Unijny trybunał w Luksemburgu potraktuje sprawę Sądu Najwyższego w sposób priorytetowy – wynika z naszych informacji. Oznacza to, że najpewniej zgodzi się ją rozpatrzyć w trybie przyspieszonym, w którym wydanie wyroku zabiera kilka miesięcy, w normalnym postępowanie trwa dużo dłużej niż rok.
Skierowanie pytań prejudycjalnych dotyczących obniżenia wieku emerytalnego sędziów SN nie spotkało się w Luksemburgu z zaskoczeniem. Po tym, jak Komisja Europejska zainicjowała procedurę kontroli praworządności w Polsce, a następnie dołożyła postępowanie w sprawie rozszerzenia władzy ministra sprawiedliwości nad sądami, odbierając polskiemu rządowi argument, iż unijne instytucje nie mają uprawnień, aby recenzować reformy sądownicze krajów członkowskich. Traktaty faktycznie nie narzucają państwom, jak mają organizować swój wymiar sprawiedliwości czy kiedy na emeryturę powinni przechodzić jego główni aktorzy. Wymagają jedynie zagwarantowania obywatelom i osobom prawnym skutecznej ścieżki sądowej w sprawach objętych prawem unijnym. Kwestie szczegółowych rozwiązań to już domena ustaw krajowych i lokalnych tradycji prawnych. Stoi za tym założenie, że europejska przestrzeń prawna działa w oparciu o wspólne wartości (jak np. rządy prawa) oraz wzajemne zaufanie – także między sądami wszystkich państw członkowskich. Z grubsza zasada ta długo funkcjonowała bez zarzutu. Do tego roku wśród ponad 35 tys. orzeczeń wydanych przez luksemburskich sędziów nie sposób znaleźć żadnych konkretnych wskazówek co do tego, jakie standardy niezależności muszą spełniać sądy państw członkowskich. Zwyczajnie nie było takiego zapotrzebowania.
Co prawda sama kwestia wieku emerytalnego sędziów (i prokuratorów) stanęła raz na wokandzie TSUE, ale chodziło wtedy „tylko” o zarzut dyskryminacji w sferze pracy. Sprawa ta dotyczyła reform rządu Viktora Orbána, który w 2011 r. obniżył wiek przejścia w stan spoczynku z 70 do 62 lat. Trybunał uznał takie rozwiązanie za przejaw nierównego traktowania ze względu na wiek. Po wyroku Węgry zmieniły przepisy – wiek emerytalny ustalono na 65 lat, a proces jego obniżania rozłożono na 10 lat. Sędziów i prokuratorów, którzy nie osiągnęli tego progu, a zostali zmuszeni do odejścia, automatycznie przywrócono do służby. Ci najstarsi – w tym część kierownictwa SN – już jednak nie mogła wrócić i dostała tylko odszkodowania. Prezes węgierskiego Sądu Najwyższego András Baka zwyciężył później w Europejskim Trybunale Praw Człowieka, który uznał, że przedterminowe usunięcie go z funkcji było sprzeczne z konwencją.
Reklama

Okrojenie niezależności sądów narusza prawo europejskie

Wskutek terapii, jakie w ostatnich dwóch latach Warszawa fundowała rodzimemu wymiarowi sprawiedliwości, wzajemne zaufanie w UE zostało jednak mocno nadwerężone. Według naszych informacji, żeby przygotować sobie grunt pod badanie spraw dotyczących polskiego sądownictwa, trybunał luksemburski skorzystał z okazji, jaką dało mu zainicjowane wcześniej postępowanie dotyczące obniżki wynagrodzenia sędziom w Portugalii. W precedensowym wyroku, który zapadł w lutym tego roku, TSUE po raz pierwszy jednoznacznie stwierdził, że okrojenie gwarancji niezależności sądownictwa może też stanowić naruszenie prawa europejskiego. Bez zapewnienia takich standardów sądy krajowe nie będą bowiem w stanie skutecznie chronić uprawnień obywateli czy spółek w dziedzinach objętych unijnymi regulacjami, a przecież taki obowiązek nakładają traktaty. Kluczowe jest to, że systemowe zmiany w krajowym wymiarze sprawiedliwości mogą mieć negatywne przełożenie na funkcjonowanie całej europejskiej przestrzeni prawnej. A do takich – zdaniem trybunału w Luksemburgu – należą machinacje dotyczące niezawisłości sędziowskiej.
Co prawda sędziowie portugalscy ostatecznie przegrali, ale ich sprawa skłoniła TSUE do wyłuszczenia, co to pojęcie dokładnie oznacza. Według trybunału o niezawisłości można mówić wtedy, gdy sąd wykonuje swoje zadania „w pełni autonomicznie, nie podlegając żadnej hierarchii służbowej ani nie będąc podporządkowanym komukolwiek i nie otrzymując nakazów czy wytycznych z jakiegokolwiek źródła oraz że jest on w ten sposób chroniony przed ingerencją i naciskami zewnętrznymi mogącymi zagrozić niezależności sądu jego członków i wpływać na ich rozstrzygnięcia”.
Wyrok w sprawie portugalskich sędziów pociągnął za sobą kolejne, w których TSUE coraz śmielej wypowiadał się na temat prawa do rzetelnego procesu sądowego. Jednocześnie trybunał wysłał komunikat, że jego zaufanie do polskiego wymiaru sprawiedliwości mocno osłabło. Ostatnio stało się to w głośnym orzeczeniu dotyczącym wydania Polsce podejrzanego na podstawie europejskiego nakazu aresztowania. TSUE stwierdził w nim, że zagraniczny sędzia może wstrzymać całą procedurę, jeśli dojdzie do wniosku, że sprawcy może grozić w kraju macierzystym nierzetelny proces, zwłaszcza za sprawą sądów niezabezpieczonych przed instrukcjami ministra.

