Mówiąc o starciach kosowskiej policji z serbskimi napastnikami oraz późniejszej koncentracji serbskich wojsk przy granicy z Kosowem, rozmówca PAP zwrócił uwagę na podobieństwa do metod stosowanych przez Miloszevicia - byłego prezydenta Serbii będącej częścią Federalnej Republiki Jugosławii, a następnie samej Republiki.

Reklama

Działania te skupiają się na organizacji operacji przy wykorzystaniu lokalnych Serbów tak, by oddalić zarzuty o bezpośrednim udziale Belgradu - scenariusz ten wymyślił w latach 90. Miloszević, a następnie wykorzystywał go m.in. Władimir Putin - przypomniał Bielamowicz.

Co się dzieje na granicy z Kosowem?

24 września we wsi Banjska na północy Kosowa doszło do strzelaniny pomiędzy siłami z Kosowa a etnicznymi Serbami, którzy zabarykadowali się w miejscowym klasztorze. Późno w nocy kosowskiej policji udało się opanować sytuację po wymianie ognia, w której zginęło troje napastników i jeden policjant.

Reklama

Władze USA poinformowały następnie o "licznie zgromadzonych przy granicy z Kosowem oddziałach wojsk". Rzecznik Białego Domu wezwał do ich wycofania i określił działania Serbii jako "bardzo destabilizujące".

Prezydent Serbii Aleksandar Vuczić zapewnił w ubiegłym tygodniu, że nie planuje inwazji na nieuznawaną przez Belgrad byłą południową prowincję kraju. Ocenił, że decyzja taka zaszkodziłaby unijnym aspiracjom jego kraju.

Reklama

"To komunikat polityczny"

Komentując te wydarzenia rozmówca PAP zaznaczył, że do podobnych sytuacji dochodzi regularnie, co kilka miesięcy, i pod tym względem nie są one wyjątkowe. Można je rozpatrywać w kategorii komunikatu politycznego na użytek wewnętrzny i zewnętrzny - dodał.

Podkreślił jednak, że to, co okazało się nadzwyczajne, to skala zgromadzenia wojsk oraz słowa używane chociażby przez administrację amerykańską, mówiące o +wydarzeniu bez precedensu+. W ostatnich latach Waszyngton sprawiał wrażenie sprzyjającego Belgradowi, więc te słowa teraz naprawdę podkreślają wagę sytuacji - wskazał. Również minister spraw zagranicznych Kosowa Donika Gervalla-Schwarz oświadczyła, że „to pierwszy od lat przykład tak silnego koncentrowania wojsk przy granicy z Kosowem”.

Wyjątkowości sytuacji dodaje też to, że w incydencie terrorystycznym - jak starcie pomiędzy Serbami i kosowską policją określiły USA i UE - udział wzięło 30 świetnie wyszkolonych i doskonale wyposażonych bojowników.

"Jest w Serbach przeświadczenie…"

Analityk - zwracając uwagę na znaczenie kwestii Kosowa w polityce wewnętrznej Serbii i wykorzystywanie tematu przez władze w obliczu słabnących sondaży - tłumaczy, że Serbowie nie patrzą na Kosowo w perspektywie miesięcy, ale lat i dekad. Jest w nich przeświadczenie, że przyjdzie czas i sprzyjający układ geopolityczny, w którym będą mogli sięgnąć po Kosowo - dodał.

Serbia liczy na Orbana

Mówiąc o celowym wykorzystaniu kwestii Kosowa przez serbskie władze, przypomina, żeVuczić chętnie sięga do +repertuaru wschodniego+ i testuje to, jak daleko może się posunąć. Obecnie bardzo trudno byłoby mu zrezygnować z pozorowanych starań o członkostwo w UE, funduszy czy inwestycji. Jeśli jednak nie poniesie żadnych konsekwencji za zgromadzenie wojsk, będzie to sygnał o tym, że może iść dalej w swoich prowokacjach - ostrzegł Bielamowicz.

Ciężko spodziewać się konkretnych reakcji Zachodu, również dlatego, że w UE generalnie trudno jest osiągnąć wspólne stanowisko w sprawach zagranicznych - zauważył analityk. W przypadku Serbii Vuczić ma też swojego sojusznika – premiera Węgier; Bruksela musiałaby najpierw +przycisnąć+ Viktora Orbana, by potem móc wywierać naciski na Serbię - wskazał rozmówca PAP.

Rozważając opcje wywarcia wpływu na Belgrad, analityk zwrócił uwagę na możliwość nałożenia na kraj sankcji dwustronnych. Jeśli nie da się wypracować stanowiska w UE, oczekiwałbym sankcji dwustronnych najważniejszych partnerów gospodarczych Serbii - Niemiec czy Francji. Vuczić musi poczuć, że takie zachowanie będzie go sporo kosztować - podsumował Bielamowicz.

Jakub Bawołek