"W Polsce, podobnie jak w Europie, powstaje sieć nowoczesnych stadionów, które także są wyposażone w puby, loże. Tak naprawdę chodzi o to, aby nie było tak, że najbogatsi, którzy wynajmą sobie loże, będą mogli obejrzeć mecz przy piwie, a zwykły kibic będzie pozbawiony tej możliwości" - tłumaczył Tusk podczas czwartkowej konferencji prasowej we Wronkach (Wielkopolskie).

Reklama

"Nowoczesne stadiony wprowadzają takie standardy, że można ludzi traktować tam jak ludzi, nie jak bydło" - przekonywał.

W czwartek poinformowano, że prezydent Bronisław Komorowski podpisał nowelę ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych, zgodnie z którą podczas tego typu spotkań, także na Euro 2012, będzie można sprzedawać i pić napoje zawierające do 3,5 proc. alkoholu. Rzecznik spółki EURO 2012 Polska Juliusz Głuski poinformował jednak, że UEFA nie planuje sprzedaży alkoholu na stadionach i w najbliższym otoczeniu podczas meczów finałowego turnieju piłkarskich mistrzostw Europy 2012.

Odnosząc się do zarzutów PiS, że ustawa promuje alkoholizm, premier powiedział: "Nie pierwszy raz muszę stwierdzić, że mają małą orientację o tym, co dzieje się na polskich stadionach".

Reklama

"Tak, jak stają w obronie tych, którzy łamią przepisy, a czasami zwykłych chuliganów i bandytów, tak też nie wiedzą prawdopodobnie o tym, że kibic, jak chce przyjść pijany na stadion, to ma na to tysiąc sposobów, dotychczasowe przepisy nie gwarantowały trzeźwości na stadionach" - mówił premier.

Tusk był też pytany o zapowiedziane przez niego na poniedziałek spotkanie w Warszawie ze stowarzyszeniami i grupami kibicowskimi. "Jeśli (kibice-PAP) chcą przedstawić swoje wyobrażenia, jak ma wyglądać kultura na stadionach, to ja jestem do dyspozycji, z góry uprzedzam, że nie będzie to rozmowa na pewno o tolerancji dla bandyterki na stadionach" - podkreślił.

Jak zaznaczył, dla niego rozmowa "jest zawsze lepsza niż bijatyka", a on sam jako kibic preferował doping, nie bójkę, "z naciskiem na raczej, bo różne sytuacje w życiu się zdarzały".

Reklama

Gdy premier pojawił się w środę na rynku we Wrześni, znajdujący się tam kibice przywitali go m.in. okrzykami "Ole, to my kibole", "Dosyć kłamstw", "Chcemy wolności słowa". Tusk podszedł do nich i zaczęła się rozmowa, podczas której premier zapowiedział poniedziałkowe spotkanie.



Przed konferencją we Wronkach w rozmowie z dziennikarzami Tusk był pytany, czy pójście na wojnę z kibicami jest politycznie opłacalne. "Co to byłby ze mnie za premier, gdybym uznawał, że trzeba rejterować, kapitulować tylko dlatego, że ktoś głośno krzyczy. Ja bym w ogóle zrezygnował z tej roboty, strach to najgorsza rzecz w polityce" - odpowiedział.

Jak stwierdził, "ludzie mają prawo oczekiwać od premiera polskiego rządu, że nie będzie wymiękać w takich sytuacjach".

"Udało się panu rozbroić tę minę?" - dopytywali dziennikarze. "To nie jest mina, to nie jest pytanie do mnie, ale do tych wszystkich, którzy czasami mylą rolę kibica i chuligana. To jest pytanie, po czyjej stronie staną wszyscy polscy kibice, szczególnie w perspektywie Euro2012, czy po stronie naprawdę wyraźnej mniejszości, która chce terroryzować większość, czy po stronie tych wszystkich - nie że będą świętymi czy aniołami na stadionach - ale którzy nie będą skłonni do popełniania przestępstw czy przekraczania przepisów" - mówił Tusk.

Dlatego - zadeklarował - każdy, kto jest gotów podjąć pozytywną decyzję: "nie jestem przestępcą, jestem kibicem", może liczyć na wsparcie. "Każdy kto wybiera drogę przestępczości, nie będzie dla niego żadnego usprawiedliwienia i tolerancji" - przestrzegł.

"Stadion nie może być usprawiedliwieniem dla działań, których nie dopuszczamy w domu, sklepie, na ulicy. Stadion nie będzie taką oazą dla bezkarności" - podsumował.