Profesor Ireneusz Kamiński ekspert prawa międzynarodowego z PAN: Nie wiadomo, jak mocną odpowiedź przedstawi TSUE

Jak ocenia pan szanse na to, że Trybunał Sprawiedliwości UE da precyzyjną odpowiedź na wątpliwości związane z obniżeniem wieku emerytalnego sędziów SN?
To, co się obecnie dzieje w orzecznictwie TSUE w kontekście niezawisłości i niezależności sądów, jest bardzo świeże. Do tej pory wątki te pojawiały się w jego wyrokach tylko pobocznie, przy okazji rozstrzygania całkiem innych kwestii. W bezpośredni sposób TSUE odniósł się do kwestii niezawisłości dopiero pod koniec lutego, w wyroku dotyczącym obniżenia wynagrodzenia portugalskich sędziów wskutek cięć budżetowych. A jak się czyta uzasadnienie tego orzeczenia, to można odnieść wrażenie, że bardziej mówi ono o sytuacji polskich sędziów niż portugalskich. Po tym wyroku, a także orzeczeniu dotyczącym europejskiego nakazu aresztowania, TSUE ma już materiał, na którym może się oprzeć, by odnieść się do pytań prejudycjalnych SN. Jest to świeży dorobek, ale mocny. Poza tym sędziowie luksemburscy nie orzekają w próżni: obserwują działania podejmowane przez Komisję Europejską oraz jak reaguje na nie rząd. Dzisiaj kwestie tego, czy trybunał może zajmować się problemem niezależności sądów, są więc przesądzone.
Czyli resort sprawiedliwości nie powinien mieć złudzeń, że TSUE uzna, iż wiek emerytalny sędziów SN to nie jego domena?
Moim zdaniem nie ulega wątpliwości, że trybunał jest gotowy i wyposażony w odpowiednie narzędzia, aby wypowiedzieć się w tej kwestii. Pozostaje tylko pytanie, jak mocna będzie ta odpowiedź.
W jakiej perspektywie czasowej możemy spodziewać się wyroku?
SN złożył wniosek o tryb przyspieszony. Nie jest to tryb pilny, jaki zastosowano w sprawie europejskiego nakazu aresztowania, gdzie rozstrzygnięcie zapadło niemal ekspresowo. W tamtym przypadku chodziło jednak o osobę przebywającą w areszcie. W trybie przyspieszonym postępowanie będzie trwało dłużej – zapewne ok. 6–8 miesięcy.
Wybiegając w przyszłość jeszcze dalej: co, jeśli rząd nie uzna niekorzystnego dla siebie wyroku TSUE?
Sytuacja byłaby fatalna. UE jest zbudowana na zasadzie lojalnej współpracy. Innymi słowy, kraje członkowskie zachowują się jak gentelmani. Sprawa jest dość jasna, co się stanie, gdyby TSUE uznał skargę złożoną przez KE. Jeśli rząd nie usunąłby naruszeń, to istnieje możliwość wniesienia kolejnej skargi – tym razem po to, aby doprowadzić do nałożenia na Polskę kary finansowej. Miałaby ona formę ryczałtu lub kary okresowej, za każdy dzień trwania uchybienia. Taka ścieżka nie wchodzi w grę w przypadku wyroku, jaki zapadłby w konsekwencji pytań prejudycjalnych SN. Tutaj płaszczyzna działania jest inna. Najpierw SN przy okazji kolejnych spraw musiałby zastosować się do wykładni przedstawionej przez TSUE. Dopiero wtedy pojawiłaby się jakaś reakcja władz. Trudno dziś przewidzieć, jaka ona będzie. Trudno też sobie teraz wyobrazić, jakie mechanizmy trzeba by uruchomić, gdyby reakcja rządu była negatywna. Zapewne odbiłaby się ona na prowadzonej przez Komisję procedurze praworządności z art. 7. Bo wszystko to są naczynia połączone.