Tomasz Żółciak: Dlaczego warszawiacy mieliby oddać głos na posła z Krakowa, a nie na wiceministra z Opola?
Rafał Trzaskowski: Nie wydaje mi się istotne to, kto i skąd kandydował albo gdzie się kto urodził. W polityce najważniejsza jest wiarygodność. Ja startowałem do Sejmu z Krakowa, mimo że jestem warszawiakiem, bo nie wszyscy się zmieścili na warszawskiej liście. Ważniejsze jest przekonanie mieszkańców, że ma się jakiś pomysł na Warszawę. Nie można przy tym też udawać kogoś kim się nie jest.
Patryk Jaki udaje?
Widać to na każdym kroku. Wszyscy znamy jego poglądy i wypowiedzi, a teraz próbuje uchodzić za polityka centrowego. To się nie uda. PiS myślał przecież o wystawieniu w Warszawie swojego polityka centrowego, a postawiono na człowieka, który z dnia na dzień staje się kibicem Legii i mówi o tym, że stolica będzie racjonalna i nieideologiczna. A przecież wszyscy wiemy, jak jest naprawdę. Takiego partyjnego ideologa ze świecą szukać.
Startuje też były wiceprezydent Jacek Wojciechowicz. Jeśli ma on komuś wyszarpać głosy, to prędzej pańskiemu elektoratowi niż elektoratowi Patryka Jakiego.
To naturalne, że inni kandydaci próbują się budować, atakując najsilniejszego. Ja jednak nie zamierzam się koncentrować na konkurentach. Chcę się koncentrować na mojej propozycji dla warszawiaków. Chciałbym, żeby Warszawa była nadal miastem tolerancyjnym, nowoczesnym i europejskim. Marzy mi się miasto bliskie ludziom, miasto, które pochyla się nad każdym problemem najsłabszych. O to zresztą, podczas Marszu Wolności, apelowała uczestniczka powstania warszawskiego Pani Wanda Traczyk-Stawska, której PiS nie wpuścił do Sejmu na spotkanie z dziećmi z niepełnosprawnościami.
Odbył pan już ponad 80 spotkań z mieszkańcami. Kto je finansuje? Partia?
Jeśli zaprasza koło Platformy, to oczywiście płaci za miejsce. Tych spotkań odbyłem mnóstwo, rozmawiamy na różne tematy z wyborcami, także w moim biurze poselskim i w plenerze. Czasem jestem gdzieś zapraszamy. Takie spotkania nie generują przecież wielkich kosztów. Poseł spotyka się ze swoimi wyborcami. To mój obowiązek.
Działalność pana i Patryka Jakiego ujawniła problem tzw. prekampanii wyborczej. Czy przepisy powinny zostać zmienione?
Szanuję zdanie sędziów z PKW, a oni jednoznacznie wskazują, że taka potrzeba istnieje. Przypomnę tylko, że intencją ustawodawcy było nałożenie kagańca na kampanię wyborczą. By na te 2-3 miesiące przed wyborami nie można było wydawać pieniędzy w sposób zupełnie nieograniczony. Trochę dziwne jest spojrzenie, że poza kampanią wyborczą nie można pewnych rzeczy robić. Oczywiście lepiej przepisy doprecyzować. Bo jeśli dziś ktoś zarzuca politykowi, że spotyka się z ludźmi lub prezentuje swoje propozycje, to jest to zarzut absurdalny. Na tym właśnie przecież polega praca posła.
To prawda, że doradzają panu te same osoby, które doradzały Bronisławowi Komorowskiemu?
Nie. Rozpuszczanie takich ploteczek to tani chwyt ze strony PiS. Wokół mnie nie ma ani jednej osoby, która współpracowała z Bronisławem Komorowskim. Notabene pan prezydent w Warszawie odniósł świetny wynik. Jeśli chodzi o moje najbliższe otoczenie, to są to młodzi, energiczni ludzie, którzy nie mieli do czynienia z dotychczasowymi kampaniami partyjnymi. Reszta to moje koleżanki i koledzy z PO, którzy zajmowali się kampaniami warszawskimi. Jeśli dziś ktoś analizuje przebieg kampanii, może powiedzieć, że PiS może wygrać, tego nie należy wykluczać, ale analitycznie uprawnione będzie raczej porównanie z Trumpem. Po prawej stronie sceny politycznej mamy przecież właśnie polityków-aparatczyków, którzy obiecują wszystkim wszystko, nawet jeżeli sami sobie przeczą.
Postępuje erozja w Nowoczesnej. Jak pan widzi przyszłość Pawła Rabieja w swoim gabinecie w tej sytuacji?
