Nie jestem tyranem, ale to, jak niektóre panie ubierały się do pracy, przechodziło ludzkie pojęcie A przecież petent musi czuć, ze jest poważnie i z szacunkiem traktowany. Dlatego zareagowałem. Najpierw były delikatne sugestie, ale nie przynosiły żadnego efektu. Dlatego musiałem to jasno wyartykułować i poprawa nastąpiła natychmiast” - tak miał powiedzieć Krzysztof Gumieniak, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Puławach o swoich podwładnych.

Reklama

Sprawę nagłośnił ”Tygodnik Powiśla”. Opisał kodeks ubraniowy stworzony przez dyrektora. Zakazywać miał on cienkich ramiączek, głębokich dekoldów, miniówek i klapek japonek.

”W urzędzie trzeba zachować powagę. Kobieta może założyć jakieś wiatrówki a nie ”japonki”. Przecież to japońskie, a po co mamy dać Japończykom dać zarabiać - argumentował później zastępca Gumieniaka, Henryk Soboń.

Sam dyrektor PUP nie przyznaje się do cenzurowania strojów swoich pracownic. ”To nie tak. Raz podczas zebrania dotyczącego projektu unijnego powiedziałem do kierowników działów, by zwracali uwagę na stroje stażystów. Raz zdarzyło się, że zobaczyłem trochę niewłaściwie ubranego stażystę i stąd moja przestroga - wyjaśnia.