Sprawa sięga lutego 2018 r., gdy europoseł PiS został odwołany przez większość w europarlamencie ze stanowiska wiceszefa tej instytucji. Był to efekt sporu z eurodeputowaną PO Różą Thun, której wypowiedzi Czarnecki porównał do zachowania szmalcowników. Większość w PE przegłosowała odwołanie polityka PiS z funkcji wiceprzewodniczącego europarlamentu.

Reklama

Czarnecki potem przekonywał, że regulamin PE został niekorzystnie dla niego zinterpretowany. Protestował m.in. przeciwko nieuwzględnianiu głosów wstrzymujących się w czasie obliczania większości potrzebnej do jego odwołania.

Głosy wstrzymujące były liczone do kworum, ale nie były doliczane do 2/3 potrzebnych do odwołania wiceprzewodniczącego PE ze stanowiska. Gdyby głosy wstrzymujące były wliczane, wówczas polityk PiS na stanowisku by pozostał.

W kwietniu 2018 r. Czarnecki złożył skargę na decyzję PE w swojej sprawie. Eurodeputowany PiS domagał się zastosowania środka tymczasowego, by do czasu rozpatrzenia jego sprawy decyzja o jego odwołaniu została zawieszona. TSUE się jednak na to nie zgodził.

Czarnecki zarzucał w skardze, że naruszono jego prawo do obrony czy wysłuchania, ale wszystkie te argumenty zostały przez sąd oddalone. Sprawa została zamknięta nie wyrokiem, ale postanowieniem, bo argumenty ze skargi zostały uznane za bezzasadne prawnie.

Jak poinformowały PAP służby prasowe TSUE, postanowienie w tej sprawie zostało doręczone stronom postępowania. Przysługuje od niego odwołanie jednak tylko co do oceny prawnej, a nie co do ustaleń faktycznych w sprawie. W marcu 2018 r. w miejsce Czarneckiego na wiceszefa PE wybrany został inny eurodeputowany PiS, Zdzisław Krasnodębski.

Reklama