p

Ivan Krastev*

Nowa rosyjska ideologia

Putinowska Rosja nie jest zwykłym państwem autorytarnym. Nie jest Związkiem Radzieckim w wersji "light". Nie jest też demokracją liberalną. Możemy przyjąć, że jest "demokracją kierowaną". Termin ten ujmuje logikę i mechanizmy reprodukcji władzy oraz wykorzystywanie i nadużywanie instytucji demokratycznych dla zachowania monopolu na władzę. Niestety, pojęcie "demokracji kierowanej" nadaje się do interpretacji putinowskiej Rosji jako machiny władzy, lecz nie jako pewnego politycznego dążenia. Nie wyjaśnia, dlaczego Władimir Putin nie chce zostać dożywotnim prezydentem. Dlaczego - w przeciwieństwie do swoich środkowoazjatyckich kolegów - zadeklarował zamiar ustąpienia po zakończeniu dopuszczanej przez konstytucję drugiej kadencji. Pojęcie to nie pozwala odróżnić suwerennej demokracji w rozumieniu Putina od suwerennej demokracji w rozumieniu Cháveza. W zachodnich próbach analizy Rosji Putina brakuje znajomości wyobraźni politycznej obecnych moskiewskich elit. Brakuje zainteresowania argumentami używanymi przez reżim do autolegitymizacji. Być może Carl Schmitt miał słuszność, kiedy powiedział mniej więcej 50 lat temu, że "zwycięzca nie odczuwa ciekawości".

Reklama

"Suwerenność", niedawno opublikowany wybór tekstów ideologicznych VIP-ów pod redakcją Nikity Garadii, daje obiecującą możliwość zajrzenia w wyobraźnię polityczną elity Putina. Książka zawiera fragmenty przemówień prezydenta o stanie państwa, wywiad prasowy z jednym z jego możliwych następców (wicepremierem Dmitrijem Miedwiediewem), legendarne tezy lutowe głównego kremlowskiego ideologa Władisława Surkowa wygłoszone do działaczy Zjednoczonej Rosji oraz kilkanaście wywiadów i esejów utrzymanych w tradycji oświeconego lojalizmu. Ambicją wydawcy jest zdefiniowanie i rozwinięcie nadrzędnej koncepcji nowej ideologii Kremla - pojęcia suwerennej demokracji. Autorzy - filozofowie tacy jak Aleksiej Czaadajew i Nikita Garadia, dziennikarze jak Witalij Tretiakow i Maksim Sokołow czy wojskowi stratedzy w rodzaju Andrieja Kokoszyna - uchodzą za najważniejszych funkcjonariuszy ideologicznych służb specjalnych Putina. Zaskakuje obecność w tej książce Fran?ois Guizota, XIX-wiecznego francuskiego filozofa politycznego i premiera Francji w dniach monarchii lipcowej. Guizot zmarł w 1874 roku, tracąc szansę na zostanie zaufanym członkiem Putinowskiego wewnętrznego kręgu, ale decyzja redaktora o zamieszczeniu fragmentów jego pism o suwerenności stanowi prawdziwe przesłanie książki. W oficjalnej filozofii nowych rosyjskich "suwerenistów" wyczuwa się też intelektualną obecność Carla Schmitta, nadwornego jurysty III Rzeszy i czołowej postaci współczesnej europejskiej tradycji antyliberalnej. Jego wpływ jest widoczny na wielu stronach książki, ale wątek nazistowski jego biografii nie pozwala wymienić go z nazwiska w tej zainspirowanej przez Kreml publikacji. Trzeba uczciwie powiedzieć, że w porównaniu z arcydziełami literatury ideologicznej takimi jak "Krótki kurs historii WKP (b)" "Suwerenność" to lektura ciężka i marna. Nowi ideolodzy kremlowscy nie są filozofami, lecz propagandystami. Ich refleksje na temat zalet suwerennej demokracji nie są intelektualnie inspirujące. Recenzenta aż kusi, by przybrać sarkastyczny ton. Byłby to jednak zabieg chybiony. "Suwerenna demokracja" to pojęcie ideologicznie płodne. Jego zadaniem nie jest wyjaśnić świat, lecz go zmienić. Stanowi ono skuteczne narzędzie w walce z dwoma głównymi wrogami ideologicznymi wyznaczonymi przez Kreml: demokracją liberalną Zachodu i demokracją populistyczną uwielbianą przez "całą resztę" - by odwołać się do tytułu książki Rogera Scrutona.

