Wołodymyr Zełenski zapowiadał, że jeśli ambicje Ukrainy nie zostaną zaspokojone, nie pojawi się na szczycie w Wilnie. W ostatnich tygodniach doszło do paradoksalnego odwrócenia ról. Do największych zwolenników otwarcia drzwi, oprócz Brytyjczyków i państw wschodniej flanki NATO, należą Francuzi. Amerykanie odpowiadają, że Ukraina nie jest na to gotowa. Ze strony prezydenta to nie jest tylko gra. On naprawdę nie chce jechać do Wilna. Przeciwnego zdania jest duża część gabinetu, na czele z Olhą Stefaniszyną, wicepremier ds. integracji euroatlantyckiej - mówi DGP osoba zbliżona do ukraińskiego rządu. Według opublikowanego wczoraj sondażu KMIS 89 proc. Ukraińców popiera akcesję.

Reklama

Krytyka "polityki szantażu"

Nie chcę jechać do Wilna dla zabawy. Ukraina musi otrzymać konkretne gwarancje bezpieczeństwa, dopóki nie jest w NATO. Tylko pod tym warunkiem nasze spotkanie będzie miało sens - mówił prezydent Ukrainy w niedzielnej rozmowie z ABC News. Opozycja ustami byłej wicepremier Iwanny Kłympusz-Cyncadze krytykuje "politykę szantażu".

Reklama

CZYTAJ WIĘCEJ WE WTORKOWYM WYDANIU "DZIENNIKA GAZETY PRAWNEJ">>>