Wojskowi rosyjscy - według doniesień HUR - grożą śmiercią za wycofanie się; wywiad nie informuje, czy doszło do wykonania tych gróźb.

Reklama

Według HUR pod Bachmutem w obwodzie donieckim Rosjanie rzucili do kontrataku przeciw siłom ukraińskim oddziały utworzone z mieszkańców separatystycznej tzw. Ługańskiej Republiki Ludowej. "Po tym, jak ukraińska obrona odpowiedziała i poszła naprzód, oddziały okupantów rozpoczęły samowolny odwrót ze swych pozycji" - informuje ukraiński wywiad.

Dodaje następnie, że "aby powstrzymać ucieczkę, dowódcy oddziałów zmuszeni byli przypomnieć swym podwładnym po raz kolejny o zakazie samowolnego opuszczania pozycji, a także - o możliwości otwarcia ognia przez tyłowe oddziały zaporowe".

"Oddziały zaporowe" jak niegdyś NKWD

Reklama

Nazwą oddziałów zaporowych określane były jednostki działające w Armii Czerwonej podczas II wojny światowej, tworzone przez radzieckie NKWD. Działały one za plecami jednostek frontowych i strzelały do żołnierzy, którzy próbowali się wycofać.

Jak twierdzi wywiad Ukrainy, również dziś dowódcy rosyjskich wojsk powołują się na "rozkaz 222", nazwany tak "przez analogię do niesławnego rozkazu Stalina nr 227 z 28 czerwca 1942 r.". Rozkaz ten, znany również jako rozkaz "Ani kroku wstecz!" zakładał, że żaden dowódca nie miał prawa do odwrotu bez wyraźnych wytycznych. Za naruszenie tej zasady dowódcy tacy mieli odpowiadać przed sądem wojennym, którego wyrok zwykle oznaczał rozstrzelanie lub skierowanie do oddziałów karnych.

Według wywiadu ukraińskiego podczas trwającej obecnie inwazji rosyjskiej na Ukrainę rolę oddziałów zaporowych przydzielono formacjom z Czeczenii, podlegającym Ramzanowi Kadyrowowi, przywódcy tego regionu.