Suwerenna demokracja - korzenie polityczne

Pojęcie suwerennej demokracji jest pochodzenia ukraińskiego. Ma swoje korzenie w kremlowskiej interpretacji pomarańczowej rewolucji z 2004 roku, zawartej w traktacie Surkowa przedrukowanym w omawianej tu książce. Suwerenna demokracja to odpowiedź Moskwy na niebezpieczne połączenie ludowych nacisków od dołu i międzynarodowych nacisków od góry, które odsunęły od władzy reżim Kuczmy. Pomarańczowa rewolucja (w terminologii Kremla "pomarańczowa socjotechnika") stanowiła przykład największego zagrożenia, czyli zdalnie sterowanego buntu ludowego. Prewencyjna kontrrewolucja Putina, która nastąpiła po pomarańczowych wydarzeniach w Kijowie, oznaczała gruntowną transformację ustroju w Rosji. W demokracji kierowanej, odziedziczonej przez Putina po Jelcynie, elity wykorzystywały takie instytucjonalne elementy demokracji jak partie polityczne, wybory i pluralizm mediów wyłącznie do jednego celu: utrzymania władzy. Wybory odbywały się zgodnie z kalendarzem, ale nie dawały szansy na zmianę władzy, a jedynie na jej legitymizację. W odróżnieniu od klasycznych modeli demokracji kierowanej, ustrój rosyjski z lat 90. nie oznaczał, że partia rządząca sprawowała "kierowniczą rolę" nad procesem politycznym. Kluczem do systemu było zbudowanie równoległej rzeczywistości politycznej. Celem stało się nie tylko ustanowienie monopolu na władzę, ale także zmonopolizowanie rywalizacji o nią. Zasadniczym elementem tego modelu demokracji kierowanej było to, że źródła legitymizacji ustroju leżały na Zachodzie. Tworząc falsyfikat demokracji, fałszerz przyznawał tym samym, że oryginał jest czymś godnym pożądania. Wysłuchiwanie pouczeń Zachodu było ceną, jaką rosyjskie elity płaciły za używanie zachodnich narzędzi do utrzymania się przy władzy. Społeczne korzenie demokracji kierowanej odzwierciedlały dziwne stosunki między rządzącymi i rządzonymi panujące w Rosji Jelcyna. Stosunki te przenikliwie przedstawił Stephen Holmes: "Ci na górze nie wyzyskują ani nie prześladują tych na dole. Nawet nimi nie rządzą, po prostu ich ignorują". Demokracja kierowana była ustrojem politycznym, który uwalniał elity od konieczności rządzenia, dając im czas na zajęcie się osobistymi interesami. Uważano, że jest to najlepsza metoda uniknięcia krwawej rewolucji. Jednocześnie demokracja kierowana otworzyła przestrzeń dla "rewolucji kryminalnej", w wyniku której znaczna część zasobów kraju przeszła w ręce nielicznej grupy znajdującej się blisko władzy. Był to najodpowiedniejszy ustrój dla "państwa bez podatków". Kiedy rząd opodatkowuje ludzi, musi dać im coś w zamian, począwszy od świadczeń, rozliczania się i dobrego zarządzania, a skończywszy na wolności i reprezentacji. Ta relacja zwrotna między opodatkowaniem a reprezentacją nadaje władzy legitymację we współczesnym świecie. Rosyjska demokracja kierowana z lat 90. wypaczyła tę logikę. W Rosji obowiązywały podatki, ale nikt ich nie pobierał; były wybory, ale ich zwycięzcy nie reprezentowali rzeczywistych interesów swoich wyborców. Postkomunistyczne elity odkryły nieodparty urok słabości państwa. Rosja była państwem słabym, ale przebiegłym, selektywnym w swojej słabości. Nie płaciło ono pracownikom pensji, ale starczało mu sił, by dokonywać redystrybucji własności, a nawet spłacać zagraniczne długi, jeśli leżało to w interesie elit. Strategia reżimu polegała na tym, żeby podtrzymywać złudzenie reprezentacji, a jednocześnie nie dopuszczać do tego, by reprezentowane były interesy i poglądy przegranych transformacji. Model demokracji kierowanej pozwalał elitom całkowicie ignorować uzasadnione żądania obywateli. Żadna z reform przeprowadzonych w szczytowym okresie demokracji kierowanej nie została zainicjowana na skutek oddolnych nacisków. To całkowite lekceważenie podstawowych potrzeb ludzi stanowiło najsłabszy punkt rosyjskiej demokracji kierowanej. W obecnej zachodniej debacie na temat Rosji "tyranię", czyli autorytaryzm Putina, przeciwstawia się "wolności", czyli niedoskonałej jelcynowskiej demokracji. W rzeczywistości liberalizm Jelcyna i "suwerenizm" Putina stanowią dwie odrębne, lecz powiązane ze sobą formy demokracji kierowanej. "Udawanie demokracji" przez Jelcyna zostało zastąpione umocnieniem władzy państwowej poprzez nacjonalizację elity oraz eliminację lub marginalizację "arystokracji z rajów podatkowych", jak to nazwał Surkow. Nacjonalizacja elity przybrała postać faktycznej nacjonalizacji sektora energetycznego, przejęcia całkowitej kontroli nad mediami, kryminalizacji finansowanych przez Zachód organizacji pozarządowych, sterowania przez Kreml partiami politycznymi, kryminalnego prześladowania przeciwników politycznych (przypadek Chodorkowskiego) i tworzenia struktur, które mogłyby czynnie wesprzeć reżim w razie kryzysu. W pojęciu Kremla suwerenność nie jest przysługującym państwu prawem, dającym na przykład miejsce w ONZ. Dla Kremla suwerenność to potencjał państwa, jego niezależność gospodarcza, potęga wojskowa i tożsamość kulturowa. Inny zasadniczy element suwerennego państwa to elita o poglądach narodowych. Według kremlowskich ideologów charakter elity to najważniejszy z czynników przesądzających o sile suwerennego państwa. Budowa elity o poglądach narodowych jest podstawowym zadaniem suwerennej demokracji jako projektu. Aby istniała elita narodowa, musi powstać narodowa teoria demokratyczna.

