Minister finansów Jacek Rostowski, szefowa warszawskiej PO Małgorzata Kidawa-Błońska, a także inni kandydaci Platformy z Warszawy, w ramach "Błękitnego poranka", rozdawali w piątek rano ulotki w centrum Warszawy. Politycy PO pojawili się na placu przed wejściem do Metra Centrum o 7.30. Przechodnie dostawali od nich ulotki z priorytetami programu Platformy, a także specjalne wydanie gazety "POgłos".
Spieszący się do pracy warszawiacy niechętnie się jednak zatrzymywali, żeby wziąć ulotki. "Dziwię się, że w ogóle przyjmują, bo gdybym ja wychodził z metra, czy szedł do metra, to nie wiem, czy miałbym taką cierpliwość" - przyznał w rozmowie z dziennikarzami Rostowski. Ministrowi finansów, jako najbardziej rozpoznawalnemu, szło jednak lepiej niż reszcie rozdających - to z nim mieszkańcy stolicy najchętniej wymieniali uściski dłoni, czy zamieniali parę słów.
Politykowi udało się nawet przekonać starszą kobietę, która mówiła początkowo, że jest zwolenniczką PiS, do zmiany zdania. Po krótkiej rozmowie na temat emerytur zadeklarowała: "To ja jednak na pana zagłosuję". Rostowski powiedział, że wyborcy nie przekazywali mu krytycznych uwag na temat polityki rządu. "Wszyscy zbyt się spieszą, by były krytyczne uwagi, jeśli już się pojawiają, to takie: +Dlaczego tak mało robicie, zróbcie coś, żeby PiS nie doszedł do władzy" - relacjonował.