Przy Kamieniu Pamięci, gdzie w czasie wojny był bunkier sztabu Żydowskiej Organizacji Bojowej i gdzie zginął Mordechaj Anielewicz, jeden z przywódców tego zrywu, oraz przy Umschlagplatz, skąd Niemcy wywieźli do obozów dziesiątki tysięcy Żydów, zapłonęły znicze.
"Getto warszawskie było piekłem" - przyznał Lech Kaczyński. Przypomniał, że w tej ogrodzonej murem dzielnicy, na powierzchni zaledwie czterech kilometrów kwadratowych, Niemcy zgromadzili 450 tysięcy ludzi. "Warunki życia w getcie najlepiej charakteryzował fakt, że w ciągu jednego roku z tych 450 tysięcy około 100 tysięcy zmarło. Z głodu, szalejących tu chorób, a także w wyniku niemieckich represji" - mówił prezydent.
"Codziennie na Umschlagplatz pojawiało się około sześciu tysięcy ludzi, których wywożono do obozów zagłady" - przypomniał Lech Kaczyński.
Tłumy warszawiaków w milczeniu słuchały emocjonalnego przemówienia Szimona Peresa.
"Straciliśmy najlepszych synów i córki"
"Pragniemy zemsty! Ale zemsty w innym wymiarze" - tłumaczył prezydent Izraela. Jak wyjaśnił, nie chodzi o zemstę, jaką zgotowali żydowskiemu narodowi hitlerowcy. "Nasza zemsta to kibuc, najsprawiedliwsza forma życia społecznego" - mówił Peres o osiedlach rolniczych, które powstały w państwie żydowskim po wojnie. "Przodujemy w elektronice, nowoczesnych technologiach. To jest nasza zemsta. Po tych walkach pragniemy pokoju. To zemsta synów światła nad synami mroku" - wyliczał prezydent.
Przytoczył też wspomnienia ocalałych powstańców. "Czekali na słowo nadziei z ust bojowników. Byliśmy wstrząśnięci i bezradni. Cóż mogliśmy im powiedzieć? Cóż mogliśmy powiedzieć samym sobie? Jakie straszne było to poczucie niemocy. Jakie straszne było to poczucie losu ostatnich, zdesperowanych żydowskich bojowników. Nie mogliśmy już dalej stawiać czoła ziejącym ogniem Niemcom, bez wody, bez żywości i bez broni" - mówił.
"Straciliśmy w powstaniu naszych najlepszych synów i córki, nasze dzieci, ale ich światłość rozniesie się w przyszłości" - podkreślił Szimon Peres. "Niech ich imię będzie uświęcone" - dodał.
Legia Honorowa dla Edelmana
Po tych słowach kompania reprezentacyjna Wojska Polskiego uczciła pamięć ofiar apelem poległych i salwą honorową, a naczelny rabin Polski Michael Schudrich odmówił kadisz, modlitwę za zmarłych.
Przed uroczystościami przed Kamieniem Pamięci ostatni przywódca powstania i przyjaciel Mordechaja Anielewicza, Marek Edelman, dostał Legię Honorową - najwyższe odznaczenie przyznawane przez prezydenta Francji.
"Marek Edelman jest ucieleśnieniem historii, ucieleśnieniem II wojny światowej, historii czasu powojennego, czasów komunistycznych, historii zobowiązania i zaangażowania" - mówił minister spraw zagranicznych Francji, wręczając Edelmanowi order Legii Honorowej na uroczystości w rezydencji francuskiego ambasadora.
Getto wykrwawiało się przez miesiąc
Tragiczne powstanie w getcie warszawskim trwało niecały miesiąc. Żydowscy bojownicy chwycili za broń 19 kwietnia 1943 roku, gdy do getta wdarły się niemieckie oddziały, by wywieźć do obozów zagłady ostatnich mieszkańców warszawskiej dzielnicy zamkniętej. Do walk ruszyło około tysiąca słabo uzbrojnych młodych ludzi. Niemcy rzucili przeciw nim ponad dwa tysiące żołnierzy Wehrmachtu i SS oraz słynących z okrucieństwa ukraińskich, litewskich i łotewskich esesmanów. Samoloty bombardowały getto, artyleria i czołgi niszczyły dom po domu.
Przez miesiąc ciężkich walk Niemcy mordowali każdego złapanego mieszkańca getta. Podpalali i wysadzali budynki, rozstrzeliwali złapanych cywilów. 16 maja powstanie upadło. 36 tysięcy Żydów, którym udało się przetrwać walki w ruinach i podziemnych bunkrach, hitlerowcy wysłali do obozów zagłady - głównie do Auschwitz i Majdanka.