Uczynienie pomocy wojskowej dla Kijowa bardziej przewidywalną wysłałoby sygnał do Rosji, że nie wygra wojny - powiedział szef Sojuszu Północnoatlantyckiego. I dodał, że Ukrainie należy "zapewnić rzetelną i przewidywalną pomoc w zakresie bezpieczeństwa na dłuższą metę".
Stoltenbergowi chodzi o to, "abyśmy w mniejszym stopniu polegali na dobrowolnych wpłatach, a bardziej na zobowiązaniach NATO; mniej na ofertach krótkoterminowych, a bardziej na zobowiązaniach wieloletnich".
"Szef NATO Jens Stoltenberg chce więc rewolucji w sposobie finansowania i uzbrajania Ukrainy przez Sojusz, ale jego plan spotkał się z mieszaną reakcją ministrów spraw zagranicznych NATO" - zauważają Stuart Lau i Aitor Hernandez-Morales, autorzy analizy w Politico.
A w tle USA…
"Siłą napędową" pomocy dla Ukrainy jest to, co dzieje się w Waszyngtonie, gdzie ustawa o pomocy wojskowej w wysokości 60 miliardów dolarów utknęła w Kongresie w związku z oporem niektórych Senatorów z Partii Republikańskiej i ich kandydata na prezydenta, Donalda Trumpa - zauważają autorzy analizy. "Chociaż Stoltenberg unikał wymieniania Trumpa z nazwiska, dał jasno do zrozumienia, że sytuacja w Waszyngtonie jest niepokojąca" - zauważają.
Tymczasem - jak napominał szef NATO - "każdy dzień opóźnienia w podjęciu przez Stany Zjednoczone decyzji o udzieleniu większego wsparcia Ukrainie ma konsekwencje na polu bitwy". Celem propozycji Stoltenberga jest więc "uniezależnienie pomocy Ukrainie od polityki krajowej, co pozwoli jej planować długoterminowo".
Jedna z sugestii jest taka, aby członkowie NATO wpłacali wkład do funduszu w zależności od wielkości ich gospodarki. Zmniejszyłoby to ogólny udział płacony przez USA, a także podważyłoby argument używany przez Trumpa, że europejscy sojusznicy nie robią wszystkiego, co w ich mocy.
Chociaż rzeczniczka NATO Farah Dakhlallah powiedziała, że ministrowie "zgodzili się posunąć naprzód w planowaniu większej roli NATO w koordynowaniu pomocy dla Ukrainy", rozmowy prawdopodobnie potrwają do lipcowego szczytu Sojuszu w Waszyngtonie.