Inne

36-letnia Elżbieta Czulak z Krakowa jest nauczycielką wychowania fizycznego w Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jej mąż pracuje jako przedstawiciel handlowym dużej firmy motoryzacyjnej. Mają dwoje dzieci. Widują się najczęściej wieczorami.

Reklama

"Rozmawiamy z mężem dużo i często. Myślę, że jakieś 20 minut dziennie. Na ogół w kuchni przy szykowaniu kolacji i zmywaniu naczyń" - mówi.

Inne

Elżbieta Czulak należy do tych 85 proc. Polaków ankietowanych przez Fundację Komunikacji Społecznej, którzy uważają, że mają dobre relacje ze współmałżonkiem. Wydawałoby się więc, że w tej dobrej atmosferze można pogadać na każdy temat i o każdym czasie.

Z badań wynika jednak, że małżonkowie spotykają się najczęściej tylko podczas przygotowywania obiadu, sprzątania albo oglądania telewizji. Wypad do kina, na koncert lub wspólne uprawianie sportu to rzadkość. Dlatego też ich rozmowy są zdawkowe i najczęściej dotyczą spraw życia codziennego oraz dzieci. Bardzo rzadko polityki, sztuki czy literatury.

Dlaczego? Psycholodzy znają odpowiedź na to pytanie - bo rozmowy na poważne tematy wymagają zaangażowania emocjonalnego. A ludzie zmęczeni po całym dniu w pracy nie mają ani siły, ani ochoty, by wykrzesać z siebie emocje niezbędne do poruszania głębokich tematów związanych z wartościami.

Lech Chudolski, informatyk z Lublina, przyznaje, że jego rozmowy z żoną dotyczą głównie tego, kto ma zrobić zakupy i o której trzeba odebrać syna z treningu piłkarskiego. – Rano już w biegu dopijam kawę, wychodzę, a żona woła za mną, że skończył się proszek do prania – opowiada. Jego zdaniem bardzo trudno jest dyskutować o poważnych sprawach w czasie szybkiego śniadania czy kolacji po ciężkim dniu.

Reklama

A tymczasem prawie co trzeci Polak przyznaje, że to właśnie posiłek jest najczęstszą okazją do rozmowy z partnerem. Tych okazji jest jednak bardzo niewiele, bo z badania wynika, że tylko co dziesiąta polska rodzina jada wspólnie. Zdaniem specjalistów to symptom coraz szybszego tempa życia i zaniku starych obyczajów rodzinnych, których podstawą było wspólne spędzanie czasu. Teraz wspólne są jedynie weekendy, gdy rodzice nie pracują, a dzieci nie idą do szkoły.

A mimo to - jak wynika z badania - niemal wszyscy dorośli Polacy uważają, że poświęcają swoim dzieciom wystarczająco dużo czasu. "Codziennie pytam, jak było w szkole. Weronikę o stopnie, a Kubę o to, ile dostał kropek z zachowania. Zdarza mi się, że dzwonię jeszcze w czasie przerw lekcyjnych, by dowiedzieć się, co słychać. W sumie rozmawiamy jakieś pół godziny, na pewno więcej niż z mężem" - opisuje Elżbieta Czulak.

Rozmowy służą często do rozwiązywania konkretnych problemów. "Na przykład wczoraj Kuba oświadczył, że nie ma zamiaru chodzić na basen. I mimo próśb i gróźb nie zmienił zdania. Powiedziałam, że bardzo nie podoba mi się jego upór i wytłumaczyłam, że musi z własnych pieniędzy pokryć koszty trzech lekcji, które już zostały opłacone. Wyjął 100 zł ze skarbonki i wręczył mi posłusznie" - opowiada Elżbieta Czulak.

Psycholodzy ostrzegają jednak, że rodzice nie staną się przyjaciółmi i powiernikami dzieci, jeśli będą je pytać jedynie o naukę, problemy w szkole czy kolegów z podwórka. Jeszcze gorsze jest to, że co piąty dorosły rozmawia z dzieckiem głównie wtedy, gdy ma ono kłopoty. To może powodować, że mały człowiek będzie specjalnie prowokować trudności, aby rodzice zwrócili wreszcie na niego uwagę.

p

Psycholog: Dziecko potrzebuje, by dorosły nazwał jego emocje

Katarzyna Świerczyńsk: Rozmawiamy z bliskimi głównie o błahostkach. Jak to zmienić?
Małgorzata Ohme*: Rzecz w tym, żeby nie buntować się przeciwko obecnemu stylowi życia, który sprawia, że nie mamy siły wykrzesać z siebie emocji na takie rozmowy, ale raczej umieć znaleźć równowagę. Wygospodarować czas w weekend, by dać z siebie więcej i zbudować kapitał na te dni, gdy żyjemy szybko.

Jak powinien wyglądać wspólny weekend?
Musimy być wtedy dostępni dla najbliższych psychicznie i fizycznie. Wyłączamy telefon, nie bierzemy laptopa. Jeśli nie wygospodarujemy tego czasu, nasze relacje z partnerem się posypią. I nie należy czekać, aż takie okazje do rozmowy same przyjdą. Trzeba je planować.

Jaki jest największy grzech rodziców wobec dzieci?
Nie rozmawiają o emocjach. A dziecko potrzebuje, by dorosły nazwał jego emocje i podpowiedział, jak sobie z nimi poradzić. Jeśli jest smutne, nie wystarczy powiedzieć: „Nie przejmuj się”, bo ono to odbierze jako lekceważenie. Powiedzmy wtedy np. „Ja w takich sytuacjach to robię to i to”.

Co piąty Polak przyznaje, że rozmawia z dzieckiem tylko wtedy, gdy ma ono problemy.
To wielki błąd. Takie postępowanie może powodować, że dzieci będą same generować problemy, żebyśmy chcieli z nimi rozmawiać. Budowanie dobrej relacji polega na tym, że rozmawiamy nie tylko wtedy, kiedy problem się pojawia, ale również gdy go nie ma. Rodzic powinien interesować się tym, co dzieje się w życiu dziecka, powinien znać imiona jego kolegów. Jeśli o to nie zadba, wówczas ono zacznie szukać osoby, która zrealizuje jego potrzebę bycia wysłuchanym. Nierzadko trafia wtedy w internecie na pedofila.

*Małgorzata Ohme, psycholog ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie