Ruch Huti, znany także jako Ansarallah (Pomocnicy Boga) to strona jemeńskiej wojny domowej, która toczy się już od lat. Organizacja, jak pisze CNN, powstała w 1990, gdy jej przywódca, Hussein al-Houthi zaczął odradzać szyicką sektę Zajdytów. Zajdyci rządzili Jemenem przez stulecia, ale po wojnie domowej w 1962 władzę przejęli sunnici, a dotychczas rządzący odmian islamu został całkowicie zmarginalizowany. Ruch Huti miał odwrócić tę tendencję i powstrzymać sunnitów, wspieranych przez Arabię Saudyjską.

Reklama

Jak Huti stali się liczącą siłą?

Abdullah Saleh, prezydent Jemenu początkowo wspierał ruch al-Houthiego. Po pewnym czasie jednak ich drogi się rozeszły. Kluczową datą stał się rok 2003, gdy prezydent wsparł atak USA na Iraq. Al-Houthi zarządził wtedy masowe protesty, które sparaliżowały kraj. Prezydent nakazał jego aresztowanie, a przywódca rebeliantów został zabity przez siły bezpieczeństwa w 2004. To jednak nie uspokoiło sytuacji. Huti rozbudowywali swoje siły zbrojne, a w 2011, korzystając z Arabskiej Wiosny i rewolucji w państwach regionu, rozpoczęli własną wojnę.

Reklama

Najgorszy humanitarny kryzys świata

Saleh przekazał wtedy władzę swojemu zastępcy - Abd Rabbu Mansourowi Hadiemu - ale to nie uspokoiło sytuacji. W 2014 Huti opanowali część stolicy kraju, Sany, a w 2015 uderzyli na pałac prezydencki. Hadi uciekł do Arabii Saudyjskiej i poprosił o interwencję zbrojną. Wojna trwała do 2022 i zakończyła się zawieszeniem broni. Oficjalnie trwało ono pół roku, jednak po jego upływie nie wznowiono działań zbrojnych na pełną skalę. Huti jedynie skonsolidowali swoje pozycje na północy kraju i negocjują z Saudyjczykami permanentne zakończenie wojny oraz uznanie ich władzy w Jemenie.

Wojna zaś - jak wynika z danych ONZ - doprowadziła do najgorszego kryzysu humanitarnego świata, który kosztował życie prawie 250 tysięcy ludzi.

Reklama

Kto wspiera Huti?

Rebelianci mogą liczyć przede wszystkim na wsparcie Iranu, który chce w ten sposób osłabić Arabię Saudyjską. Teheran przekazuje więc bojownikom miny, rakiety balistyczne i drony.

Jak silni są Huti?

Rebelianci - według CNN - zmodyfikowali irańską broń. Mogą więc celować rakietami w Izrael, choć do tej pory izraelskiemu wojsku udało się przechwycić wszystkie ich rakiety. O ile jednak nie są wielkim zagrożeniem dla Izraela, to ich pociski i drony mogą poważnie uszkodzić statki handlowe, pływające po kluczowym szlaku morskim na Morzu Czerwonym.

Dlaczego Huti atakują statki handlowe?

Ataki na Morzu Czerwonym mają zmusić Izrael i jego sojuszników do zakończenia operacji w Strefie Gazy i stworzenia niepodległego państwa palestyńskiego.

Przez ten szlak handlowy z Azji przez Kanał Sueski przepływa bowiem 12 proc. globalnego handlu, w tym 30 proc. światowego transportu kontenerowego. A po atakach na statki, wiele firm transportowych zdecydowało się omijać Morze Czerwone, co wydłuża transport i zwiększa koszty, co ząś mocno szkodzi gospodarce światowej - wywołując m.in. wzrost cen ropy i gazu. Firmy przerzucają też rosnące ceny transportu na konsumentów, co napędza inflację.

Jak reaguje świat?

Początkowo Amerykanie i Brytyjczycy wysłali na Morze Czerwone okręty wojenne, które miały chronić statki handlowe. W miarę wzrostu zagrożenia, stworzono operację Prosperity Guardian, do której dołączyły marynarki wojenne ponad 20 państw. Ostatnio zaś USA i Wielka Brytania przeprowadziły potężne ataki lotnicze na bazy Hutich w Jemenie.

Eksperci ostrzegają teraz przed kontratakiem Huti. Świat boi się bowiem, że ataki na statki handlowe - czyli odpowiedź na izraelską zemstę na Hamasie za terrorystyczny atak z października 2023 doprowadzi do potężnej lokalnej wojny, w którą włączy się większość państw regionu i do której będą musiały przystąpić Stany Zjednoczone.