"Atmosfera była bardzo nerwowa, były przekleństwa, kierownik lotu za nic w świecie nie chciał się zgodzić na przyjęcie samolotu. Decyzja gdzieś zapadła" - tak polski akredytowany przy MAK relacjonował w TVN24 to, co działo się wśród kontrolerów w Smoleńsku.

Reklama

Edmund Klich podkreślił jednocześnie, że wyklucza taką wersję, iż Rosjanie specjalnie źle naprowadzali polską maszynę, by doprowadzić do jej rozbicia.

Polski ekspert przyznaje też, ale tym razem w "Rzeczpospolitej", że najlepiej udokumentowałby film z wieży w Smoleńsku. Mógłby też rozwiać wiele wątpliwości dotyczących fachowości rosyjskich kontrolerów. Problem jednak w tym, że Rosjanie nie przekazali go polskiej stronie.

W swoim raporcie MAK napisał, że podczas zapisu taśma się zacięła. Ale Klich nie daje temu wiary. "Takie tłumaczenie budzi wątpliwości, bo kierownik systemu lądowania twierdził, że sprawdzał urządzenia i były sprawne" - mówi gazecie.

Strona rosyjska twierdzi, że taśma się zacięła, bo było zwarcie między magnetowidem a kamerą.