W sytuacji, gdy próbujemy jednoczyć opozycję, każdy podział jest szkodliwy, bo korzysta na tym PiS. Mamy porozumienie, z warszawskich struktur Nowoczesnej nikt nie odchodzi, dalej współpracujemy. Sytuacja nie ma więc wpływu na moją bardzo dobrą współpracę z Pawłem Rabiejem.
A jeśli pan Rabiej nagle wyjdzie z Nowoczesnej?
Nie ma takiego zagrożenia, Paweł Rabiej - z tego, co wiem - nigdzie się nie wybiera i idziemy pod wspólnym sztandarem. Budowanie nowych bytów politycznych przed wyborami samorządowymi jest niepoważne.
Czyli nie ma szans na zbudowanie nowej siły np. przez Joannę Scheuring-Wielgus i Roberta Biedronia?
W tej chwili musimy się integrować przed wyborami. A co stanie się po nich, to proszę już pytać tych osób.
Trwają prace nad przycięciem pensji włodarzy o 20 proc. Nie przeszkadza panu, że jako samorządowiec będzie pan zarabiał mniej?
To jest absurd, oszustwo Prawa i Sprawiedliwości. Wykryto aferę związaną z regularnym wypłacaniem drugich pensji pod stołem, a gdy to pokazaliśmy, PiS postanowiło uciąć wszystkim pensje. A ja nie widzę, by wszyscy ministrowie te premie oddali, do czego zobowiązał ich prezes.
Mają czas do połowy maja, więc jeszcze chwilę.
Chcę zobaczyć dowody przelewów. I nie tylko nagród za 2017 rok, ale i za 2016. PiS chce tak naprawdę ukarać opozycję tymi cięciami, bo działacze PiS są przecież tak ustawieni, że dziś śmieją nam się w twarz. Wiedzą też, że samorządowców mają mało, dlatego chcą zaatakować tych obecnych. Szkoda, że przy tym wszystkim sami nie zaczną skromniej żyć. Śmieszne jest, gdy Jarosław Kaczyński mówi innym o potrzebie skromnego życia. Rozumiem, że od 15 maja zrezygnuje z ochroniarzy, szofera czy preferencji traktowania w szpitalach i zacznie żyć jak normalny obywatel? Na tym polega hipokryzja PiS, że doi spółki państwa, ma różne fundacje i majątki, a mówi innym o skromnym życiu.
Abstrahując od personaliów, o co toczy się batalia w tych wyborach na gruncie warszawskim?
Toczy się o to, czy Warszawa ma być zarządzana z Nowogrodzkiej przez Jarosława Kaczyńskiego. W PiS nie ma krzty niezależności, oni wszyscy jeżdżą teraz do szpitala po instrukcje od prezesa. Patryk Jaki, gdy przychodzi do głosowania w sprawie likwidacji lotniska Okęcie, tchórzy, wyjmuje kartę i nie głosuje. To pokazuje, że politycy PiS nie są w stanie różnić się od Jarosława Kaczyńskiego. To także bój o to, czy stolica będzie miastem otwartym, ściągającym inwestycje i nowych mieszkańców, miejscem, gdzie przyciągane będą unijne pieniądze czy może miastem z brunatnymi marszami i grodzonymi placami. To też kwestia, czy miasto będzie tolerancyjne i otwarte na mniejszości, czy będzie to Warszawa podzielona na kasty, gdzie dobrze żyje się tylko tym związanym z PiS, którzy karnie chodzą na Plac Piłsudskiego składać kwiaty.
Czy dziś określanie pana jako człowieka związanego z Hanną Gronkiewicz-Waltz jest dla pana utrudnieniem czy powodem do dumy?
To kolejny dowód na kompleksy polityków PiS. Oni nie są w stanie sobie wyobrazić, że ktoś może nie być czyimś człowiekiem. Tam każdy aparatczyk jest czyjś, należy do jakiejś kasty. Ja nie jestem ani człowiekiem Tuska, ani człowiekiem Kopacz, ani Schetyny czy Gronkiewicz-Waltz. Nazywam się Trzaskowski. Rafał Trzaskowski.
Ale jest pan człowiekiem Platformy Obywatelskiej, która poległa w sprawie dzikiej reprywatyzacji.
Faktycznie był olbrzymi problem ze skandalem reprywatyzacyjnym. Trzeba odbudować naszą nadszarpniętą wiarygodność w tej sprawie.
Mam rozumieć, że zawarliście z Grzegorzem Schetyną dżentelmeńską umowę, by nie mieszał się w sprawy warszawskie, jeśli zostanie pan prezydentem miasta?
Mamy partnerskie relacje, które sobie bardzo cenię. Prezydent natomiast sam buduje swoje miasto, w partnerstwie ze swoim otoczeniem. Platforma to nie PiS, by odbierać dyrektywy prosto z Nowogrodzkiej i czapkować sobie nawzajem, drżąc o to, jaki będzie następny kaprys Prezesa.
