"Po rozpadzie Jugosławii w niezwykle krwawych wojnach bałkańskich w latach 1991-2001 zginęło do 105 000 osób, w tym wielu cywilów (na przykład 8 000 muzułmańskich mężczyzn i chłopców zostało zmasakrowanych w Srebrenicy w lipcu 1995 roku). Utrzymują się napięcia między katolikami w Chorwacji, prawosławnymi głównie w Serbii oraz muzułmanami w Albanii, Kosowie i Bośni" - zauważa adm. Stavridis.
"Stara się zbić kapitał na tej niedokończonej historii"
"Putin stara się zbić kapitał na tej niedokończonej historii" - zauważa admirał. "Wie, że jeśli państwa członkowskie NATO zostaną ponownie wciągnięte w pilnowanie niespokojnych Bałkanów, odwrócą uwagę od wspieraniaUkrainy.
"W Kosowie, byłym regionie Serbii, którego ani Serbowie, ani Rosjanie nie uznają za niepodległe państwo, wciąż stacjonuje kilka tysięcy żołnierzy sił pokojowych NATO" - pisze dowódca. Przypomina, że w ubiegłym roku serbskie wojsko zostało postawione w stan najwyższej gotowości po zamieszkach wywołanych przez protestujących w Kosowie Serbów "Rannych zostało wówczas prawie 100 żołnierzy NATO; zmusiło to Sojusz do wysłania kilkuset dodatkowych żołnierzy sił pokojowych. Putin wyraźnie zachęca Serbię do wywarcia presji na wspierany przez NATO rząd Kosowa" - twierdzi admirał.
"Putin czerpie korzyści z mieszania w garnku"
Admirał pisze, że Putin "pracuje nad destabilizacją chwiejnego rządu Bośni i Hercegowiny". "Putin czerpie korzyści z mieszania w garnku w innych miejscach w Europie, próbując osłabić wiarygodność NATO i odwrócić naszą uwagę od wspierania Ukrainy". Na szczęście - dodaje - "Zachód ma inne opcje".
"Na razie pomysł rozmieszczenia batalionów NATO na Ukrainie jest mało prawdopodobny" - zauważa admirał dodając, że możliwa jest więc opcja zwiększenia liczby wojsk rozmieszczonych w Kosowie. To - jego zdaniem - pozwoliłoby na wyprzedzenie zamieszek, które "Putin próbuje wzniecić".
"Podział wysiłków"
"Byłby to przykład skutecznego regionalnego podziału wysiłków w ramach Sojuszu: państwa NATO na Bałkanach i w ich pobliżu (np. Grecja i Włochy) mogą skupić się na tym regionie. Członkowie z Europy Wschodniej i krajów nordyckich mogą przewodzić wysiłkom na rzecz Ukrainy. Duże kraje na zachodzie - Francja, Niemcy, Wielka Brytania i USA - mają z kolei wystarczające zasoby, aby zaangażować się w obie te inicjatywy.
"Oprócz sił stabilizacyjnych, NATO musi pamiętać o stosowaniu przez Rosję tzw. wojny hybrydowej. Putin jest dobry w wykorzystywaniu mediów społecznościowych, kampanii dezinformacyjnych i prorosyjskiej propagandy do tworzenia napięć poza swoimi granicami" - zauważa admirał. Dlatego - napomina - "NATO musi wykorzystać swoje własne sieci informacyjne, aby demaskować i przeciwstawiać się tym fałszywym narracjom".
"Jeśli Rosjanie zdecydują się podnieść stawkę…"
Ostrzega też, że "jeśli Rosjanie zdecydują się podnieść stawkę, mogą użyć cyberataków na sieci energetyczne i inne ważne cele w Kosowie i nieserbskich częściach Bośni". To - jego zdaniem - "spowodowałoby zamieszanie i zwiększyłoby niezadowolenie społeczne. NATO może zapewnić bałkańskim sojusznikom i przyjaciołom lepsze systemy cyberobrony" - przypomina admirał Stavridis.
James Stavridis jest felietonistą Bloomberg Opinion, emerytowanym admirałem marynarki wojennej USA i byłym naczelnym dowódcą sił sojuszniczych NATO.