Wyborczy kryminał o przyszłości euro w Grecji zakończył się happy endem. Zwolennicy euro wygrali. Grecy zagłosowali za euro! - napisał dziennik "Bild". Gazeta podkreśla, że Grecję i tak czekają trudne negocjacje koalicyjne między zwycięską konserwatywną partią Nowa Demokracja (ND) a socjalistyczną partią PASOK; obie partie opowiadają się za kontynuacją programu reform, od którego zależy dalsza pomoc finansowa dla Grecji.
Według informacji "Bilda" natychmiast po utworzeniu nowego rządu w Atenach udadzą się tam eksperci trojki, czyli misji Komisji Europejskiej, EBC i MFW, aby ocenić stan wdrażania programu oszczędności i reform. Możliwe, że dadzą Grecji więcej czasu - napisał "Bild".
"Frankfurter Allgemeine Zeitung" podkreśla, że grecki dramat jeszcze się nie skończył. Bo Grecy chcą wprawdzie zachować euro, ale w większości uważają warunki kontynuacji pomocy finansowej za niesprawiedliwe. Co więcej, czują się ofiarami rujnujących intryg, będących dziełem nie ich własnych skorumpowanych elit, ale Brukseli i oczywiście Berlina. Zagadką pozostaje to, jak w obliczu takiego zaburzonego pojmowania i politycznej polaryzacji może powieść się uzdrowienie państwa oraz ożywienie gospodarki. A zatem kryzys euro i zadłużenia nie został jeszcze pokonany po tych tzw. decydujących wyborach - ocenia "FAZ".
Zdaniem komentatora dziennika Grecja potrzebuje rządu, który będzie miał odwagę i siłę, by przeforsować reformy oraz zdoła przekonać podzielone społeczeństwo o konieczności odnowy kraju.
Według dziennika "Die Welt" zwycięstwo konserwatystów w wyborach w Grecji pozwala zapobiec najgorszemu. Można dalej oferować Grecji pomoc w stabilizacji i dać jej więcej czasu. Ale czy to wystarczy? Europa nie jest już taka, jak dawniej. Dni powojennego porządku i powojennych uczuć ostatecznie minęły. Dziś wspomnienie okropności czasów wojny oraz niezwykłe cywilizacyjne osiągnięcia zbliżające Europejczyków do siebie (...) nie wystarczają już, by kształtować współczesność i przyszłość - zauważa "Welt".
Co się stało?. Niemcy są stabilne, silne i dlatego znienawidzone przez Greków, Francuzów i wkrótce pewnie przez Hiszpanów oraz Włochów. Silne były również przed kryzysem. Ale były ciche, pokorne i bezinteresowne, aby wypełnić niepisaną ustawę okresu powojennego: odpokutować za zbrodnie z przeszłości - pisze dziennik. Dziś - dodaje - RFN pokazuje siłę, bez chęci dominowania i mimo to karana jest za to pogardą.
Okres powojenny nie skończył się w 1989 r., ale wraz z kryzysem w UE. Europa musi się radykalnie zmienić, aby pozostać wierną sobie (...) Niemcy, z całą swą gotowością do pomocy, nie będą ozłacać żadnemu państwu drogi przez łzy. Te czasy naprawdę minęły - pisze "Welt", wskazując na konieczność reform strukturalnych w dotkniętych kryzysem krajach.
W ocenie komentatora "Financial Times Deutschland" zarówno z Aten, jak i z UE muszą szybko popłynąć teraz jasne sygnały. Grecy muszą wyraźnie potwierdzić, że chcą reform. Są to winni nie tylko Europejczykom, od których dostają pomoc, ale też sami sobie. Trzeba zapewnić obywateli, że nie ma powrotu do czasów przed kryzysem. Ale także UE musi złagodzić swoje sztywne stanowisko, aby pozyskać zaufanie - zarówno na rynkach, jak i u Greków. Musi wyjść naprzeciw Atenom w kwestii terminów spłacalności i wielkości wymaganych oszczędności. To powinna zaakceptować również Angela Merkel. Nie byłby to pierwszy raz, gdy po wyborach przyjmuje ona bardziej koncyliacyjną postawę - napisał "Financial Times Deutschland".
