Inflacja sięgająca 150 proc. (a na koniec roku prognozy wskazują nawet ponad 180 proc.), poważne ryzyko recesji, niemal zerowe szanse pozyskiwania kapitału zagranicznego i ok. 40 proc. mieszkańców żyjących w ubóstwie – to stan gospodarki, z którym musi się zmierzyć nowy prezydent Argentyny Javier Milei. Do tego dochodzą przeżarte korupcją i nepotyzmem elity, niesprawne instytucje, powszechna niewiara w to, że państwo może działać lepiej – to właściwie standard dla Ameryki Łacińskiej (z nielicznymi wyjątkami), tyle że dużo bardziej wyśrubowany.
Milei, wykładowca ekonomii na różnych uczelniach i komentator telewizyjny, zdobył nagłą popularność głównie dlatego, że obiecał nową jakość. Nie poprawianie tego, co jest i co nie działa, lecz usunięcie chorej tkanki.