Jestem ukraińską artystką, mieszkającą w Charkowie - pięknym mieście, liczącym ponad 1,5 miliona mieszkańców, wielkim centrum nauki, kultury, sztuki, edukacji i technologii. Które miało pecha znaleźć się niecałe 40 km od granicy z Rosją.
"Pociski spadały w różnych dzielnicach Charkowa"
A oto mój dzisiejszy dzień pracy jako ukraińskiej artystki z Charkowa. Obudziłam się w piwnicy. Od 5 rano poprzedniego dnia spałam zaledwie 3 godziny. Razem z moim partnerem, naszym przyjacielem i kotami spakowaliśmy rzeczy i wróciliśmy do mieszkania, bo na zewnątrz było cicho i nie zapowiadało się na ostrzał. Spodziewaliśmy się, że będziemy mogli się wyspać. Przygotowaliśmy i zjedliśmy kolację, dotarło do mnie, że ostatni raz jadłam coś dzień wcześniej, gdy po raz pierwszy przyszliśmy do piwnicy i był to batonik proteinowy.
Po odpoczynku mieliśmy zamiar spotkać się z mamą w jej samochodzie i razem pojechać do centrum krwiodawstwa. Ale nie zdążyliśmy, bo usłyszeliśmy głośne odgłosy wybuchów, które wydawały się dochodzić z bardzo bliska. Dostaliśmy wiadomość o alarmie lotniczym. Spakowaliśmy wszystko z powrotem i ponownie zbiegliśmy do piwnicy. Gdy tam byliśmy, wojska rosyjskie ostrzeliwały nasze miasto z systemów rakietowych Grad, Uragan i Smerch, pociski spadały w różnych dzielnicach Charkowa, wszystkie blisko centrum i wszystkie - na dzielnice zamieszkane przez ludność cywilną. Jeden z nich trafił w mieszkanie mojego przyjaciela, na szczęście nikogo tam wtedy nie było. Gdy wszystko nieco ucichło, postanowiliśmy pójść na górę i przespać się. Nadal słyszeliśmy wybuchy, ale były one bardzo odległe.
Jednak i tym razem nie udało nam się zasnąć. Kiedy już prawie spałam, dostałam alarm informacyjny, było w nim napisane, że tuż obok naszego miasta zauważono samoloty bombowe. Spakowaliśmy wszystko jeszcze raz - tym razem zajęło nam to nie więcej niż 5 minut. Nawet koty były tym razem bardzo łatwe do złapania. Znowu zeszliśmy do piwnicy i stamtąd słyszeliśmy wybuchy, a biorąc pod uwagę, że ściany naszej piwnicy mają grubość 1 m - zrozumieliśmy, że te wybuchy są zbyt głośne, aby mogły być daleko od nas.
"Rosja wystrzeliwuje rakiety kasetowe"
Przeczytałam wiadomość, że Rosja wystrzeliwuje rakiety kasetowe na różne dzielnice, na domy ludności cywilnej. Mieszkańcy donoszą o strzelaninach i maszynach wojennych na granicy miasta. Dzięki naszej armii udało się je szybko zniszczyć. Ale to nadal trwa. Wszędzie widać eksplozje. Już ich nie słyszymy i to poprawia nam trochę samopoczucie, ale nie za bardzo. Niedawno dostaliśmy przez komunikator rządowy zalecenie, aby wszyscy ludzie, którzy wychodzą z wysokich budynków, poszli sprawdzić dachy - czy nie ma na nich śladów, które sabotażyści mogą zostawić, aby samoloty mogły w nie celować.
Moi sąsiedzi szybko poszli to teraz sprawdzić, my siedzimy cały czas w piwnicy. Słuchając wybuchów czytamy tekst przemówienia Putina, w którym nazywa on nasz kraj „opanowanym przez narkomańskie siły neonazistowskie", a o naszej armii mówi, że wykorzystuje kobiety i dzieci jako żywe tarcze, więc powinniśmy się cieszyć, że Rosja nas „uratowała".
To właśnie robię jako ukraińska artystka z Charkowa w moim rodzinnym mieście, na mojej rodzinnej ziemi, w centrum Europy, w roku 2022. Proszę, podziel się moją historią i pokaż ją całemu światu. Dziękuję. Śmierć okupantom. Chwała Ukrainie.