Po piątkowym wypadku nadal co najmniej 14 osób jest zaginionych.

Costa Concordia w piątek przewrócił się u wybrzeży Toskanii po uderzeniu o skały. Od niedzielnego południa ratownicy poszukujący zaginionych nie usłyszeli żadnego dźwięku, sygnalizującego obecność żywych ludzi.

Reklama

Istnieją obawy, że na najniższych, całkowicie obecnie niedostępnych i zalanych poziomach, mogą być ciała ludzi. Z każdą chwilą poszukiwania mogą stać się trudniejsze, ponieważ w środę mają znacznie pogorszyć się warunki pogodowe w tym rejonie Morza Tyrreńskiego.

Łącznie na pokładzie olbrzymiego statku wycieczkowego, który wyruszył w rejs po Morzu Śródziemnym, były 4232 osoby z 62 krajów. Na pokładzie było 12 Polaków - pasażerów i członków załogi. Wszyscy są cali i zdrowi, niektórzy powrócili już do swych domów.

Ekipy ratownicze, pracujące w miejscu katastrofy odnalazły czarną skrzynkę, która pozwoli ustalić okoliczności uderzenia statku o podmorską skałę.

Według komentatorów wątpliwości co do winy za tragedię nie pozostawia wydane w niedzielę wieczorem oświadczenie armatora, który w jednoznaczny sposób wskazał na błędy kapitana; obrał on kurs zbyt blisko brzegu, a w czasie akcji ratunkowej złamał procedury, to znaczy - choć nie przyznano tego w wydanej nocie - opuścił statek w chwili, gdy panował na nim ogromny chaos, zaś ludzie czekali na ewakuację.