Ruters powołuje się na raport Human Rights Watch. Niektórzy rodzice w Chinach kontynentalnych byli przesłuchiwani przez chińską policję na temat działalności ich dzieci-studentów w Australii, a policja w Hongkongu przesłuchała powracającego studenta na okoliczność prowadzonych przez niego działań prodemokratycznych, podała HRW w raporcie opublikowanym w środę.

Reklama

Autocenzura rozszerzyła się, ponieważ uniwersytety prowadziły zajęcia online podczas pandemii COVID-19, a chińscy studenci dołączyli do nich zza chińskiego systemu cenzury internetowej „Great Firewall”.

Trend ten zagroził wolności akademickiej wszystkich studentów w grupie, powiedziała Reuterowi autorka raportu HRW, Sophie McNeill. To podkopuje wolność akademicką Australii – dodała.

Podała przykład, gdy podczas jednego z wykładów online chińska cenzura usunęła informacje o krwawych atakach na Plac Tiananmen w 1989 roku.

Australijski minister edukacji Alan Tudge powiedział, że raport poruszył „głęboko niepokojące kwestie”, a rząd skorzysta z porady komisji parlamentarnej ds. wywiadu i bezpieczeństwa.

Jakakolwiek ingerencja w nasze kampusy przez zagraniczne podmioty nie może być tolerowana – napisał w oświadczeniu.

Ambasada chińska odpowiada Human Rights Watch

W odpowiedzi na raport chińska ambasada w Canberze stwierdziła, że ​​„Human Rights Watch przekształciło się w polityczne narzędzie Zachodu do atakowania i oczerniania krajów rozwijających się. Zawsze jest stronnicze w stosunku do Chin”.

Przed pandemią COVID-19 40 proc. wszystkich studentów zagranicznych w Australii pochodziło z Chin. Prawie jedna trzecia przychodów sektora uniwersyteckiego pochodziła z czesnego od studentów międzynarodowych.

Human Rights Watch przeprowadziło wywiady z 24 studentami o poglądach „prodemokratycznych” z australijskich uniwersytetów, z których 11 pochodziło z Chin kontynentalnych, a 13 z Hongkongu. Przeprowadzono również wywiady z 22 naukowcami.

Grupa prawnicza zweryfikowała trzy przypadki, w których rodziny w Chinach zostały ostrzeżone przez policję w związku z działalnością dzieci-studentów w Australii.

Reklama

Jeśli zaprotestujesz przeciwko KPCh za granicą, znajdą ludzi, których kochasz, żeby zmusić cię do zapłaty. Nawet jeśli jesteś w Australii – powiedział Human Rights Watch student, którego nie zidentyfikowano w raporcie.

Inny student z Chin, który zamieścił na Twitterze „antyrządowe” materiały, powiedział, że chińska policja w zeszłym roku wydała jego rodzicom oficjalne ostrzeżenie.

Student z Hongkongu złożył raport australijskiej policji po tym, jak czterech mężczyzn z kijami w maskach i mówiących po mandaryńsku pojawiło się przed jego domem po wiecu na którym przemawiał.

Z raportu wynika, że stosowane szykany ze strony patriotycznych chińskich kolegów z uczelni, to ujawnianie danych adresowych w Internecie oraz zgłaszania chińskiej ambasadzie antychińskich poglądów studentów.

Human Rights Watch twierdzi, że ponad połowa studentów, którzy doświadczyli zastraszania, nie zgłosiła tego na swoich uniwersytetach. Wierzyli, że ich uniwersytety bardziej dbają o utrzymywanie relacji z chińskim rządem i nie zrażanie studentów, którzy wspierają Komunistyczną Partię Chin – powiedziała McNeill.

Human Rights Watch proponuje, aby rząd australijski analizował przypadki nękania i cenzury studentów, zaś uniwersytety traktowały działania studentów „donoszących” na kolegów z uczelni lub pracowników jako stanowiące podstawę do wszczęcia postępowania dyscyplinarnego.