Patryk Jaki mówi dużo o walce z dziką reprywatyzacją. Jaki jest pański plan na rozprawienie się z tym problemem?
Bez ustawy reprywatyzacyjnej nie rozwiążemy tego problemu. Pytanie więc, gdzie jest ustawa zapowiedziana przez PIS? Jest koniunktura gospodarcza, premier chwali się stanem budżetu, to w takim razie uchwalmy ustawę nie przerzucającą kosztów na samorząd.
Brak dużej ustawy to także grzech zaniechania pańskiego obozu politycznego.
Każdy miał z tym problem. A za naszych rządów spotkaliśmy się z największych kryzysem finansowym w historii Europy. PiS cały czas chwali się nadwyżkami w budżecie. Skoro tak, to gdzie ta ustawa? Trzeba ją natychmiast uchwalić. Zgłosiłem poprawki, by nie oddawać kamienic z lokatorami, ale to tylko krok do poprawienia sytuacji.
Jeśli pan wygra wybory w stolicy, a PiS zwycięży w wyborach parlamentarnych, czeka nas kilka lat klinczu w tej sprawie.
PiS nie wygra wyborów, bo ludzie mają go dosyć.
Odważna teza, sądząc po sondażach.
W sondażach liczą się trendy. A trendy są takie, że PiS staje się coraz mniej popularny, a opozycja odzyskuje zaufanie.
Czy Patryk Jaki powinien dalej szefować komisji weryfikacyjnej?
Nie, bo jest to wyraźny konflikt interesów. Mało tego, jego kolega z komisji pan Sebastian Kaleta jest głównym rzecznikiem kampanii pana Jakiego.
Skoro tak, to czy rozmawiacie z Pawłem Rabiejem, by też zrezygnował z zasiadania w tej komisji?
Rozmawiamy o tym, by zrezygnował. Myślę, że szybko podejmiemy decyzję w tej materii.
W kampanii pojawił się temat warszawskich lotnisk w kontekście budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego. Czy warszawiacy powinni mieć szansę wypowiedzieć się w referendum w tej sprawie?
To dobre pytanie i właśnie się nad tym zastanawiamy. Przypomnę, że w Berlinie takie referendum się odbyło. PiS przekonuje, że w 2027 roku w CPK lądować będzie więcej samolotów niż w Pekinie czy Londynie. Skąd te dane oni biorą - z prezentacji premiera w Power Point? To gigantomania. Warszawa to nie Tokio, gdzie żyje ok. 20 mln ludzi, tylko 2-milionowe miasto, które potrzebuje lotniska w bezpośredniej okolicy, dobrze skomunikowanego w centrum. A teraz okazuje się, że pieniądze na SKM-kę na Okęcie czy budowę węzłów komunikacyjnych wyrzuciliśmy właściwie w błoto. Do tego PiS chce likwidować Modlin i warszawiaków wysyłać do Radomia. To absurd. Myślałem, że Patryk Jaki, skoro z niego taki szeryf, choć raz się postawi PiS-owi i zagłosuje przeciw. Ale wolał wyjąć kartę z czytnika.
A co z referendum w sprawie pomnika smoleńskiego? Nie wycofał się pan z tego pomysłu?
Nie będę sankcjonował bezprawia, a pomnik wskutek złamania prawa. Ale chcę, by wpierw opadły emocje. Nie chcę kolejnych lat spędzić na dyskusji o pomnikach i kolejnych miesięcznicach.
Na tej ostatniej tłumów nie było.
I pewnie w PiS wszyscy odetchnęli z ulgą, że tych ceremonii nie trzeba już odprawiać. Nie chcę Warszawy ogrodzonej płotami, w której policjanci pilnują przez całą dobę pomników. Opadną emocje, to zaczniemy rozmawiać.
A co z Marszami Niepodległości? Pozwoli pan na nie?
To kwestia wizji Warszawy. PiS rozgrzeszają te wszystkie brunatne marsze, wykrzykujące rasistowskie hasła. A teraz przekonują, że zmienili zdanie. Chcę, by Warszawa natychmiast reagowało na takie zachowania, w momencie, gdy łamane jest prawo. Większość z nas warszawiaków nie chce brunatnej stolicy.
Zamknie pan centrum dla samochodów prywatnych?
Nie. Ja tylko nie chcę, by place warszawskie wyglądały jak dziś, czyli jak białoruskie dworce. Mam w planach budowę parkingów podziemnych w konkretnych miejscach, po konsultacjach z mieszkańcami. Trzeba radykalnie wzmocnić i uprzywilejować komunikację miejską. Wtedy z samochodów korzystać będą ci, którzy naprawdę muszą. Trzeba też zracjonalizować i uelastycznić politykę dotyczącą opłat parkingowych i abonamentów.
