Minister finansów i wicekanclerz Niemiec Olaf Scholz (SPD), robiąc pierwsze przymiarki do wydatków na najbliższe cztery lata, planuje zwiększenie budżetu ministerstwa obrony o 3,3 mld euro do 2023 roku.

Reklama

To o 25 mld euro za mało – twierdzą eksperci resortu obrony. Jako uzasadnienie podają przede wszystkim wiążące zobowiązanie kanclerz Angeli Merkel (CDU), do podniesienia wydatków na obronność do 2024 roku do 1,5 proc. PKB. Aby tę obietnicę spełnić budżet ministerstwa obrony musiałby w 2023 roku wynieść 54,7 mld euro, czyli 1,49 proc. PKB.

Gdyby plany Scholza zostały zrealizowane, to – procentowo – wydatki na obronność (przy zakładanym tempie wzrostu gospodarczego) spadłyby z obecnych 1,34 proc. do 1,23 proc. za cztery lata – wylicza w piątek gospodarczy dziennik "Handelsblatt".

Oprócz złamania obietnicy Merkel oznaczałoby to też niebezpieczeństwo fiaska zaawansowanych pod względem planowania i już uzgodnionych projektów zbrojeniowych: budowy nowej fregaty MKS 180, która jest też nadzieją na wyjście z kryzysu dla hamburskich stoczni; budowy sześciu okrętów podwodnych w kooperacji z Norwegią; wymiany do 2030 roku floty śmigłowców transportowych typu CH-53 na maszyny nowszej generacji; kosztów rozwijania systemu obrony przeciwlotniczej TLVS/MEADS.

Zabraknie też środków na sfinansowanie wspólnych projektów w ramach NATO, jak chociażby ambitnego planu wzmocnienia gotowości 4X30, który zakłada, że do 2020 roku NATO ma być zdolne do wystawienia 30 batalionów zmechanizowanych, 30 eskadr lotniczych i 30 okrętów wojennych w mniej niż 30 dni. Te siły miałyby – w razie konfliktu w regionie – wzmocnić natowskie Siły Odpowiedzi (NRF).Jak zauważa "Handelsblatt" proponowany przez Scholza wzrost budżetu ministerstwa obrony o 1,7 mld euro wystarczyłby jedynie na sfinansowanie umundurowania i wyposażenia osobistego żołnierzy Bundeswehry.

Zakładając, że Niemcy osiągnęłyby poziom wydatków w wysokości 1,5 proc. PKB, byłoby to i tak znacznie poniżej uzgodnionego przez NATO w 2014 roku celu 2 proc. Prezydent USA Donald Trump wielokrotnie krytykował RFN za opieszałość w tej dziedzinie wskazując, że w rezultacie, to jego kraj musi ponosić lwią część kosztów zapewnienia Europie bezpieczeństwa. Groził też podjęciem kroków odwetowych, jak chociażby nałożenie ceł na niemieckie produkty. Plany Scholza mogą doprowadzić do dalszego zaostrzenia politycznego konfliktu na linii Berlin-Waszyngton.

Reklama

Eksperci zwracają uwagę, że plany budżetowe Scholza są kształtowane przez czynniki polityczne, gospodarcze i wojskowe. Chadecja generalnie opowiada się za przeznaczaniem 2 proc. PKB na wydatki wojskowe, choć faktycznie do 2024 roku chce stopniowego wzrostu budżetu obronnego do 1,5 proc. PKB. Berlin przedstawił w styczniu w NATO takie właśnie plany. Zostały one następnie publicznie podważone przez socjaldemokratycznego ministra finansów, który stwierdził, że w związku z prognozą słabego wzrostu gospodarczego obietnice te najprawdopodobniej nie będą dotrzymane – pisze w swojej najnowszej analizie pt. "Niemiecko-amerykańskie spory o bezpieczeństwo" ekspertka Ośrodka Studiów Wschodnich Justyna Gotkowska, zaznaczając jednocześnie, że:

Niemcy nie są gotowe na przyjęcie politycznych, gospodarczych i wojskowych konsekwencji konfrontacyjnego podejścia USA i uznawania Rosji i Chin za strategicznych rywali. Widzą konieczność przeciwstawienia się chińskim i rosyjskim działaniom szkodzącym niemieckim i europejskim interesom, ale generalnie uznają za konieczne wypracowanie kompromisowych rozwiązań "multilateralnych", dających podstawy do pokojowego współistnienia i rozwoju gospodarczego.

Gotkowska podkreśla, że niemieckie podejście do kształtowania międzynarodowego ładu z perspektywy wschodniej flanki NATO jest problematyczne. Ani niemieckie multilateralne podejście, ani promowana przez Francję europejska autonomia strategiczna nie dają realnej alternatywy dla zagwarantowania europejskiego i regionalnego bezpieczeństwa. Niemcy nie są w stanie wypracować wiarygodnej polityki obrony i odstraszania wobec Rosji bez amerykańskiego udziału; są ponadto gotowe – przy całkowitym pominięciu stanowiska i interesów wschodniej flanki – na realizowanie projektów gospodarczych jak gazociąg Nord Stream 2, które dają Moskwie możliwości rozbudowy politycznych i biznesowych wpływów w RFN i które podważają bezpieczeństwo energetyczne w regionie – puentuje ekspertka OSW.