Iran chce zemsty za krwawe zamachy

Od momentu, kiedy organizacja terrorystyczna Państwo Islamskie przyznała się do dwóch styczniowych zamachów bombowych w irańskim mieście Kerman, w których zginęło prawie 100 osób, odpowiedź Teheranu była kwestią czasu. Rządzący w Iranie znaleźli się pod silną społeczną presją.

Reklama

Sytuacji nie ułatwiał fakt, że było to kolejne krwawe zdarzenie na irańskiej ziemi w ostatnim czasie, któremu nie zapobiegły służby i wojsko. W grudniu ubiegłego roku w mieście Rask w prowincji Sistanu i Beludżystanu śmierć poniosło 11 policjantów. Iran oskarżył o zamachy bojowników beludżystańskich z organizacji sunnickiej Jaish al-Adl (Armii Sprawiedliwości), operującej także na terenie Pakistanu. Rządzący w Iranie, gdzie dominuje szyityzm, od jakiegoś czasu wysyłali sygnały do rządu w Islamabadzie, aby ten skuteczniej zwalczał problem separatystów na swoim terenie.

Atak na cele w Pakistanie i Iraku

We wtorek Iran zaatakował cele w Pakistanie i w Iraku. Agencja informacyjna Tasnim, powiązana z irańskim Korpusem Strażników Rewolucji Islamskiej, podała, że zniszczono dwie ważne siedziby Jaish al-Adl w Pakistanie. Według agencji ataki skoncentrowały się na obszarze w południowo-zachodniej prowincji Beludżystan w Pakistanie, gdzie miała znajdować się "jedna z największych kwater głównych" Armii Sprawiedliwości.

Pakistan zdecydowanie potępił "niesprowokowane naruszenie jego przestrzeni powietrznej przez Iran i atak na swoim terytorium, w wyniku którego zginęło dwoje niewinnych dzieci, a trzy dziewczynki zostały ranne" - przekazał rząd w Islamabadzie. "To naruszenie suwerenności Pakistanu jest całkowicie niedopuszczalne i może mieć poważne konsekwencje" - poinformowano.

Jednocześnie Iran uderzył rakietami w Erbil, stolicę półautonomicznego regionu Kurdystanu w Iraku. Napaść motywował chęcią zemsty na… Izraelu za jego walkę z Hamasem, twierdząc, że w miejscu ataku znajdowała się siedziba izraelskiej siatki szpiegowskiej. Iraccy i kurdyjscy urzędnicy zaprzeczyli irańskim oskarżeniom.

Reklama

Iran podpala Bliski Wschód

Oba te ataki, jak i ostatnia aktywność Iranu, który wspiera Hamas, a także bojowników Hezbollahu w Libanie oraz Huti w Jemenie, nie uspokajają napiętej sytuacji w całym regionie od Bliskiego Wschodu, aż po granicę z Pakistanem. Teraz jednak doszedł do tego jeden, niebezpieczny element.

Gra Iranu z Pakistanem jest ryzykowna z uwagi na to, że ten drugi kraj dysponuje bronią atomową - tłumaczy w rozmowie z Dziennik.pldr Karol Szulc, politolog z Uniwersytetu Wrocławskiego. Ruch Teheranu zaskakuje o tyle, że Iran i Pakistan mają wspólne interesy. Chociażby jeśli chodzi o współpracę w zwalczaniu separatystów z Beludżystanu. Można przypuszczać, że Iran traci cierpliwość po ostatnich zamachach Państwa Islamskiego i separatystów pakistańskich, a Islamabad nie radzi sobie z bojownikami w takim stopniu, w jakim oczekiwałby tego Teheran - twierdzi politolog.

Niemniej atak Iranu może zaskakiwać. Iran zapowiada, że nie chce eskalacji konfliktu z Izraelem. Jednocześnie Teheran rozgrzewa ten konflikt do czerwoności za pośrednictwem jemeńskich Huti - ocenia dr Szulc. Skoro jednak USA pozwalają sobie na atakowanie terytorium Jemenu, gdyż uznają to za słuszne, chroniąc bezpieczeństwo żeglugi, to czemu Iran nie może zrobić czegoś podobnego, argumentując, że chroni swoich obywateli? - dr Szulc próbuje zrozumieć intencje irańskich władz.

Dlaczego Iran na celownik wziął Kurdów?

Pozostaje pytanie, dlaczego jednak Iran za cel obrał irackich Kurdów? Separatyści z Beludżystanu współpracują z Kurdami, więc atak Iranu jednocześnie na separatystów z Pakistanu i irackich Kurdów wydaje się logiczny z punktu widzenia Teheranu - tłumaczy politolog. Pamiętajmy też, że Turcja odwróciła swoje sojusze i dziś rozmawia z dawnymi wrogami - Rosją, Iranem i Syrią. A w kwestii Kurdów Teheran może liczyć na zrozumienie Ankary.

Sytuacja wzmożonego napięcia międzynarodowego może także służyć rządzącym w Iranie. Im większy stan zagrożenia, tym większa zgoda na to, żeby silną ręką zwalczać protesty wewnątrz kraju - mówi dr Szulc.

Część analityków podkreśla także, że atak Iranu na terytoria pakistańskie jest przede wszystkim wymierzony w USA, również z uwagi na wieloletnie relacje współpracy Islamabadu z Waszyngtonem, obejmujące sojusz wojskowy.

Tomasz Mincer