To, zdaniem Kamila Kłysińskiego, to "groźna zmiana, uderzająca w działalność wspólnot wyznaniowych, powiązanych z zachodnią kulturą, zachodnią cywilizacją i - siłą rzeczy - państwami zachodnimi". Jego zdaniem, ustawa dotknie parafie Kościoła katolickiego i Kościoły protestanckie. - Z punktu widzenia reżimu są to wspólnoty wywrotowe, niebezpieczne, postrzegane trochę jako "piąta kolumna" - mówił analityk w rozmowie z Łukaszem Zielińskim.

Reklama

Zdaniem eksperta, "jasne jest, że poza działaniem tej ustawy jest Cerkiew Prawosławna Patriarchatu Moskiewskiego". - W kontekście prorosyjskiego kursu Łukaszenki siłą rzeczy Cerkiew jest "nietykalna". To zresztą widać, jaką rolę odgrywa ona w ostatnich latach w życiu społecznym Białorusi - mówił ekspert.

Jego zdaniem, Cerkiew Prawosławna Patriarchatu Moskiewskiego stała się zdecydowanie uprzywilejowanym Kościołem na Białorusi. - To ona "panoszy się" w edukacji, w życiu społecznym - mówił Kamil Kłysiński.

"Manewr" prosty i skuteczny

Reklama

Jak opowiedział, zastosowano "manewr", użyty już w ubiegłym roku wobec partii politycznych, obowiązek ponownej rejestracji. - Proste i skuteczne. Każda organizacja religijna musi przejść ponowną rejestrację, złożyć "papiery", przedstawić odpowiednie dokumenty, wykazać się strukturami w każdym obwodzie, czy odpowiednią liczbą wyznawców, bo zostały ustalone progi liczebne. Został na to wyznaczony termin: rok. To czas na to, by organizacji, która z punktu widzenia władz jest groźna, niewygodna, zbyt wywrotowa, zbyt niezależna, nie dać zgody na rejestrację i umieścić ją w polu nielegalnej działalności - mówił ekspert.

Zaznaczył, że "stereotypy historyczne", które rządzą umysłami władz, w tym samego Łukaszenki - są bardzo silne. W tym postrzeganiu Polak oznacza katolika, a więc wroga, przedstawiciela zachodu. - Każda aktywność polska, a wiec także polskiego kościoła na Białorusi, czy też polskich duchownych, jest postrzegana właśnie w ten sposób. Władze Białorusi robią wszystko, by takich duchownych wydalać, bądź dochodzi też do aresztów, jak dla działaczy politycznych - zaznaczył.

Reklama

Nowelizacja wprowadza też - jak mówi analityk OSW - "wyraźne zapisy odstraszające", "obliczone na efekt mrożący". Zakazane jest m.in. używanie jakiejkolwiek symboliki niezwiązanej z kultem religijnym, zakazana jest działalność i agitacja polityczna. - To wszystko nie jest wymierzone w Cerkiew Prawosławną, która przejdzie "gładziutko" tę ponowną rejestrację. To jest skierowane przeciwko Kościołom protestanckim i Kościołowi katolickiemu - uważa ekspert OSW. - To jest tak ogólnie sformułowane, że można na podstawie tej nowelizacji w dowolnym momencie przedłożyć oskarżenie, że dany ksiądz zajmował się polityką, bo powiedział o jedno słowo za dużo... Interpretacja jest obszerna. Musimy się nastawić na to, że będzie rosła presja wobec Kościoła katolickiego, postrzeganego jako "zbyt polski".

"Punktowe" uderzenia

Ekspert przypomina, że na Białorusi każda parafia ma oddzielną osobowość prawną, dlatego zmiany mogą "punktowo" uderzyć w te obszary, gdzie z punktu widzenia władz miejscowi Polacy są zbyt aktywni, jak w obwodzie grodzieńskim, gdzie Polaków jest najwięcej. - Chodzi o ograniczanie działalności i "punktowe" wygaszanie legalnych wspólnot religijnych tam, gdzie z punktu widzenia reżimu ich istnienie jest zbyt niebezpieczne - mówił Kłysiński.

Zauważył, że to podobny mechanizm jak w przypadku partii politycznych, która pozwala "wytrzebić, wręcz wyciąć" dużą część podmiotów. - W przypadku organizacji religijnych, wydaje mi się, będzie to bardziej umiarkowane. Frontalny atak na Kościół katolicki nie opłaca się Łukaszence. To wywołałoby zbyt duże niepokoje społeczne, zbyt duży skandal. Jeśli chodzi o partie polityczne, tym aspektem nikt się nie przejmował - zauważył ekspert.