"Jeżeli przyjdzie mi zająć takie stanowisko państwowe, które ze względów konstytucyjnych i ustawowych wymaga współpracy z prezydentem, to będę współpracował" - powiedział Kaczyński na konferencji w Woli Wrzeszczowskiej (Mazowieckie).

Reklama

"Mam nadzieję, że prezydent zrozumie sens wyniku wyborów, który da mi to premierostwo - jeżeli taki będzie - i będzie też chciał współpracować" - zadeklarował.

Wcześniej Kaczyński o swojej współpracy z Komorowskim mówił w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej".

Dziennikarze pytali lidera PiS na konferencji, jak to możliwe, że zapowiada, iż będzie współpracował z Komorowskim, a od roku nie chce się z nim spotykać, nawet w kwestiach bezpieczeństwa narodowego.

Reklama

"To są dwie kwestie - kwestia publiczna i kwestia osobista. W sprawach osobistych pamiętam pewne niebywałe zupełnie sformułowania ówczesnego marszałka Sejmu i nigdy nie zapomnę, ale w sferze publicznej muszę o tym zapomnieć i podjąć taką współpracę" - odpowiedział szef PiS.

Deklarację Kaczyńskiego dobitnie skomentował premier Donald Tusk.

"Po pierwsze, nie widzę żadnego problemu ze strony prezydenta Komorowskiego, on zawsze deklarował otwartość i gotowość do współpracy z każdym, kto chce coś sensownego zrobić. Ale też dziwię się, że my traktujemy jako dobrą nowinę informację, że jakiś polityk jest gotów podać rękę prezydentowi Rzeczpospolitej" - powiedział premier.

Reklama

Potem było już ostrzej.

"Ludzie, ktoś tu zwariował. Znaczy co? Łaskę robi? Polacy wybrali prezydenta i każdy polityk ma obowiązek z prezydentem współpracować. Dla mnie to jest raczej kolejny dowód na to, że Jarosławowi Kaczyńskiemu udało się niektórym tak namieszać w głowie, że teraz niektórzy komentatorzy albo politycy mówią: Bogu dzięki, jaki łaskawy Jarosław Kaczyński, odezwie się do Bronisława Komorowskiego" - kpił Tusk.

"Nie dajmy się zwariować. Bierze za to pieniądze co miesiąc, tak jak każdy z nas, aby normalnie pracować, także współpracować z instytucjami państwowymi. Jeśli chce robić rewolucje i powstania, niech to robi społecznie" - stwierdził premier.