Sława Ukrajini! - krzyczy zapiewajło na Majdanie Nezałeżnosti. Herojam sława! - odpowiada tłum (chwała Ukrainie, chwała bohaterom). Takie okrzyki, odwołujące się do tradycji antykomunistycznej (a zarazem antypolskiej) partyzantki lat 40. XX wieku, podczas pomarańczowej rewolucji pojawiały się jedynie na marginesie. Dzisiaj trafiły do mainstreamu. Hasło, będące ukraińskim odpowiednikiem popularnego wśród narodowców powitania Chwała wielkiej Polsce! - powtórzył nawet Jarosław Kaczyński, choć PiS zdecydowanie dystansuje się od banderowskiej tradycji ukraińskiej Galicji.

Reklama

Nad tłumem demonstrantów pojawiają się też sztandary. Błękitne flagi Swobody z trzema żółtymi palcami symbolizują tryzub, godło państwowe Ukrainy. Są też czarno-czerwone flagi nacjonalistów, gdzieniegdzie na kurtkach widać też runiczny znak Idei Narodu, tzw. wilczy hak. Wcześniej używany m.in. przez dywizje SS "Das Reich" czy "Nederland". Dzisiaj Swoboda odcina się od niego, ale do 2003 r. "Wolfsangel" należał do oficjalnych symboli partyjnych.

Swoboda stara się dziś złagodzić swój radykalny wizerunek. Jej działacze starają się nie dać złapać na antysemickich czy rasistowskich poglądach. Zwłaszcza odkąd w 2012 r. partia odniosła bezprecedensowy sukces, zdobywając 10 proc. głosów i wchodząc po raz pierwszy do parlamentu w Kijowie. W obwodach iwano-frankiwskim, lwowskim i tarnopolskim, które do 1939 r. wchodziły w skład II Rzeczypospolitej, głosowało na nią ponad 30 proc. wyborców. Swobodowcy rządzą też w kilku galicyjskich samorządach.

Oficjalnie Swoboda woli się skupiać na hasłach lustracyjnych, sprzeciwie wobec rządu Wiktora Janukowycza i podkreślaniu, że jedynym językiem używanym na Ukrainie powinien być ukraiński, a nie rosyjski. Wbrew pozorom Swoboda patrzy podejrzliwie na Unię Europejską, widząc w niej siedlisko moralnej zgnilizny i odrzucanego przez partię liberalizmu. Jej nieznani wcześniej działacze dali się poznać jako charyzmatyczni mówcy, są zapraszani do telewizyjnych talk shows i coraz częściej traktowani jako przedstawiciele normalnej siły politycznej.

Reklama

Poprzedniczką Swobody była założona w 1991 r. Społeczno-Narodowa Partia Ukrainy. Kojarząca się z narodowym socjalizmem nazwa została zmieniona dopiero w 2004 r. gdy na jej czele stanął młody, charyzmatyczny chirurg ze Lwowa Ołeh Tiahnybok. Dzisiejszy deputowany Jurij Mychalczyszyn, jeden z ideologów Swobody, jeszcze trzy lata temu wydał książkę, w której cytował dzieła Ernsta Röhma i Josepha Goebbelsa. Z kolei Tiahnybok stwierdził w reakcji na krytykę, że nie widzi niczego obraźliwego w nazywaniu Moskala - Moskalem, a Żyda - Żydem (słowo "żyd" ma w języku ukraińskim negatywne konotacje, politycznie poprawne jest określenie "jewrej”").

Radykalne poglądy wielu członków Swobody sprawiły, że część umiarkowanej opozycji otwarcie oskarża ją o bycie inspirowaną przez rządzącą Partię Regionów, zwłaszcza że są przesłanki świadczące o finansowaniu partii przez niektórych oligarchów. Wybryki swobodowców, do których w niedzielę dodano obalenie pomnika Lenina, są potem używane na wschodzie kraju do straszenia odradzającym się faszyzmem i budowania prostego skojarzenia "Swoboda - faszyzm - opozycja". Nic więc dziwnego, że prorządowe wiece Partii Regionów najczęściej odbywają się pod hasłami antyfaszystowskimi.