I wtedy prezydent Trzaskowski, dając dobry przykład, zrezygnuje z limuzyn i taksówek.
To czysty populizm. Jak jadę do miasta i mam spotkania tylko w biurze poselskim, czasem korzystam z komunikacji miejskiej. A jeśli np. spotykam się intensywnie z warszawiakami, korzystam z samochodu czy taksówek. Po Warszawie nie da się jeździć wyłącznie na rowerze. Czasem są przecież sytuacje kryzysowe, gdy prezydent musi szybko gdzieś dojechać. Nie zamierzam też zmusić warszawiaków, by wszyscy w jeden dzień przesiedli się do komunikacji miejskiej, ale chciałbym to ułatwić choćby części z nas.
Popiera pan zakaz sprzedaży alkoholu w porach nocnych?
Nie lubię zakazów, głosowałem przeciwko tej ustawie. Rozwiązania muszą być elastyczne. Postulowałbym zmianę tej ustawy tak, by ograniczenia można było wprowadzać nie tylko na poziomie dzielnic, ale poszczególnych miejsc, by ograniczenia wprowadzać punktowo.
Także na bulwarach wiślanych?
Tam nie, uważam, że w tym miejscu alkohol powinien być dozwolony. Nie możemy zabić całego życia nocnego stolicy. Ale trzeba konsultować się z mieszkańcami i wprowadzać punktowe ograniczenia, tam gdzie sprzedaż alkoholu jest wyjątkowo uciążliwa dla mieszkańców.
Co z inwestycjami? Dla Hanny Gronkiewicz-Waltz kluczowymi przedsięwzięciami była druga linia metra, przeprawy mostowe czy oczyszczalnia Czajka. Co ma być pana perłą w koronie?
Na pewno trzeba dokończyć drugą linię metra, zastanowić się nad rozpoczęciem trzeciej. Potrzebne są linie tramwajowe na Wilanów, Białołękę i Gocław. Trzeba dokończyć stołeczną obwodnicę i wybudowa halę widowiskowo-konferencyjną, taki obiekt mógłby powstać przy Stadionie Narodowym. Trzeba też zadbać o infrastrukturę sportową, w tym trzeba wyremontować Skrę.
Co z Pałacem Kultury? Antoni Macierewicz nawołuje o jego wyburzenie.
To kompletna bzdura. Jak ktoś to postuluje, dowodzi tylko, że nie rozumie Warszawy i jest zaślepionym ideologiem. Znamy konotacje historyczne Pałacu Kultury, ale pełni on ważną rolę - tam są teatry, uczelnie, basen. Wysadzenie Pałacu oznaczałby armagedon dla stolicy - blokadę centrum na lata, horrendalne koszty, chmurę azbestu i jeszcze roszczenia.
Ale pamięta pan, że o wyburzenie Pałacu apelował też swego czasu Radek Sikorski?
Jestem w stanie go w tej sprawie skrytykować. Różnica między nami a PiS polega na tym, że nie boimy się skrytykować kolegi, kiedy mamy poczucie, że mamy rację.
Przewiduje pan jakąś nieformalną koalicję z ruchami miejskimi?
Jestem otwarty na współpracę, natomiast ruchy te coraz częściej wchodzą w politykę, ale wykazują też merytoryczne podejście. Często jest mi z nimi po drodze, a czasem uważam, że ich pomysły idą za daleko. Wiemy np., jak zostanie zagospodarowane otoczenie Pałacu Kultury, tam nie będzie „dżungli” czy „Central Parku”, tylko muzeum, teatry i park. Ale sam entuzjastycznie odnoszę się do tego, aby w centrum było więcej zieleni.
Ile będą kosztowały propozycje Rafała Trzaskowskiego?
Darmowe żłobki dla wszystkich warszawiaków i budowa nowych to koszt ok. 140 mln zł. Darmowy transport dla dzieci ze szkół średnich z rodzin z Kartą Warszawiaka to koszt ok. 20 mln zł. Tańsze mieszkania na wynajem po początkowych inwestycjach same będą na siebie zarabiać. Koszty dodatkowej pomocy dla seniorów to ok. 150-200 mln zł, rozłożony na lata. Tramwaj na Gocław to koszt ok. 300 mln zł, na Wilanów ok. 250 mln zł, a na Białołękę - 100 mln zł. Każda nowa stacja metra to 300-400 mln zł, a jeden wagon to ok. 8 mln zł. Tak więc to budżetowanie na lata, pytanie więc, czy wskutek zagrywek PiS, nie będziemy mieli zamrożonych pieniędzy unijnych. Wiele z tych propozycji da się zrobić w przeciągu jednej kadencji. Chcę jednak, by cały ten plan wynikał z szerokiej dyskusji z warszawiakami.