"Wysokie pensje? Mamy takie pensje jak wszyscy inni urzędnicy organizacji międzynarodowych i dużo niższe niż pracownicy prywatnych firm międzynarodowych. Znamy języki obce, zdaliśmy konkursy, w których startuje po kilkadziesiąt tysięcy kandydatów, i to znaczy, że jesteśmy najlepsi" - powiedział PAP jeden z pragnących zachować anonimowość austriackich urzędników Komisji Europejskiej, który brał udział w walnym zgromadzeniu związków zawodowych instytucji UE w tym tygodniu w Brukseli.

Reklama

Data strajku nie została wyznaczona, ale związki złożyły już zawiadomienie o gotowości do strajku do 7 stycznia - powiedział PAP w czwartek Mario Pino jeden z rzeczników syndykatu KE.

Chodzi m.in. o przyszłoroczną indeksację pensji eurokratów. KE zaproponowała w czwartek, by wyniosła ona 1,7 proc., a rządy - wskazując na kryzys - domagają się zamrożenia pensji. Większy spór dotyczy jednak reformy statutu unijnego urzędnika. W ramach oszczędności KE zaproponowała w czerwcu likwidację 5 proc. miejsc pracy (m.in. przez niezastępowanie funkcjonariuszy odchodzących na emerytury) do 2017 r., wydłużenie wieku emerytalnego z 63 do 65 lat, wydłużenie tygodnia pracy z 37,5 do 40 godz. i redukcję niektórych przywilejów finansowych (w tym np. dodatku na podróże do domów) oraz likwidację rozporządzenia o obowiązkowej indeksacji.

Te oszczędności są "zdecydowanie niewystarczające" uznało we wspólnym stanowisku aż 17 państw UE, w tym Niemcy, Francja, Wielka Brytania, Włochy, Finlandia, Holandia czy Austria. Nie ma wśród nich Polski - jako kraj sprawujący prezydencję, zachowuje neutralność - powiedział PAP polski dyplomata.

"Większość krajów, odpowiadając na obecny kryzys gospodarczy i zadłużenia, podejmuje kroki i reformy zmieniające warunki służby publicznej. Urzędnicy europejskich instytucji nie mogą być wyłączeni z wysiłku konsolidacji finansowej - napisało 17 państw w dokumencie jaki uzyskała PAP. - Dlatego życzymy sobie bardzo znacznych redukcji w wydatkach obejmujących pensje, emerytury i przywileje".

Kraje chcą też obniżyć istniejący od początku integracji europejskiej dodatek 16 proc. do pensji za tzw. rozłąkę. Ten dodatek od dawna budzi krytykę, bo urzędnicy otrzymują go bez ograniczenia czasowego, bez względu na to, czy z rodzinami przeprowadzili się do Belgii na stałe, kupili domy, posłali dzieci do mieszczących się w Brukseli szkół. "17" proponuje, by dodatek zmniejszyć do 10 proc. i by był przyznawany tylko przez 5-10 lat od momentu rozpoczęcia pracy. Ponadto co roku miałby maleć o 2 punkty procentowe.

Większość urzędników, z którymi rozmawiała PAP, ocenia te propozycje jako "populistyczne". "Przeżywamy tymczasowy kryzys finansowy w Europie. Tymczasem kraje chcą zniszczyć europejską służbę publiczną. Kryzys nie jest winą urzędników, ale rynków finansowych" - powiedział jeden z urzędników przygotowujących strajk KE. "Niech szukają oszczędności na rabacie brytyjskim czy na sesjach PE w Strasburgu, a nie w pensjach" - dodał.

Reklama

"Porzuciłem swoje życie, karierę, rodzinę i ojczyznę. Miałem w Niemczech dobrą posadę w ministerstwie i zrezygnowałem z niej dla pewnych warunków tutaj. Nie można po dziesięciu latach powiedzieć: obcinamy - ocenił niemiecki urzędnik KE. - Jeżeli chcecie redukować pensje, róbcie to, ale dla nowo przyjętych. Niech zdecydują, czy są gotowi pracować za mniejszą pensję, to ich wybór". Negocjacje ws. reformy statutu będą trwały zapewne wiele miesięcy. Po negocjacjach ze związkami zawodowymi, reformą statutu zajmie się Parlament Europejski i Rada UE.

Do końca roku Rada musi natomiast podjąć decyzję ws. indeksacji przyszłorocznych pensji. KE wylicza ją na podstawie unijnego rozporządzenia, które nakazuje uwzględniać dane o zarobkach urzędników w ośmiu państwach członkowskich (Niemcy, Francja, Wielka Brytania, Włochy, Hiszpania, Holandia, Belgia, Luksemburg), a także brukselski wskaźnik inflacji. Zarobki funkcjonariuszy nominalnie wzrosły w pięciu z tych ośmiu państw, a spadły tylko w trzech: Hiszpanii, Włoszech i Luksemburgu. Spadły jednak na tyle dużo, że po wyciągnięciu średniej zarobki powinny spaść o 1,8 proc. Po uwzględnieniu jednak 3,6 proc. inflacji w Belgii, KE wyliczyła wzrost o zarobków o 1,7 proc.

"Większość państw nie stosuje automatycznej indeksacji. Jest ona uzależniona od sytuacji gospodarczej. Ta zasada powinna obowiązywać też UE" - napisało we wspólnym stanowisku 17 państw. Wynagrodzenia ok. 50-tysięcznej rzeszy unijnych urzędników wahają się od około 2,5 tys. euro miesięcznie dla świeżo zatrudnionych asystentów najniższego szczebla do ponad 20 tys. euro dla dyrektorów generalnych, komisarzy i sędziów Trybunału Sprawiedliwości.

"Jeśli funkcjonariusze chcą znowu strajkować, to ich problem, ale powinni żyć w świecie realnym, a nie w wirtualnym świecie instytucji europejskich" - mówił PAP niedawno lider Zielonych w PE Daniel Cohn-Bendit. I dodał, że jest za podwyżkami, ale tylko dla mało zarabiających urzędników.