"Polska powinna czym szybciej porzucić UE i NATO, i założyć sojusz z Rosją. Będzie to najsilniejszy sojusz państw słowiańskich, oparty na wartościach chrześcijańskich i prorodzinnych, który będzie służył obywatelom Polski, a nie komuś tam zza oceanu" – napisał na Facebooku Zbigniew Jedziński. Wypowiedź wywołała burzę na Litwie, która obawia się, że w przyszłości sama może stać się ofiarą agresji. Zwłaszcza że nie chodziło o szeregowego działacza Akcji Wyborczej Polaków na Litwie – Związku Chrześcijańskich Rodzin (AWPL-ZChR), a jednego z jej czołowych polityków, który kierował strukturami w Święcianach, a w 2020 r. otwierał ogólnokrajową listę wyborczą (lider Waldemar Tomaszewski jest europosłem). W 2014 r., gdy zaczynała się wojna o Donbas, pisał o bombardowaniu Kijowa, a sześć lat później tłumaczył, że Alaksandr Łukaszenka, brutalnie tłumiąc protesty, broni białoruskiej konstytucji.
Jedziński szybko skasował wpis, ale litewscy politycy zażądali reakcji, a były p.o. premier Eugenijus Gentvilas zaproponował, by AWPL-ZChR została wykluczona z prac nad ponadpartyjną umową w sprawie priorytetów polityki obronnej i zagranicznej. Tomaszewski w rozmowie z portalem 15min.lt podkreślił, że partia popiera kierunek euroatlantycki, a część jej polityków napisała w oświadczeniu: "Wypowiadamy się przeciwko rosyjskiej agresji na Ukrainę, wspieramy Ukrainę i stajemy w obronie Ukrainy i jej mieszkańców". 1 kwietnia Jedziński zawiesił członkostwo w ugrupowaniu. Mleko się jednak rozlało, bo od pewnego czasu dojrzewał bunt wewnętrzny. Po 24 lutego ten proces przyspieszył, bo i Tomaszewski pozwalał sobie na niejednoznaczne wypowiedzi. W marcu skrytykował pomysł zablokowania białoruskich i rosyjskich kanałów telewizyjnych.