"Francja Was kocha" - w Bundestagu prezydent Macron zaoferował Niemcom małżeństwo. To nie była sentymentalna gafa, lecz oferta, którą dostaje się jeden raz w życiu" - pisze na portalu "Der Spiegel" komentator Georg Blume. Jego zdaniem Macron do ostatniego zdania swojego wystąpienia czekał z "powiedzeniem czegoś rzeczywiście nowego". Brzmiało ono: "jeśli nie rozumiecie słów z Francji, pamiętajcie, że Francja Was kocha". Zauważa jednak, że "jest dość możliwe, że historyczna przemowa pozostanie w Niemczech niezrozumiana".
W ocenie Blume wystąpienie Macrona pokazało, że Francja "jest gotowa", "chce spędzić życie z Niemcami" i dzielić z nimi "budżet, wojsko, podatki i uniwersytety". "To nie musi być zawsze odpowiedzialne" - zastrzega. Jak zauważa, "deklaracja miłości to zawsze jest wyznanie, które okazuje słabości". "Jeśli nie będzie odpowiedzi, to zazwyczaj nie jest ona powtarzana. Obecnie Niemcy mają niesamowitą szansę. Ona szybko minie" - podkreśla.
W tekście opisującym niedzielną przemowę Macrona w Bundestagu berliński dziennik "Tagesspiegel" skupia się na jego słowach, że Europa nie powinna pozostawiać świata w chaosie oraz wezwaniu do większej europejskiej suwerenności.
Z kolei w komentarzu na łamach tej gazety publicysta Albrecht Meier wylicza, że najważniejsze elementy oferty Macrona to budżet strefy euro, europejska armia oraz digitalizacja. Wyraża opinię, że wystąpienie w niemieckim parlamencie "nie zbliżyło go do jego wizji Europy". Odnosząc się do trwających nad Sekwaną protestów, ocenia, że "Macronowi obecnie nie idzie najlepiej". "Mowa (Macrona) w Bundestagu była okazją do kolejnego zwrócenia się do sumień niemieckich przyjaciół. Apel, by wraz z Francją rozpocząć +nowy rozdział+ w europejskiej polityce, można również uznać za pokorną prośbę: proszę nie zawiedźcie mnie" - pisze. Jak zastrzega, Macron "wie jednak też, że takie gesty nie wystarczą".
"Die Welt" zauważa natomiast, że odniesienia do przeszłości urodzonego w 1977 roku francuskiego przywódcy były w jego przemowie jedynie "odległym echem". "Tematem była przyszłość: Europa jako czynnik światowej polityki, jako źródło sprawiedliwego porządku globalnego, ze wspólną polityką obronną, z walutą o światowym znaczeniu, z misją przeciwko tym, którzy chcą się izolować i pogrążać w rywalizacji wielkich mocarstw" - wskazuje.
Dziennik przypomina, że przemowy francuskich prezydentów "pozostawiały głębokie wrażenie i miały zawsze bardzo konkretne intencje". Podaje w tym kontekście przykłady Francoisa Mitterranda i Charlesa de Gaulle'a. "Teraz Emmanuel Macron ponownie intonuje melodię o silnej Europie. Ale robi to jako ktoś z +pokolenia Europy+. To oraz polemiczna retoryka (prezydenta USA Donalda) Trumpa przeciwko Francji, Niemcom oraz UE zapewni to, że przesłania Macrona będzie słyszane" - konkluduje "Die Welt".
Francuskie media: Prezydent poszturchiwał niemieckiego sojusznika
Komentując wizytę Emmanuela Macrona w Berlinie, francuskie media podkreślają w poniedziałek, że prezydent Francji, uznawszy za nieuniknioną separację z Ameryką Donalda Trumpa, dąży do konsolidacji Europy i chciałby większej pomocy niemieckiej w tym zadaniu. Tymczasem kanclerz Angela Merkel - zdaniem obserwatorów - gotowa jest jedynie na małe kroczki, a osłabienie pozycji Macrona we Francji utrudnia mu odgrywanie roli przywódcy Europy.
"By zapobiec +światowemu chaosowi+, Macron wzywa w Berlinie do odnowienia dynamiki europejskiej" - tytułuje dziennik "Le Monde" relację z wizyty Macrona w Berlinie. Zauważa, że choć w swych krajach oboje - Macron i Merkel - są osłabieni, to na 6 miesięcy przed wyborami do Parlamentu Europejskiego trzeba "afiszować" związek między nimi.
"Macron chciałby bardziej zdecydowanego poparcia rządu niemieckiego dla swych propozycji ożywienia Unii, dla projektów, na które pani Merkel odpowiedziała późno i ostrożnie - pisze "Le Monde" i zauważa, że choć kanclerz, podobnie jak deputowani, entuzjastycznie przyjęła przemówienie prezydenta Francji w Bundestagu, "długa jest lista spraw, nad którymi dyskutować muszą jeszcze Niemcy i Francja".
Również w kwestii reformy strefy euro "jesteśmy daleko od początkowych ambicji francuskich, zarówno gdy chodzi o wysokość jej (przyszłego) budżetu, jak i jego struktury. Paryż pragnie prawdziwego, niezależnego budżetu, a nie (jak Berlin) dodatkowej linii finansowej w budżecie UE" - czytamy w "Le Monde". A "Le Figaro" zauważa: "jeśli chodzi o formę, prezydent (Francji) podbił swych słuchaczy, teraz musi ich przekonać co do meritum". I przypomina, że trzeba też dogadać się w sprawie wciąż bardzo nieokreślonego kształtu armii europejskiej, "pamiętając, że kultury strategiczne Francji i Niemiec są nie do pogodzenia".
Na swej stronie internetowej "Le Monde" odsyła do wcześniejszego komentarza redakcyjnego, w którym stwierdza, że prezydent Francji nie wierzy w solidność sojuszu z USA. "Jeśli nie można opierać się na Ameryce, trzeba oprzeć się na Europie" - tłumaczy redakcja paryskiej gazety wypowiedzi prezydenta. Po czym kwestionuje wykonalność takiego planu, ponieważ "Europa też jest podzielona i poddana tym samym nacjonalistycznym prądom, jak te, które wyniosły do władzy Donalda Trumpa".
W porównaniu do kanclerz Merkel "zakres władzy prezydenckiej wybranego na 5 lat i posiadającego solidną większość parlamentarną Macrona wydaje się wystarczająco solidny, by stanął on na czele walki patriotyzmów przeciw nacjonalizmom" - pisze "Le Monde", zauważając, że patriotyzm "jest niewątpliwie hasłem bardziej porywającym, niż słabo zdefiniowana +postępowość+".
"Le Monde" określa jako "doskonały wybór polityczny" trwającą od paryskich celebracji zakończenia I wojny światowej "inscenizację bliskości z kanclerz i solidności powiązań francusko-niemieckich mimo niemieckich turbulencji politycznych". Jednocześnie uważa, że "aby to zadziałało, potrzeba jednak, by doszczętnie nie zanikło słabnące poparcie, jakie Macron ma w kraju".
Francuskie radio dla zagranicy RFI twierdziło w poniedziałkowej audycji porannej, że wzywając do podejmowania ryzyka wobec "wyzwań populizmu", francuski prezydent "poszturchiwał niemieckiego sojusznika, ażeby bardziej stanowczo poparł jego propozycję reform dla Europy". Dziennikarz wyraził przekonanie, że "gdyby Angela Merkel zechciała, mogłaby poświęcić koniec swego mandatu ożywieniu współpracy niemiecko-francuskiej i dynamiki europejskiej, lecz - jak się wydaje - gotowa jest tylko na małe kroczki".