Reklama

Suwerenna demokracja - korzenie intelektualne

W koncepcji suwerennej demokracji naprawdę fascynujący jest nie reżim, który ma ona legitymizować, lecz jej własne intelektualne uzasadnienie. W ciągu minionych dwóch dziesięcioleci na rosyjskim rynku idei nie brakowało teorii opartych na tezie o wyjątkowości kultury i dziejów Rosji, jak również refleksji na temat rosyjskiej misji w świecie. Często słyszało się głosy, że Rosja powinna zerwać ze swoim ideologicznym uzależnieniem od zachodnich teorii. Charakterystyczne jest to, że ideologów suwerennej demokracji nie interesuje wykorzystanie w ich projekcie rozlicznych teorii o "rosyjskiej wyjątkowości". Bunt Kremla przeciwko anglosaskiej teorii demokracji liberalnej, opartej na prawach jednostki oraz systemie wzajemnej kontroli organów władzy, nie ma swoich korzeni w krytyce demokracji jako ustroju ani w koncepcjach rosyjskiej wyjątkowości. Budując intelektualne uzasadnienie dla modelu suwerennej demokracji, kremlowscy ideolodzy zwrócili się ku intelektualnemu dziedzictwu kontynentalnej Europy - francuskiemu racjonalizmowi politycznemu Fran?ois Guizota i "decyzjonizmowi" Carla Schmitta. Guizot i Schmitt to zaskakujące filary kremlowskiej idei suwerennej demokracji. Tym, co pociąga Surkowa i pozostałych filozofów u Guizota i Schmitta, jest ich antyrewolucyjność i głęboka nieufność wobec dwóch zasadniczych pojęć współczesnej demokracji: idei reprezentacji jako wyrazu pluralistycznego charakteru współczesnego społeczeństwa oraz idei suwerenności ludu, która definiuje demokrację jako rządy tegoż ludu. Antyludowość i antypluralizm to cechy wyróżniające obecny reżim w Moskwie. Jego ideologowie w ślad za Schmittem wolą definiować suwerenną demokrację jako "identyczność rządzących i rządzonych". W ślad za Guizotem za suwerenny uważają nie lud (wyborców), lecz rozum znajdujący swój wyraz w konsensusie osiągniętym przez odpowiedzialne elity narodowe. W kremlowskiej miksturze antyludowości Guizota i antyliberalizmu Schmitta wybory nie służą do wyrażania różnych, często sprzecznych ze sobą interesów, lecz są narzędziem służącym pokazaniu identyczności rządzących i rządzonych. Wybory nie służą do reprezentowania ludzi, lecz do reprezentowania władzy przed ludźmi. Definicja Schmitta, zgodnie z którą suweren to ten, kto "decyduje o stanie wyjątkowym", doskonale pasuje do niemal metafizycznej roli postaci prezydenta w obecnym rosyjskim systemie politycznym. Schmitteańskie definiowanie demokracji w kategoriach identyczności, a nie reprezentacji, nie pozwala w sposób istotny odróżnić demokracji od dyktatury, co w oczach kremlowskich teoretyków demokracji z pewnością również jest zaletą tej koncepcji.

