Kowałenko zwrócił uwagę, że na prawym brzegu Dniepru (na terytorium na zachód od rzeki) faktycznie nie został żaden rosyjski lekarz, wywieziono stamtąd sprzęt medyczny i leki. Nie będzie komu leczyć rannych wojskowych, którzy pozostaną w obronie - podkreślił.

Reklama

Utrata zdolności obrony

Na prawym brzegu pozostaje rosyjska artyleria, ale wojsko już zaczyna ją przemieszczać na lewy brzeg. Bez wsparcia artylerii niemożliwa jest ani ofensywa, ani obrona - wskazał Kowałenko. Armia rosyjska redukuje też systemy łączności, co pogarsza dowodzenie siłami na wysuniętych pozycjach.

To są oznaki utraty zdolności do prowadzenia pełnowartościowej obrony. A jeśli osłabiana jest obrona, to znaczy, że nie będą jej prowadzić w pełnym wymiarze. Z drugiej strony uzupełniają siły na wysuniętych pozycjach (...) zmobilizowanymi. Z kolei zawodowe jednostki wojsk powietrzno-desantowych i piechoty morskiej dyslokowane są na lewy brzeg - relacjonował ekspert.

Imitacja epickiej bitwy

Według niego rosyjskie siły będą stawiać opór ukraińskiej armii na prawym brzegu, "ale w formie hamowania, a nie pełnego blokowania kontrofensywy Sił Zbrojnych Ukrainy, by pokazać, że okupanci pozostawili prawy brzeg nie bez walki, tylko że była tam jakaś epicka bitwa".

Kowałenko powiedział, że rosyjskie dowództwo jest przekonane, że nie zdoła utrzymać prawego brzegu. Wiedzą to. Po prostu imitują to utrzymanie. Będą tworzyć swoją mitologię, fejki o bohaterskiej obronie, o bitwie jednego panfiłowca (Iwan Panfiłow - generał wykreowany na bohatera ZSRR, w 1941 zginął podczas bitwy pod Moskwą - PAP) przeciwko setce jakichś polskich saperów (...) Będą robić informacyjny biały szum, by ukryć swoją haniebną ucieczkę - dodał.

Prawy brzeg stał się dla rosyjskich sił pułapką, a nie możliwością prowadzenia ofensywy na Mikołajów - podsumował.