Komentarze (6)
Pokaż:
NajnowszePopularneNajstarszeNiemcy tzn RFN po wojnie dostały ogromną pomoc na odbudowę gospodarki...gdybyśmy i my dostali taką pomoc...to dziś żylibyśmy jak Niemcy..a tak to tylko byliśmy dojeni przez naszego "Wielkiego Brata"...teraz z kolei Niemcy pasożytują na reszcie Europy wykorzystując swoją przewagę gospodarczą...Ustawiają wszystko tak aby odnosić największe korzyści...I to ma być ta "zjednoczona Europa"...To Niemcy swoją polityką doprowadzają UE do krawędzi..poza którą jest już tylko rozpad UE...Znów niemiecki egotyzm i przekonanie o jakiejś własnej wyższości biorą górę...Zapytaj ich dlaczego w oficjalnych wypowiedziach dotyczących 2 Wojny mówią ciągle...o nazistach...nie ma takiej nacji jak naziści...Wioski były pacyfikowane przez żołnierzy Wehrmachtu...
1) Stadiony i autostrady to inwestycja państwowa (sposób na sztuczne zadłużenie, ale to na marginesie)
2) państwo generalnym wykonawcom płaci po ok 2x zawyżonej cenie. Czyli wykonawcy mają niezły utarg, lepszy niż w zwykłych przedsięwzięciach.
3) generalni wykonawcy mają więc napchane portfele, stać ich, by zapłaciś swoim podwykonawcom.
4) nie płacą podwykonawcom, bo po co niby mają to robić? Gdzie tu korzyść, żeby placić za robotę podwykonawcom?
5) mamy kapitalizm, a to oznacza mniej więcej tyle, że projekt jest o tyle rządowy, że zamówiony i opłacony przez rząd, a to, co się dzieje pomiędzy generalnymi wykonawcami i ich podwykonawcami nie interesuje rządu.
6) Ale w zamian państwa socjalnego mamy państwo prawa, więc okradani podwykonawcy mogą w każdej chwili iść do sądu. Sąd bez wątpienia ich obroni przed niesprawiedliwością, oczywiście w momencie, gdy na codzień po uszy zajęty biurokratyczną sztuką sąd będzie miał czas, czyli za 4,5 roku.
Moim zdaniem wniosek jest jeden: rząd nie ma moralnego prawa uciec od odpowiedzialności za płatności generalnych wykonawców. Jeśli uchyli się od tej odpowiedzialności postąpi wbrew moralności. Obowiązkiem władz w sytuacji, że władze wiedzą, że dłużnik ma pieniędzy aż nadto, jest siłowe wymuszenie płatności i nie ważne, czy paragrafy taką przemoc przewidują.
Władze tego nie zrobią, bo nie naślą policji i wojska na swoich kolesi z podwórka.
Jeszcze sprawa 2x przepłacania za autostrady i stadiony:
1) są na to paragrafy, ale powiedzmy sobie to szczerze - żadnych konsekwencji ne uda się tu wyciągnąć,
2) poza tym należy się władzom dyspensa, bo niepisanym przywilejem każdej władzy jest trochę nakraść, trochę swoim ziomalom napchać kabzę, a my, obywatele to prawo choć oficjalnie potępiamy, to nieoficjalnie je respektujemy i gdybyśmy sami byli na ich miejscu robilibyśmy to samo, więc dyspensa.
Ciezkie zadania dla kwitnacej korupcji, ale nie ma innego wyjscia.
Założę się, że w mediach prowadzono agitację na rzecz betonu, oczywiście za unijne pieniądze.
Ale mniejsza o to, bo gdyby wygrała Syriza, to sytuacji by pewnie bardzo nie zmieniło. Zachód by próbował wtedy układać się z Syrizą i znalazłby odpowiednie karty przetargowe, w ostateczności zafundowanoby Grekom pucz.
Szansę na efektywną zmianę widzę tylko w tej ulicznej demokracji, która tam (i w Hiszpanii) się rodzi.
Nawet najbardziej postępowa w programie partia jest skorumpowana przez system z góry - żeby rządzić musi podporządkować się regułom systemu, podporządkowując się regułom utrwala system - od niego zależy to, czy rządzi.