"Nigdy go nie oddamy i nie dopuścimy do tej profanacji!" - krzyczą wierni, którzy codziennie gromadzą się wokół grobu ojca Pio w kościółku w San Giovanni Rotondo na południu Włoch - relacjonuje "Fakt".
Nie trzeba być szczególnie bystrym obserwatorem, by zorientować się, jak bardzo Włosi kochają ojca Pio. Portrety świętego wiszą niemal wszędzie: w sklepach, restauracjach, domach, a nawet samochodach. Każdego roku do jego grobu przybywa 7 milionów pielgrzymów.
Burza wybuchła kilkanaście dni temu, gdy arcybiskup Domenico Umberto D'Ambrosio ogłosił decyzję o ekshumacji szczątków ojca Pio. "Chcemy je zakonserwować, a potem pokazać milionom wiernych. We wrześniu, w 40. rocznicę śmierci, pochowamy ojca Pio w nowej, budowanej właśnie katedrze" - wyjaśnia kościelny hierarcha. Włosi, a mieszkańcy San Giovanni Rotondo zupełnie nie dają wiary jego słowom. "Mydli nam oczy. Dobrze wiemy, że chce wyciągnąć ciało ojca Pio z grobu i oddać je na pastwę handlarzy relikwiami. Często w historii działo się tak ze szczątkami świętych" - krzyczy Stefano Rossi, jeden z wielu wiernych, którzy dniem i nocą czuwają w San Giovanni Rotondo, by nikt nie zabrał ojca Pio z grobu.
Już za życia ojciec Pio budził ogromne emocje. Dla milionów zwykłych ludzi był świętym, uzdrowicielem i prorokiem, który potrafił także czytać w ludzkich myślach. Niektórzy uważali go jednak za sprytnego szarlatana, żerującego na ludzkiej naiwności. Zakonnik nigdy nie był ulubieńcem kościelnych dostojników, także papieży. Z wyjątkiem, oczywiście, Karola Wojtyły, któremu dokładnie 60 lat temu ojciec Pio przepowiedział, że będzie papieżem. W 2002 roku Jan Paweł II ogłosił stygmatyka świętym - przypomina "Fakt".