Jak podaje rosyjska agencja RIA Novosti, po projekcji prezydent Rosji wyznał, że Michałkowowi udało się "wycisnąć łzy z jego oczu". Putin stwierdził również, że to najlepszy film, jaki widział w ostatnich latach. Co spowodowało, że najtwardszy z twardych Rosjan wzruszył się?

Reklama

"12" wyreżyserowana przez Nikitę Michałkowa jest remakiem dramatu "Dwunastu gniewnych ludzi" Sidneya Lumeta z 1957 roku. W adaptacji rosyjskiego reżysera akcja rozgrywa się podczas procesu młodego Czeczena oskarżonego o zabójstwo rosyjskiego oficera, który wcześniej adoptował go po śmierci jego rodziców w czasie wojny z Rosją. Podczas gdy sędziowie przysięgli debatują nad wyrokiem, na światło dzienne wychodzą ich osobiste uprzedzenia wobec skazanego - podobnie jak w oryginalnej wersji, m.in. z Henrym Fondą w jednej z głównych ról. Film "12" został zaprezentowany po raz pierwszy podczas tegorocznego festiwalu w Wenecji, gdzie Michałkow otrzymał specjalne wyróżnienie za całokształt twórczości.

W wywiadzie dla agencji Itar-Tass reżyser podzielił się z dziennikarzami wrażeniami ze spotkania z rosyjskim prezydentem i Ramzanem Kadyrowem. - Uprzedzałem ich przed wspólnym obejrzeniem filmu, że traktuje on o sprawach niezwykle aktualnych w dzisiejszym świecie oraz porusza kwestię dylematów moralnych, przed którym staje każdy z nas - począwszy od zwykłego obywatela, na sprawujących władzę kończąc - mówi Nikita Michałkow. Nic więc dziwnego, że po projekcji Władimir Putin osobiście pogratulował mu i nazwał "12" "bardzo życiowym i realistycznym".

Z podobnym entuzjazmem rosyjski prezydent przyjął niedawno inną, właśnie wchodzącą na ekrany kin w Rosji, produkcję Michałkowa. Mowa tu oczywiście o filmie "1612" z Michałem Żebrowskim w jednej z głównych ról. Jego fabuła koncentruje się wokół wypędzenia z Kremla wojsk hetmana Stanisława Żółkiewskiego i politycznej zawieruchy, jaka zapanowała w Rosji na początku XVII wieku.

Reklama

Fakt, że Putin otacza szczególną opieką i darzy sympatią Michałkowa, został ostatnio wyszydzony przez grupę rosyjskich intelektualistów. Zauważyli oni, iż to właśnie on znalazł się w grupie czterech prokremlowskich twórców: Zuraba Ceretellego, rzeźbiarza Taira Sałachowa, wiceprzewodniczącego Akademii Sztuki, oraz Alberta Czarkina, rektora petersburskiej Akademii Sztuk Pięknych, którzy sygnowali list napisany do prezydenta Rosji jakoby w imieniu ponad 66 tys. malarzy, rzeźbiarzy, grafików, artystów teatru i filmu oraz sztuki ludowej i niemal błagali w nim, aby "kontynuował tak ważną dla wszystkich Rosjan pracę prezydenta i został nim na III kadencję".