskiego rządu nie było od momentu samej katastrofy".
"Premier Polski Donald Tusk ze swej strony oświadczył, że w najbliższych dniach zamierza zaproponować Moskwie opracowanie wspólnego raportu o przyczynach tragedii, w którym obiektywnie ocenione zostałyby błędy i grzechy nie tylko Polaków, ale także strony przyjmującej - kontrolerów lotów lotniska Siewiernyj" - informują "Nowyje Izwiestija".
Dziennik zauważa, że "wrzawa wywołana przez przedstawicieli partii Jarosława Kaczyńskiego - Prawa i Sprawiedliwości - zagłuszyła wystąpienia ekspertów, prokuratorów i przedstawicieli władz państwowych, nie zgadzających się z jednoznacznie negatywną oceną raportu MAK".
Wielkonakładowa "Komsomolskaja Prawda" wskazuje, że "istota polskich pretensji sprowadza się do tego, że nie można winić za to, co się stało, tylko załogi polskiego samolotu". "Eksperci w Warszawie uważają, że załoga samolotu Lecha Kaczyńskiego próbowała zapobiec katastrofie" - przekazuje gazeta.
"Komsomolskaja Prawda" podaje, że "polska komisja rządowa badająca przyczyny wypadku poinformowała, iż według jej danych piloci na 22 sekundy przed katastrofą podjęli decyzję o odejściu na drugi krąg". Dziennik precyzuje, że decyzję taką podjął kapitan samolotu Arkadiusz Protasiuk, usłyszawszy sygnał ostrzegawczy systemu TAWS, gdy Tupolew był na wysokości 100 metrów.
"W raporcie MAK konstatuje się natomiast, że <decyzji dowódcy załogi, by odejść na drugi krąg, nie było>. A słowo <Odchodzimy> wypowiedział II pilot na 14 sekund przed zderzeniem z ziemią na wysokości 80 metrów, gdy było już za późno" - pisze "Komsomolskaja Prawda".
"Teraz przedstawiciele stron będą musieli wyjaśnić, skąd wzięła się 8-sekundowa różnica w interpretacji działań załogi" - podkreśla gazeta.
MAK w swoim raporcie końcowym do bezpośrednich przyczyn katastrofy zaliczył m.in. zejście Tu-154M znacznie poniżej minimalnej wysokości odejścia na drugi krąg (100 m) i niezareagowanie na ostrzeżenia systemu TAWS.
MAK uznał też, że obecność dowódcy Sił Powietrznych RP generała Andrzeja Błasika w kabinie pilotów aż do momentu zderzenia samolotu z ziemią wywierała presję psychologiczną na dowódcę samolotu, kapitana Arkadiusza Protasiuka. MAK podał również, że we krwi Błasika stwierdzono 0,6 promila alkoholu.
Żadne z wytkniętych w raporcie uchybień nie obciąża strony rosyjskiej.