MSZ ogłosiło, że na Haiti w momencie trzęsienia było ośmioro Polaków. Do tej pory udało się odnaleźć siedmioro z nich, w tym polskiego studenta, który wieczorem polskiego czasu dodzwonił się do swoich bliskich.
Wiadomo też, że cztery Polki kontaktowały się z rodzinami i są bezpieczne - poinformowała w rozmowie telefonicznej polska konsul w Bogocie Mirosława Kubas-Paradowska.
"Spływają na razie wiadomości dobre, i na razie nie mamy żadnych złych" - zapewniła konsul Kubas-Paradowska.
Wiadomo też, że Polka, która pracowała w międzynarodowym sierocińcu w Jackmel, nadal tam pracuje. "Budynek stoi cały - to wiemy od naszego konsula w Dominikanie, a dzieci, które tam są też nie ucierpiały" - powiedziała.
Konsul dodała, że z Haiti nadal nie ma kontaktu telefonicznego. "Udaje nam się porozumiewać mailami. Nawiązaliśmy wczoraj kontakt, ale tylko mailowy z naszym konsulem honorowym na Haiti. Nic mu się nie stało, natomiast pisze, że miasto jest w ruinie i zbieranie informacji, poruszanie się w tym chaosie jest bardzo trudne" - powiedziała.
Dociera już pierwsza pomoc
Kubas-Paradowska podkreśliła, że w czwartek od rana ruszyła pomoc z wielu krajów. "Wyleciał samolot z pomocą z Kolumbii, oczywiście Stany Zjednoczone tam ślą pomoc, kraje Ameryki Łacińskiej typu Meksyk, Chile, Wenezuela. Najwięcej właściwie i najszybciej zareagowała Dominikana" - powiedziała.
To właśnie przez terytorium tego kraju dostarczana jest pomoc humanitarna. "Nasz konsul honorowy z Santo Domingo mówi, że możliwe są dwie drogi dostarczenia pomocy. Jedna to lądowa, ale ponieważ z Santo Domingo do Port-au-Prince jest 400 km, rząd Dominikany uruchomił flotę helikopterów i małych samolotów i pomoc przerzucana jest w ten sposób" - powiedziała Kubas-Paradowska.
We wtorek Haiti nawiedziło trzęsienie ziemi - o sile 7 lub 7,3 st. (agencje podają różne informacje). To najsilniejszy wstrząs w tym regionie od ponad 200 lat. Centrum stolicy, Port-au-Prince, jest zniszczone.
Trzęsienie ziemi mogło spowodować nawet ponad 100 tys. ofiar śmiertelnych. Czerwony Krzyż szacuje, że 3 mln osób - jedna trzecia ludności - może potrzebować pilnej pomocy.