Przed wyborami prezydenckimi między szefostwem "Gazety Polskiej" a PiS miało dojść do sporu o istotę kampanii. "My uważaliśmy, że trzeba pisać o Smoleńsku. Decydenci w PiS mieli wówczas inne zdanie" - cytuje dziennikarza "GP" dziennik.
Inna sprawa to tarcia między redaktorem naczelnym "Gazety Polskiej" a bliskim współpracownikiem Jarosława Kaczyńskiego, Adamem Lipińskim. Według rozmówcy dziennika, jest między nimi spór co do tego, na co PiS powinno kłaść nacisk.
To właśnie Lipiński i związani z nim działacze tzw. frakcji młodych mieli wpaść na pomysł stworzenia gazety na wybory. Z kolei za rozpytywanie dziennikarzy o ewentualne zainteresowanie pracą w takim piśmie miał się zabrać były naczelny "Wprost", teraz uważany z jednego z głównych spin doktorów PiS, Stanisław Janecki. Miałby on także pokierować tygodnikiem.
Sam zainteresowany jednak zaprzecza. "To jakaś bajka. Nie prawda. Nie mam nic wspólnego z PiS, zajmuję się produkcją telewizyjną" - mówi w rozmowie z "Rzeczpospolitą". Gazeta pisze jednak, że Janeckiego widziano niedawno w kuluarach konwencji programowej PiS.
Wiadomo, że projekt na bardzo wstępnym etapie. "Nie było do tej pory żadnych politycznych decyzji w tej sprawie. Ale nie wykluczam, że taki temat w lipcu może się pojawić" - mówi "Rz" polityk PiS, jedna z osób, które pokierują kampanią wyborczą tej partii.W grze są dwa scenariusze: własnego tygodnika wydawanego próbnie w czasie kampanii albo zainwestowania w jeden z istniejących już, ale wciąż niszowych tytułów.
Pomysł nie jest nowy - w PiS mówi się o nim co najmniej od roku. Do tej pory przeszkodą w jego realizacji był brak pieniędzy.