Rosyjscy i zagraniczni krytycy Putina z reguły bagatelizują intelektualną treść pojęcia suwerennej demokracji. Interesuje ich rzeczywista natura reżimu, a nie to, jak reżim usiłuje się przedstawiać i legitymizować. Ich zdaniem "suwerenna demokracja" ma wartość wyłącznie propagandową. Jedyną rolą tej koncepcji jest chronienie reżimu przed krytyką Zachodu. Innymi słowy, suwerenna demokracja jest bronią defensywną. Uważna lektura "Suwerenności" może się przyczynić do radykalnej zmiany tego poglądu. Kreml nie jest dziś w defensywnym nastroju. Koncepcja suwerennej demokracji ucieleśnia nostalgię putinowskiej Rosji za ideologiczną siłą przyciągania, którą emanował Związek Radziecki. Powrót Rosji na arenę międzynarodową oznacza też poszukiwanie przez nią własnej "miękkiej siły". Zasoby sektora energetycznego i atrakcyjność suwerennej demokracji to dwa rodzaje broni, które chwyciła Rosja w swoim obecnym marszu na Europę. Wbrew tezom krytyków Putina koncepcja suwerennej demokracji nie oznacza zerwania przez Rosję z europejską tradycją. Znajduje w niej wyraz ideologiczne dążenie Rosji do stania się "inną Europą" - alternatywą dla Unii Europejskiej. Pozostaje pytanie: czy putinowski koktajl Guizota i Schmitta może spodobać się europejskim elitom zniechęconym wzrostem populizmu i presją globalizacji? Czy rosyjski model polityczny - połączenie władzy elit i klasycznej suwerenności państwa - może stać się ideologicznym magnesem dla elit i zwykłych mieszkańców Europy, rozczarowanych magią postmodernistycznego państwa znajdującego ucieleśnienie w UE? Politycznie poprawna odpowiedź brzmi, że demokratyczna Europa nie da się uwieść putinowskiemu modelowi suwerennej demokracji. Czas pokaże, jaka jest prawdziwa odpowiedź na to pytanie. Z dużą dozą pewności można już teraz przewidzieć, że suwerenna demokracja jako koncepcja i jako rzeczywistość będzie bardziej atrakcyjna dla elit niż dla zwykłych obywateli Europy.

Ivan Krastev

przeł. Tomasz Bieroń

p

*Ivan Krastev, ur. 1965, politolog, analityk spraw międzynarodowych, prezes Centrum Strategii Liberalnych w Sofii - think tanku doradzającego w obszarze polityki zagranicznej i wewnętrznej. Wykłada na Uniwersytecie Środkowoeuropejskim w Budapeszcie i w Instytucie Remarque'a na New York University. Zajmuje się przede wszystkim zagadnieniami związanymi z sytuacją społeczeństw postkomunistyznych. Autor m.in. książki "The Anti-Corruption Trap" (2004). Wielokrotnie gościł na łamach "Europy" - w nrze 32 z 9 sierpnia br. zamieściliśmy jego tekst "Meandry petropolityki".