Jan G., były już szef Zakładu Gospodarki Lokalowej w Radzyniu Podlaskim, wytoczył proces tygodnikowi "Wspólnota Radzyńska” za artykuł z września 2007 r.

Reklama

Dziennikarz widział, jak pijany urzędnik sika na ulicy. Opisał to, ale nie podał ani nazwiska "bohatera”, ani pełnionej funkcji, a na opublikowanej fotografii nie pokazał jego twarzy.

Jan G. odszedł z pracy i oskarżył o zniesławienie redaktora naczelnego tygodnika oraz wydawcę tytułu. W styczniu Sąd Okręgowy w Lublinie stwierdził, że dziennikarze działali w interesie publicznym opisując zachowanie urzędnika.

Sąd Apelacyjny miał inne zdanie. Wczoraj uznał, że dziennikarze naruszyli dobra osobiste Jana G. Ocenił, że nie mieli wystarczających dowodów, żeby napisać artykuł.

Godzinę po wyroku w lubelskim sądzie, tą samą sprawą zajął się sąd grodzki w Radzyniu Podlaskim. Jan G. złożył tam pozew przeciwko dziennikarzom z prywatnego oskarżenia. I przegrał.

Problem jest więc ciągle nierozwikłany. Temida nie wskazała jednoznacznie, czy urzędniczym prawem jest sikanie na ulicy bez żadnych tego konsekwencji, czy też nie. Może potrzeba do tego wyroku najwyższych instancji...