Sojusz polskich falangistów z rebeliantami z obwodu donieckiego jest więcej niż egzotyczny. Pierwsi są sympatykami przedwojennej skrajnej prawicy. Drudzy kultywują mit sowieckiego antyfaszyzmu. Łączy ich niechęć do zachodniego modelu demokracji. Jedni określają go mianem „żydoiluzji”, drudzy jako „Gejropę”. Polscy nacjonaliści stanęli po jednej stronie barykady z separatystami walczącymi o rozbicie Ukrainy. Jak wynika z naszych informacji, jest ich czterech.
Polacy działają również po stronie Kijowa. Informacje separatystów o setkach zawodowych najemników znad Wisły można włożyć między bajki – nie ma na to dowodów. Jednak nieznana liczba naszych rodaków wspiera bataliony ochotnicze. – Jestem wolontariuszem, który pomaga ukraińskim ochotnikom w walce przeciwko rosyjskiej okupacji wschodniej Ukrainy – zapewnia na filmiku zamieszczonym w sieci narodowiec Tomasz Maciejczuk.
Antyukraińscy falangiści przedstawiają się zaś jako zwolennicy sojuszu ekstremów. Przekonują, że takim aliansem była przedwojenna współpraca narodowców z syjonistami. Dziś miałby nim być sojusz z Doniecką Republiką Ludową (DRL). – Nie reprezentuję polskiego, proatlantyckiego rządu. Reprezentuję wolnych Polaków. Ludzi, którzy są przeciwni bazom NATO na terytorium Polski – mówił na wiecu w Doniecku lider Falangi Bartosz Bekier.
Reklama
Ukraina nie jest ich pierwszym doświadczeniem wojennym. Wcześniej Falanga delegowała swoich ludzi do Syrii. W ramach akcji „Żadnych wojen za Izrael” wspierali prezydenta Baszara al-Asada; zasłynęli też wysyłaniem paczek serbskiemu generałowi Radislavowi Krsticiowi, odsiadującemu w Polsce wyrok 35 lat za ludobójstwo, którego dopuścił się podczas wojny w Bośni.
Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego monitoruje zdarzenia mogące mieć negatywny wpływ na sytuację we wschodniej Ukrainie. Jednak ze względu na ograniczenia natury prawnej ABW nie może podawać do publicznej wiadomości szczegółów związanych z podejmowaniem określonych czynności - informuje DGP rzecznik agencji ppłk Maciej Karczyński.
Największą niebędącą obywatelami Rosji ani Ukrainy grupę walczącą przeciwko Kijowowi stanowią Serbowie. Oddział im. Jovana Ševicia upamiętnia dowódcę, który w XVIII w. zakładał Słowianoserbię, zapoczątkowując serbskie osadnictwo na terenach Zagłębia Donieckiego. Serbsko-rosyjskie braterstwo broni trwa od lat. Były funkcjonariusz rosyjskiej FSB Igor Striełkow, który kładł podwaliny pod podsycany przez Moskwę bunt w Donbasie, zdobywał wojenne szlify, walcząc w Bośni po stronie Serbów. Teraz przyszedł czas rewanżu, pod hasłami obrony prawosławia i Słowian przed „faszystami z Kijowa”.
W dowodzonym przez Bratislava Živkovicia oddziale służy 200 osób. Nie wiadomo, jaką część z nich stanowią obywatele Serbii. – Zamiast dbać o cudze interesy, mogliby zadbać o własne rodziny – zgryźliwie komentował premier tego kraju Aleksandar Vučić. Serbów można znaleźć także poza oddziałem im. Ševicia. Nikola Perović poza serbskim ma także francuski paszport. Perović bije się ramię w ramię z Victorem Lentą, politycznie wywodzącym się z Jedności Kontynentalnej (UC). I kilkunastoma innymi Francuzami.
Pod koniec kwietnia zaczęliśmy się organizować, a pod koniec czerwca dotarliśmy do Rostowa (miasto w Rosji niedaleko granicy z Ukrainą – przyp. red.) i nawiązaliśmy kontakt z ludźmi przerzucającymi ochotników na front – mówił Lenta w rozmowie z serbską „Pravdą”. – To nie są jacyś zwykli skini, to ludzie z bogatym doświadczeniem – przekonywał Wiaczesław Lichaczow, rosyjski badacz skrajnej prawicy w państwach postsowieckich, podczas niedawnego spotkania w Fundacji Batorego. Lenta walczył w szeregach piechoty morskiej w Afganistanie, Czadzie i na Wybrzeżu Kości Słoniowej.
Zdaniem UC Francja znajduje się pod butem NATO, USA, UE i banków. Jedyną drogą wyjścia jest ścisły sojusz z Belgradem i Moskwą, zgodnie z ideami Aleksandra Dugina, rosyjskiego ideologa z ambicjami przekształcenia Rosji w mocarstwo numer jeden w Eurazji. Pomysł jedności kontynentalnej w rozumieniu Lenty to nic innego, jak zachodnia wersja rosyjskiego eurazjanizmu. „Od Uralu po Islandię jedna walka przeciwko wspólnemu wrogowi” – czytamy w manifeście UC.
Samodzielnym oddziałem dysponują także Węgrzy. Według szacunków Lichaczowa w Donbasie walczy ich blisko 20. Tworzą Szint István Légiója, Legion św. Stefana. Zdaniem „Kommiersanta” Węgrzy pośredniczą w werbunku zwolenników skrajnej prawicy z Europy Zachodniej. Z ich strony na WKontaktie wynika, że ideowo są związani ze skrajnie prawicowym Jobbikiem, dążącym do odbudowy Wielkich Węgier w granicach sprzed I wojny światowej.
By to osiągnąć, część terytoriów trzeba odebrać także Kijowowi. W tym sensie Jobbik i DRL mają wspólny cel, którym jest rozbicie i rozczłonkowanie niepodległej Ukrainy. Związki partii z Moskwą sięgają jednak głębiej; na początku września węgierska prokuratura wystąpiła o odebranie immunitetu europosłowi Jobbiku Béli Kovácsowi, podejrzewanemu o szpiegostwo na rzecz ZSRR i Rosji, mające trwać od lat 70.
Poza nimi po stronie Rosji walczyli pojedynczy obywatele Bułgarii, Czech, Łotwy, Hiszpanii, Izraela, Niemiec, Włoch, a nawet USA. Mężczyzna przedstawiający się jako Hunter stoi na tle ciężarówki z oznaczeniem batalionu Wostok. Oddział ten, dowodzony przez byłego dowódcę specnazu donieckiej Służby Bezpieczeństwa Ukrainy Ołeksandra Chodakowskiego, należy do najlepszych pod względem bojowym jednostek separatystów. – Przyjechałem, żeby pomóc Noworosji w zdobyciu niepodległości. Nie znam się na polityce, ale słyszałem, że Kijów chce rozciągnąć kontrolę nad Donbasem – tłumaczył w filmie kolportowanym przez służby propagandowe DRL.
Białorusinka Natalla Krasouska pseud. Sołnyszko, snajper w oddziale „Motoroły”, przybyła do Doniecka autostopem, bo – jak mówi – miała dość wspierana rebelii zza ekranu komputera. – Chciałabym, żeby tym, którzy nas popierają na klawiaturze, dali broń i pozwolili dojść z nami do Polski. Do Polski zresztą i tak dojdziemy – deklaruje. Białoruskie KGB wszczęło przeciw niej sprawę karną.