Znana brytyjska organizacja humanitarna Oxfam alarmuje: Birmie grozi katastrofa zdrowotna. W delcie rzeki Irawadi, którą niemal całkowicie zniszczył cyklon, dramatycznie brakuje czystej wody do picia. Nie ma też jedzenia i lekarstw.

Reklama

Wprawdzie zagraniczna pomoc zaczęła płynąć do tego rządzonego przez wojskowy reżim kraju. Jednak junta ani myśli pomagać ONZ i innym organizacjom w rozdzielaniu pomocy potrzebującym. A jeśli wojskowi już się do tego zabiorą, to opowiadają Birmańczykom, że to wsparcie od armii.

Wyjątkowym skandalem jest zakaz wjazdu do Birmy dla zagranicznych ekspertów i dziennikarzy. Junta mówi: pomoc chętnie przyjmiemy, ale trzymajcie się od nas z daleka.

Nic w tym dziwnego. Wojskowy reżim jest skorumpowany do szpiku kości, dlatego lwia częśc pomocy zniknie zapewne w prywatnych magazynach generałów. Lepiej nikogo nie wpuszczać do kraju, żeby tego nie wyśledził - myślą wojskowi trzęsący krajem od dziesięcioleci.

W dodatku junta udaje, że chce demokratyzować Birmę. wczoraj do referendum konstytucyjnego junta zagoniła wszystkich, prócz tych, którzy mieszkają na spustoszonych terenach. Nowa konstytucja, oczywiście napisana przez generałów, mimo pozorów systemu wielopartyjnego, nadal daje pełnię władzy armii. I to ona wciąż będzie decydować o być albo nie być Birmańczyków.