Zabiegu wszczepienia urządzenia zwanego kardiowerterem-defibrylatorem podejmą się lekarze z Akademii Medycznej w Gdańsku. Dlaczego Lech Wałęsa musi położyć się na operacyjnym stole? Polityk cierpi na chorobę wieńcową. A ta grozi nagłym zatrzymaniem krążenia. Dlatego konieczne jest wszczepienie kardiowertera, który - w przypadku zachwiania rytmu bicia serca, czyli arytmii - przywróci normalną pracę - wyjaśnia radio RMF.
Mimo czekającej go operacji Lech Wałęsa jest spokojny. O swoim sercu mówi tak: "Przegląd zrobiłem i okazuje się, że trochę jest nadwerężone i trzeba je podleczyć. W tym wieku to już normalne" - zapewnia. Dodaje też, że obecna sytuacja polityczna ani trochę nie ma wpływu na jego stan zdrowia. "Dziennik Bałtycki" przypomina, że Wałęsa ma problemy z sercem już od wielu lat.
Według gazety, byłemu prezydentowi wielokrotnie zdarzało się zasłabnąć. W październiku zeszłego roku lekarze poszerzyli Wałęsie tętnice wieńcowe, bo przez zbyt wąskie do serca docierało zbyt mało tlenu. Kolejna operacja odbyła się w Mediolanie. Tam medycy założyli Wałęsie "parasolki", zapobiegające ponownemu zwężeniu się chorych tętnic.
"Defibrylator nie zmniejsza ryzyka wystąpienia arytmii, ale ma ją przerwać, gdyby się pojawiła" - mówi "Dziennikowi Bałtyckiemu" dr Maciej Kempa z Akademii Medycznej w Gdańsku. Bez tego urządzenia byłemu prezydentowi grozi tzw. nagła śmierć sercowa.